Inne informacje
Pamięci Jolanty Brzeskiej
Nie wiem co i jak, ale musimy coś zrobić – mówiła często Jola Brzeska, bestialsko zamordowana 1 marca br. Minął miesiąc. Policja nadal upiera się przy absurdalnej wersji samobójstwa, a prokuratura utrzymuje, że Jola ciągle żyje. Zróbmy coś!
Dokładnie rok temu Komendant Główny Policji, gen. Andrzej Matejuk, był powiadomiony o zorganizowanej grupie przestępczej, która wyspecjalizowała się w odzyskiwaniu starych kamienic w Warszawie. Najpierw Marek Mossakowski wszedł w posiadanie około 60 nieruchomości. Jego wierny adiutant, Hubert Massalski, stara się podobno o dużo więcej. Na razie odzyskał Francuską 30 i szarogęsi się na Krakowskim Przedmieściu 65. “Niech Pan coś zrobi, nim zaczną nas mordować” – przeczytał pan generał i zrobił tyle, ile mógł. Po zbadaniu sprawy przez dwóch oficerów skierował ją do Centralnego Biura Śledczego oraz do Prokuratury Apelacyjnej.
1 marca Jola była rano na wykładach. W drodze do domu wstąpiła do banku na Puławskiej, gdzie podjęła swoją emeryturę, okrojoną przez komornika, Krzysztofa Łuczyszyna. Czy wiedziała wcześniej, że 1/3 jej miesięcznego dochodu została w majestacie prawa zajęta? Nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że nazwisko Łuczyszyn było jej dobrze znane, gdyż ten mieszkający od niedawna w Warszawie zasłużony członek Izby Komorniczej dał się wcześniej poznać jako działający niekoniecznie zgodnie z prawem na zlecenie Huberta Massalskiego.
Łudziliśmy się, że padła ofiarą jakichś zwyrodnialców, gotowych zabić za nędzną emeryturę. Ale pieniądze były w domu. Tak jak i torebka oraz wszystkie dokumenty.
Tego samego dnia w Lesie Kabackim znaleziono spalone zwłoki kobiety. W suchym komunikacie prasowym napisano, że młodej. Tylko dzięki przypadkowi już 6 dni po morderstwie udało się zidentyfikować ofiarę po okularach, które leżały niedaleko pogorzeliska, po kluczach do mieszkania, które miała przy sobie, charakterystycznych butach ecco i po skarpetkach. Była młoda tylko duchem i umysłem. Miała 64 lata.
Jeśli wierzyć wstępnej ekspertyzie zakładu medycyny sądowej, została żywcem spalona na stosie. Jak czarownica. Dokładnie 150 lat po tym jak zapłonął ostatni w Europie stos. To też działo się w Polsce. Gdzie my żyjemy? Komendant policji z Białołęki zamordował biznesmena działającego na rynku nieruchomości i też go spalił. Napisano, że prowadzili razem interesy. Jedyne, co policjant ma do roboty w nieruchomościach to pilnować, by żyło się w nich bezpiecznie. Jolę zamordowano, bo niedawno otrzymała orzeczenie lekarskie o niepełnosprawności, czyli nie można jej było wyrzucić na bruk, jak sobie tego życzył niezawisły sąd. Dla Mossakowskiego oznaczało to jeszcze 2 – 3 lata znoszenia obecności Joli w “jego” mieszkaniu.
Od dwóch tygodni w mediach jest absolutna cisza na temat Joli. Policja nie podaje żadnych szczegółów. Prokuratura też. Grzmi za to cała prasa światowa. Zdjęcia Joli są na pierwszych stronach gazet. Ogromne tytuły krzyczą: “ZAMORDOWANA DZIAŁACZKA LOKATORSKA W WARSZAWIE”. “JOLANTA BRZESKA – OFIARA DZIKIEJ REPRYWATYZACJI”. Pod koniec marca w Berlinie odbyła się manifestacja solidarności z lokatorami w Warszawie, na której domagano się jawnego śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej.
Przez wiele lat za cichym przyzwoleniem władz pozwalano Massalskiemu i Mossakowskiemu oszukiwać lokatorów, okradać ich, zastraszać i znęcać się. Cisza, jaka panuje wokół Joli Brzeskiej wygląda na kontynuację polityki reprywatyzacyjnej w jej najdzikszej postaci.
Zakończę słowami Joli: NIE WIEM CO I NIE WIEM JAK! ALE ZRÓBMY COŚ!
Władze dzielnicy Praga-Północ obiecały lokale komunalne – czy szczerze?
W dniu 22 marca b.r. reporterzy TVN 24 nagrali materiał z lokatorami z ul. Jagiellońskiej 27, kamienicy, która podobnie jak wiele innych kamienic na Pradze-Północ, padła ofiarą “odzyskiwaczy nieruchomości” – spółki Prometeusz.
Władze dzielnicy od lat ignorowały problem bezprawnego działania “odzyskiwaczy” i braku perspektyw dla lokatorów, którym nielegalnie wymówiono umowy najmu. Wnioski lokatorów o przyznanie lokali komunalnych jak dotąd spotykały się z odmową ze względu na kryterium dochodowe. Władze uznają lokatorów za “bogaczy” chociaż nie są oni w stanie opłacić czynszu na poziomie rynkowym, narzuconego przez nowych właścicieli budynku.
Jednak burmistrz dzielnicy Piotr Zalewski i wiceburmistrz Katarzyna Łęgiewicz inaczej prezentowali stanowisko urzędu przed kamerami. W reportażu zostało nagrane ich oświadczenie, że mieszkańcy otrzymają lokale zamienne.
Czy urzędnicy zamierzają dotrzymać słowa? Lokatorzy Jagiellońskiej 27 mają opuścić budynek do 14 kwietnia. Wtedy przekonamy się o szczerości intencji władz Dzielnicy.
Reportaż TVN 24 dostępny jest na stronie:
http://www.tvn24.pl/2421095,12690,0,0,1,wideo.html
1 komentarz na temat Władze dzielnicy Praga-Północ obiecały lokale komunalne - czy szczerze?
Pałac Prezydencki zrestytuowany
Następcom prawnym rodziny L. udało się doprowadzić do zakończenia procesu restytucji własności Pałacu Namiestnikowskiego w Warszawie. Obecni lokatorzy Pałacu zostali przekazani nowym właścicielom wraz z głosami obywateli na mocy Art. 678 Kodeksu Cywilnego.
Pełnomocnicy rodziny L. stwierdzili, że umowa wyborcza pomiędzy wyborcami, a Prezydentem została przeniesiona na nowych właścicieli, w związku z czym to rodzina L. jako jedyna jest uprawniona do sprawowania mandatu urzędu prezydenckiego i w późniejszym terminie wyłoni kandydata na następcę Prezydenta.
Ze względu na ochronę danych osobowych, obywatele nie mogą poznać nazwiska nowego Prezydenta RP, gdyż nie są stroną w sprawie.
Kryterium dochodowe, a lokal zamienny w sytuacji zagrożenia budowlanego
Kryterium dochodowe określa maksymalny dochód, który uprawnia do najmu lokalu komunalnego lub socjalnego. Przekroczenie kryterium dochodowego wiąże się z odmową zakwalifikowania do najmu lokalu komunalnego. Jednak w sytuacji opróżnienia lokalu w związku z koniecznością rozbiórki budynku, kryterium dochodowe nie jest brane pod uwagę.
Art. 32 Ustawy o ochronie praw lokatorów z dnia 21 czerwca 2001 r. nakłada na Gminę obowiązek zapewnienia lokalu zamiennego najemcy, który musi opróżnić lokal w związku z rozbiórką budynku. Wydział zasobów lokalowych właściwej gminy, aż do 2015 r., będzie musiał wskazać wysiedlanym lokatorom lokal zamienny.
Z kolei Art. 5 ust 1. Uchwały nr. LVIII/1751/2009 Rady Miasta Stołecznego Warszawy z dnia 9 lipca 2009 r. stwierdza, że minimum dochodowego warunkującego możliwość wynajęcia lokalu komunalnego, nie stosuje się do osób, którym Miasto na mocy ustawy zobowiązane jest zapewnić lokale zamienne.
Ponieważ miasto musi zapewnić lokale zamienne lokatorom wysiedlanym z powodu zagrożenia budowlanego, nie może ich obowiązywać kryterium dochodowe.
1 komentarz na temat Kryterium dochodowe, a lokal zamienny w sytuacji zagrożenia budowlanego
Lokatorzy przerwali sesję Rady Miasta
W czwartek rano, kilkudziesięciu lokatorów z KOL, WSL i KSS przerwało sesję Rady Miasta Warszawy. Lokatorzy nie mieli już ochoty czekać na zabranie głosu i nie pozostali na miejscach dla publiczności. Zamiast tego, wtargnęli na salę obrad z megafonem i zmusili radnych do wysłuchania swojego wystąpienia.
Radni od roku obiecywali lokatorom tzw. “Okrągły stół” dotyczący spraw lokatorskich. Zamiast tego, miejscy urzędnicy zaproponowali jedynie farsę nazywaną “Warszawskimi Spotkaniami Mieszkaniowymi”, spotkania, na których nie ma żadnego dialogu, a jedynie prezentowana jest wykładnia polityki mieszkaniowej miasta, która tysiące ludzi skazuje na bezdomność i katastrofalne warunki mieszkaniowe. Protestujący przypomnieli los prawdopodobnie zamordowanej Jolanty Brzeskiej, która nie doczekała się na pomoc ze strony miejskich urzędników, w swojej walce z nieuczciwymi kamienicznikami. Na sali było wiele portretów zmarłej i przypomniano jej ulubione hasło: “Lokatorzy to nie towar”.
Dziś, radni mieli zajmować się “Okrągłym stołem” dotyczącym dyskotek. To doprowadziło do furii działaczy lokatorskich, którzy kazali radnym wynosić się do domu i tam grać w pansjanse i przeglądać onet, co stanowi główne zajęcie radnych na sesjach. Lokatorzy przypomnieli również o wielokrotnie zgłaszanych nieprawidłowościach przy reprywatyzacji nieruchomości, które nigdy nie zostały potraktowane poważnie przez Radę Warszawy.
Pomimo interwencji Straży Miejskiej, która próbowała usunąć protestujących, lokatorzy opuścili salę dopiero, gdy postanowili zakończyć akcję.
Demonstracja ku pamięci Jolanty Brzeskiej
Dziś, pod Urzędem Dzielnicy Praga-Północ, Komitet Obrony Lokatorów zorganizował pikietę, by domagać się poważnego potraktowania problemów lokatorów kamienic reprywatyzowanych i lokatorów oczekujących latami na przyznanie lokalu socjalnego. Z powodu tragicznej śmierci działaczki Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów, Jolanty Brzeskiej, znaczna część wystąpień była poświęcona jej pamięci i jej walce. Poniżej, film z akcji.
Sytuacja na Pradze-Północ jest szczególna, gdyż od miesięcy radni dzielnicy są zajęci walką o stanowiska i jest dwóch wzajemnie nie uznających się przewodniczących rady. Dzięki interwencji Komitetu Obrony Lokatorów, powstała co prawda Komisja Mieszkaniowa, jednak lokale komunalne i socjalne nie są przyznawane lokatorom z powodu braku zaangażowania urzędników z Wydziału Zasobów Lokalowych.
Protestujący ogłosili, że KOL zamierza wziąć sprawy w swoje ręce i zaczął przyznawać mieszkania w pustostanach oczekującym lokatorom, w zastępstwie bezczynnych urzędników. To oświadczenie spowodowało panikę wśród urzędników. Oboje alternatywnych przewodniczących rady, Elżbieta Kowalska-Kobus i Jacek Wachowicz, którzy nie zgadzają się w niczym innym, zgodnie potępili inicjatywę KOL. Urzędnicy nie ośmielili się wyjść do protestujących i jedynie spoglądali na demonstrantów zza firanek.
Pamięć Jolanty Brzeskiej uczczono minutą ciszy, oraz skandowaniem jej ulubionego hasła: „Lokatorzy, to nie towar”. Działacze lokatorscy, którzy blisko współpracowali z Jolantą, opowiedzieli o jej wytrwałości i sile charakteru, oraz o jej licznych działaniach i pomocy, jaką świadczyła innym lokatorom, pomimo swojej własnej, bardzo ciężkiej sytuacji.
Po demonstracji, lokatorzy udali się na kolejną sesję pozorowanych negocjacji urzędników z lokatorami, tzw. „Warszawskie Spotkania Mieszkaniowe”. Ta sesja miała być poświęcona adaptacjom strychów, jednak lokatorzy (w tym mieszkańcy strychów) odmówili uczestniczenia w farsie, którą urzędnicy nazywają “okrągłym stołem”. Zdjęcia Jolanty Brzeskiej, zrobione na jednej z poprzednich sesji WSM, zostały rozmieszczone na pustych siedzeniach na sali konferencyjnej. Przemówiła córka Jolanty, która bardzo dobitnie oskarżyła urzędników o bezczynność i lekceważenie sytuacji jej matki, co doprowadziło w końcu do tragedii. Szefowa Wydziałów Zasobów Lokalowych, Beata Wrońska-Freudenheim nie znalazła na to innej odpowiedzi, niż “sprawa pani Jolanty nadal jest w toku”. Niestety, dla Joli jest już za późno.
Po stwierdzeniu, że lokatorzy nie zamierzają dalej rozmawiać z ignorującymi ludzkie tragedie urzędnikami, wszyscy opuścili salę i zostawili urzędników samych. Pod wieczór, lokatorzy udali się pod dom zmarłej Jolanty Brzeskiej i złożyli tam znicze, zdjęcia Jolanty oraz plansze z hasłami: “Ofiara polityki lokalowej miasta”, “Wszystkich nas nie spalicie”.
Spotkanie Komitetu Obrony Lokatorów o reprywatyzacjach
W sobotę 5 marca, w szkole na ul. Białostockiej na warszawskiej Pradze odbyło się spotkanie dotyczące reprywatyzacji kamienic, zorganizowane przez Komitet Obrony Lokatorów. Na spotkanie przyszło około 150 osób, głównie starszych. Działacze Komitetu opisali zagrożenia, takie jak niczym nie ograniczone podwyżki czynszów, działania kamieniczników, którzy za wszelką cenę chcą pozbyć się lokatorów, oraz nieuczciwe sposoby “odzyskiwania” kamienic, które w rzeczywistości nigdy nie należały do rodziny tzw. “spadkobierców”.
Na spotkaniu były przygotowane szablony dokumentów umożliwiających lokatorom działania zmierzające do zablokowania reprywatyzacji kamienic: formularze dostępu do informacji publicznej o toczących się postępowaniach, zapytania o umowy indemnizacyjne, w ramach których byli właściciele zostali już zaspokojeni, itp… Ze względu na nielegalny charakter reprywatyzacji budynków w Warszawie, możliwe jest zablokowanie reprywatyzacji, co udało się np. w przypadku budynku przy ul. Targowej 64. Poniżej, zapis filmowy ze spotkania.
Lokatorzy zostali zaproszeni na nadchodzącą demonstrację lokatorską przeciw ignorowaniu potrzeb lokatorów.
Skomentuj Spotkanie Komitetu Obrony Lokatorów o reprywatyzacjach
Ciało Jolanty Brzeskiej zostało odnalezione
Spalone ciało 64-letniej Jolanty Brzeskiej zostało znalezione w Lesie Kabackim. Dziś została zidentyfikowana. Jolanta Brzeska była bardzo aktywną działaczką Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów. Jej śmierci towarzyszą bardzo dziwne okoliczności. Jej koledzy i koleżanki ze stowarzyszeń lokatorskich nie mają wątpliwości: stała się ona ofiarą polityki mieszkaniowej miasta.
Dom, w którym mieszkała Jolanta dostał się w ręce Marka Mossakowskiego, bezwzględnego kamienicznika, który posiada kilkadziesiąt „odzyskanych” budynków w całej Warszawie i który znany jest z brutalnego traktowania lokatorów. Jak wielu innych lokatorów, którzy znaleźli się w kamienicach reprywatyzowanych, Jolanta nie była w stanie spłacać wywindowanych do niebotycznego poziomu czynszów. Toczyła z Mossakowskim boje w sądzie i była ostatnią lokatorką, której kamienicznik nie był w stanie usunąć.
Jola walczyła nie tylko w swojej sprawie, ale żeby zmienić politykę mieszkaniową Warszawy. Chciała ujawniać sprawy takie, jak jej własna – sprawy lokatorów, którzy dostali się w szpony prywatnych właścicieli kamienic. Jak wielu innym, miasto odmówiło przyznania jej lokalu komunalnego, mimo iż jej skromna emerytura nie wystarczała na najem lokalu na rynku komercyjnym.
Nie wiadomo jeszcze, czy jej śmierć była wynikiem aktu desperacji związanym z jej beznadziejnym zadłużeniem i czekającą ją eksmisją na bruk, czy też została zamordowana. Jednak na pewno była ofiarą bezwzględnego systemu, który stawia lokatorów w sytuacji bez wyjścia, nie oferując żadnej pomocy. Jolanta jest symbolem, gdyż jej los jest losem setek i tysięcy lokatorów, którzy znaleźli się w takiej samej sytuacji jak ona. To ludzie, których życie i zdrowie zniszczyła bezduszna polityka lokalowa miasta i którzy zostali pozbawieni nadziei.
W środę 9 marca, podczas spotkania z miejskimi urzędnikami na Warszawskim Spotkaniu Mieszkaniowym, działacze organizacji lokatorskich skonfrontują władze miasta z tym przypadkiem. Jolanta była obecna na wielu z tych spotkań i opowiadała o własnej, tragicznej sytuacji. Władze twierdziły, że znają sprawę. Jednak nie zrobiły nic, by jej pomóc.
Jola – nie zapomnimy i nie przebaczymy.
Zaginęła Jolanta Brzeska
Zaginęła Jolanta Brzeska, lat 64, działaczka Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów. W dniu 1.03.2011 wyszła z domu i do dnia dzisiejszego nie wróciła. Rysopis: wzrost 165 cm, waga ok. 80 kg, włosy krótkie, kręcone blond, cechy charakterystyczne: okulary oraz dwa aparaty słuchowe. Wszelkie informacje prosimy kierować pod nr 600 xxx xxx
Saga o zakłamanych urzędnikach i lokatorach pozbawionych gazu
Komitet Obrony Lokatorów zajmował się sprawą bloków przy ul. 29 listopada w Warszawie od grudnia 2009 r. Przypomnijmy, że chodziło o odcięcie od gazu trzech bloków z lokalami socjalnymi i komunalnymi. Administracja Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami dzielnicy Śródmieście od początku dążyła do wyłączenia dopływu gazu do budynków i nie próbowała nawet naprawiać instalacji gazowej. Wszystko oczywiście „dla dobra mieszkańców”.
Instalacja
Działacze Komitetu Obrony Lokatorów, mając w pamięci wiele przypadków, gdy właściciele nieruchomości celowo odłączali gaz od budynków, by szybciej pozbyć się lokatorów, od początku podchodzili z nieufnością do działań urzędników. Dlatego, w dniu w którym miała odbyć się inspekcja firmy gazowniczej na zlecenie ZGNu, Komitet bardzo dokładnie monitorował prace gazowników – podejrzewając, że firma gazownicza zostanie wykorzystana do wydania niekorzystnego raportu o stanie instalacji gazowej. Dzięki obecności kamery Komitetu Obrony Lokatorów, kontrola gazu została wykonana bardzo dokładnie, pomniejsze usterki zostały natychmiast usunięte, a inspektor z Administracji obiecała niezwłocznie wydać zlecenie na usunięcie pozostałych usterek. Protokół oceny instalacji gazowej, sporządzony w wyniku kontroli stwierdzał: „Instalację gazową dopuszcza się warunkowo do dalszej eksploatacji z uwagami: usunąć nieszczelności i nieprawidłowości instalacji lokalowej”.
Protokół kominiarski z kontroli dokonanej tego samego dnia stwierdzał: „W wyniku kontroli stwierdza się: [wymienionych 5 lokali] brak prawidłowej drożności. Na przewodach należy zainstalować nasady wiatrochronne a wyloty boczne zabezpieczyć siatkami. Ciąg oraz drożność pozostałych przewodów w czasie kontroli dobra. W lokalach: [wymienione 27 lokale], po udrożnieniu uszczelnieniu przewodów kominowych i wykonaniu wentylacji nawiewnej będzie można zainstalować kuchnie gazowe”.
Pracownicy firmy gazowniczej stwierdzili jasno (co zostało nagrane na filmie), że nie ma podstaw do odcięcia gazu do całego budynku i że usterki, które zostały znalezione, da się usunąć w ciągu kilku dni. Mieszkańcy nie mieli wątpliwości, że gdyby nie obecność kamery, urzędnicy znaleźliby już wtedy sposób, by uzasadnić całkowite odcięcie gazu od budynków.
Urzędnicy nie dali za wygraną. Za wszelką cenę chcieli przeforsować swoją z góry założoną tezę, nawet jeśli fakty przemawiały za tym, że należy pozostawić dopływ gazu w budynkach. W dniu 31 grudnia, wiceburmistrz dzielnicy Warszawa Śródmieście, Jerzy Majewski, w wywiadzie dla TVN Warszawa szermował demagogicznymi argumentami, całkowicie ignorując wyniki inspekcji. Powiedział wtedy:
– To jest tykająca bomba. Nie możemy dłużej tolerować tej prowizorki – powiedział. Dodatkowo stwierdził: „Naszym celem jest dbanie o bezpieczeństwo mieszkańców tamtych trzech budynków”.
Pan Jerzy Majewski wielokrotnie w wywiadzie stwierdzał nieprawdę. Mówił na przykład: „w tych trzech budynkach, żadna z norm nie jest spełniona”, „przeprowadzone w grudniu ekspertyzy kominiarskie i ekspertyzy gazowe potwierdzają jednoznacznie: kominiarskie: brak wentylacji, wadliwe wentylacje, doprowadzenie tam gazu, to co zostało zrobione w świetle dzisiejszych przepisów jest niedopuszczalne”. Dalej, wiceburmistrz podał nieprawdziwe dane o wymaganej kubaturze pomieszczeń, wykazując się nieznajomością Rozporządzenia Ministra Infrastruktury w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie (kubatura pomieszczeń, w których instaluje się urządzenia gazowe, nie powinna być mniejsza niż 8 m3 – co było spełnione w lokalach mieszkalnych przy ul. 29 Listopada 10, 12 i 14).
Wiceburmistrz świadomie próbował wprowadzić lokatorów w błąd, licząc że uda się ich usunąć bez większych oporów z atrakcyjnie usytuowanych budynków, które stanowią łakomy kąsek dla inwestorów ze względu na swoją lokalizację (okolica Łazienek).
Zobacz artykuł: Jerzy Majewski mija się z prawdą na wizji
Okupacja
W dniu 19 stycznia, lokatorzy budynków przy 29 listopada – zdesperowani arogancją władz – postanowili dokonać okupacji budynku Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami, w proteście przeciw nieuzasadnionemu odcinaniu gazu z budynków.
Hałas medialny wokół okupacji i uciążliwość tej formy akcji bezpośredniej spowodowały, że urzędnicy zgodzili się negocjować. W dniu 26 stycznia 2010 r. doszło do spotkania lokatorów z Radnymi m. st. Warszawy oraz urzędnikami Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami.
Wiceburmistrz Jerzy Majewski złożył wiele obietnic, z których większość okazała się później bez pokrycia. Radni Dzielnicy Śródmieście obiecali wystąpić do Instytutu Techniki Budowlanej z prośbą o niezależną ekspertyzę instalacji gazowej w budynkach. Kilka dni później, podczas spotkania umówionego z wiceburmistrzem, pod nieobecność lokatorów, którzy przybyli na spotkanie na ul. Senatorską, gaz w budynkach przy ul. 29 listopada został wyłączony. Samo spotkanie z wiceburmistrzem, też było rozczarowujące.
Na spotkaniu wyszło na jaw, że miasto nie ma żadnej propozycji dla mieszkańców lokali socjalnych, nawet tych, którzy regularnie płacą czynsz. Wyszło też na jaw, że władze nie mają żadnych pomysłów dotyczących dopłat za użytkowanie prądu (lokatorzy już wtedy wiedzieli, że ich opłaty za energię elektryczną wzrosną wielokrotnie w związku z odłączeniem gazu i koniecznością używania kuchenek elektrycznych). Wiceburmistrz odesłał lokatorów do Pomocy Społecznej, doskonale zdając sobie sprawę, że ta nie ma na ten cel pieniędzy. Komitet Obrony Lokatorów sfilmował obietnice radnych i przebieg rozmów z wiceburmistrzem. Radni okazali się bezradni i odsyłali do burmistrza, a burmistrz też był bezradny i odsyłał do Rady Warszawy.
Fortyfikacja
Gniew lokatorów trwał nadal, a urzędnicy Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami – bojąc się kolejnej okupacji, zainstalowali bramki w wejściu do budynku (ZGN wydał 33 tys. zł na bramki. Tymczasem koszt modernizacji instalacji gazowej w jednym z budynków przy ul. 29 Listopada to 40 tys. zł.), oraz obsługiwali interesantów przez lufcik, bojąc się nawet otworzyć drzwi.
Nie był to koniec matactw władz dzielnicy i pani Małgorzaty Mazur z Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami przy ul. Szwoleżerów. Ustalenia przyjęte w wyniku styczniowych negocjacji wskazywały na Instytut Techniki Budowlanej jako na niezależną organizację, która podejmie się oceny, czy rzeczywiście należało odcinać gaz w budynkach. Jednak władze dzielnicy postanowiły odwołać się zamiast tego do Polskiego Związku Inżynierów i Techników Budownictwa. Ta zmiana była istotna o tyle, że wiceburmistrz Dzielnicy Śródmieście Jerzy Majewski pełnił funkcje w Zarządzie Polskiego Związku Inżynierów i Techników Budownictwa. W tej sytuacji, zastąpienie bezstronnej instytucji, jaką jest Instytut Techniki Budowlanej, organizacją we władzach której zasiadała osoba będąca stroną w sporze wokół budynków przy ul. 29 Listopada, wzbudziło stanowczy protest lokatorów. Na kolejnej sesji Rady Dzielnicy Śródmieście, lokatorzy wymusili wysłanie zapytania do Instytutu Techniki Budowlanej, tak jak pierwotnie planowano i tak jak wynikało z porozumień z lokatorami. Instytut Techniki Budowlanej skierował sprawę w lutym 2010 r. do Instytutu Nafty i Gazu z Krakowa, jako do jednostki o właściwym zakresie działalności.
Falandyzacja
Niezależne ekspertyzy zamówione przez ZGN nie tylko nie zostały udostępnione mieszkańcom, ale Zakład Gospodarowania Nieruchomościami próbował zmusić niezależne instytucje do wydania korzystnego dla siebie orzeczenia. Posunięto się nawet do tego, że odmówiono zapłaty za niezgodną z oczekiwaniami ekspertyzę Instytutu Nafty i Gazu z Krakowa, która wykazywała ponad wszelką wątpliwość, że gaz w budynkach przy ul. 29 listopada nigdy nie powinien być odłączony.
Jak napisał Instytut Nafty i Gazu z Krakowa:
„ZGN, niezadowolony z naszych opinii, odmówił zapłaty za wykonane opinie i zaczął zgłaszać zastrzeżenia formalne kwestionujące prawo Instytutu do wydawania opinii i zastrzeżenia techniczne, a w tym demonstrując zadziwiający brak znajomości zasad gazyfikacji i przepisów. (…)
Wydane opinie opisują rzeczywisty stan gazyfikacji budynku i inne być nie mogą. W wyniku wykonanych badań i analizy dokumentów w opiniach zostały wykazane liczne zaniedbania w utrzymaniu stanu budynków związane z samą instalacją gazową i ogólnie z warunkami użytkowania gazu w zgazyfikowanych budynkach oraz nieprawidłowości w działaniach ZGN w zakresie gazyfikacji, a w tym nieuzasadnione odcięcie dopływu gazu do budynków i pozbawienie lokatorów możliwości użytkowania gazu.
Dyrekcja ZGN, niezadowolona z treści opinii, usiłuje nie uznawać jej. Ostatnio nie było już uwag co do jasności technicznej opinii, więc pozostało tylko podważanie możliwości wydawania przez Instytut opinii w sprawach gazyfikacji obiektów.”
Pauperyzacja
Lokatorzy nadal nie zobaczyli pełnej treści raportu wykonanego przez Instytut. Raport nadal jest ukrywany przez urzędników niezadowolonych z jego zawartości.
Tak więc trwająca już ponad rok saga o zakłamanych i pozbawionych wstydu urzędnikach trwa nadal, a lokatorzy wegetują w pozbawionych gazu lokalach, przytłoczeni ogromnymi rachunkami za prąd, borykając się z ciągłymi awariami przestarzałej instalacji elektrycznej.
Dokumentacja
Poniżej, dokumenty wysłane przez Instytut Nafty i Gazu z Krakowa. W piśmie z dnia 8 grudnia zawarta jest informacja o zgodzie Instytutu na publikację wszystkich informacji zawartych w ekspertyzie. Rzekome “poszanowanie praw autorskich” było podnoszone przez Zakład Gospodarowania Nieruchomościami, jako powód nie udostępniania ekspertyzy opinii publicznej. Jak widać, nie była to prawdziwa przyczyna.
Kolejne dwa pisma, to korespondencja Instytutu Nafty i Gazu z Zakładem Gospodarowania Nieruchomościami i Burmistrza Dzielnicy Śródmieście Wojciechem Bartelskim dotycząca prób wpływania urzędników miejskich na niezależną ekspertyzę Instytutu, m.in. przez groźbę nie zapłacenia za wykonaną pracę, oraz przez podważanie kompetencji tej instytucji.
1 komentarz na temat Saga o zakłamanych urzędnikach i lokatorach pozbawionych gazu