English | Deutsch
Zdjęcie pochodzi z blogu warszawa78.blox.pl

Publicystyka

Nasza demokracja, to brak demokracji!!!!

June 2, 2011 - 7:37 pm

Dlaczego brak demokracji, bo mówi się, że jesteśmy państwem demokratycznym, ale tam, gdzie jest potrzebna demokracja, okazuje się, że jej nie ma. Jesteśmy traktowani jak za czasów komuny, bo wolność słowa to fikcja, przyjaciel-też fikcja, najpierw ZSRR, a teraz również wybrano nam przyjaciela, to USA.

W dniach 27 i 28 maja w Warszawie odbyły się „DNI GNIEWU” spowodowane podwyżkami prądu, biletów na komunikacje miejską, wody i ścieków, czynszu komunalnego, organizowanych przez organizacje lokatorskie. W pierwszym dniu manifestacji, która odbyła się na Krakowskim Przedmieściu, mimo trudności spowodowanych wizytą prezydenta Obamy, spotkanie mieszkańców przebiegło spokojnie.

Do spokojnej demonstracji nie można zaliczyć 28 maja, tego dnia spotkanie odbyło się na Nowym Świecie, mimo pozwolenia z Ratusza, nie pozwolono zebranym przejść wcześniej zaplanowaną trasą. Około 200 osób zostało okrążonych kilkoma kordonami policji, z tarczami, w kamizelkach kuloodpornych, w hełmach i gazem łzawiącym, w pełnej gotowości na „terrorystów”. Przez policyjny mur nie wolno było nikomu wejść ani wyjść, około godz. 16 00 pojedyncze osoby mogły opuścić demonstrację po uprzednim spisaniu personali.

Manifestacja była zaplanowana do godz. 17 00, osoby, które nie wyraziły zgody na spisanie pozostały do końca myśląc, że policja zrezygnuje. Niestety po 17 zażądali okazania dowodów, kto się nie zgodził siłą został zaciągnięty do radiowozu i odwieziony na komendę przy ul. Wilczej. Bulwersuje fakt, że nie było powodów do takiego zachowania policji, bo manifestacja przebiegała bardzo spokojnie. Można zrozumieć ostrożność policji w chwili, kiedy manifestujący robią zadymę, ale jeżeli wszystko przebiega pokojowo, dlaczego traktuje się zebranych jak bandziorów ze stadionu, tego nie rozumiem.

Patrząc na poczynania policji, przypomniały mi się czasy, kiedy ZOMO i policja z Goleniowa,w podobny sposób traktowała zebranych, oni też mieli podobne metody.

Zastanawiam się czy to jest DEMOKRACJA czy KOMUNA, bo jako osoba w kwiecie wieku, uważam, że to drugie, z czym trudno się pogodzić, jeżeli uważamy się za państwo demokratyczne, na takie traktowanie mojej zgody nie ma.

Pozdrawiam,
Wanda Pradzioch

Skomentuj Nasza demokracja, to brak demokracji!!!!

Pamięci Jolanty Brzeskiej

April 3, 2011 - 8:05 am

Nie wiem co i jak, ale musimy coś zrobić – mówiła często Jola Brzeska, bestialsko zamordowana 1 marca br. Minął miesiąc. Policja nadal upiera się przy absurdalnej wersji samobójstwa, a prokuratura utrzymuje, że Jola ciągle żyje. Zróbmy coś!

Dokładnie rok temu Komendant Główny Policji, gen. Andrzej Matejuk, był powiadomiony o zorganizowanej grupie przestępczej, która wyspecjalizowała się w odzyskiwaniu starych kamienic w Warszawie. Najpierw Marek Mossakowski wszedł w posiadanie około 60 nieruchomości. Jego wierny adiutant, Hubert Massalski, stara się podobno o dużo więcej. Na razie odzyskał Francuską 30 i szarogęsi się na Krakowskim Przedmieściu 65. “Niech Pan coś zrobi, nim zaczną nas mordować” – przeczytał pan generał i zrobił tyle, ile mógł. Po zbadaniu sprawy przez dwóch oficerów skierował ją do Centralnego Biura Śledczego oraz do Prokuratury Apelacyjnej.

1 marca Jola była rano na wykładach. W drodze do domu wstąpiła do banku na Puławskiej, gdzie podjęła swoją emeryturę, okrojoną przez komornika, Krzysztofa Łuczyszyna. Czy wiedziała wcześniej, że 1/3 jej miesięcznego dochodu została w majestacie prawa zajęta? Nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że nazwisko Łuczyszyn było jej dobrze znane, gdyż ten mieszkający od niedawna w Warszawie zasłużony członek Izby Komorniczej dał się wcześniej poznać jako działający niekoniecznie zgodnie z prawem na zlecenie Huberta Massalskiego.

Łudziliśmy się, że padła ofiarą jakichś zwyrodnialców, gotowych zabić za nędzną emeryturę. Ale pieniądze były w domu. Tak jak i torebka oraz wszystkie dokumenty.

Tego samego dnia w Lesie Kabackim znaleziono spalone zwłoki kobiety. W suchym komunikacie prasowym napisano, że młodej. Tylko dzięki przypadkowi już 6 dni po morderstwie udało się zidentyfikować ofiarę po okularach, które leżały niedaleko pogorzeliska, po kluczach do mieszkania, które miała przy sobie, charakterystycznych butach ecco i po skarpetkach. Była młoda tylko duchem i umysłem. Miała 64 lata.

Jeśli wierzyć wstępnej ekspertyzie zakładu medycyny sądowej, została żywcem spalona na stosie. Jak czarownica. Dokładnie 150 lat po tym jak zapłonął ostatni w Europie stos. To też działo się w Polsce. Gdzie my żyjemy? Komendant policji z Białołęki zamordował biznesmena działającego na rynku nieruchomości i też go spalił. Napisano, że prowadzili razem interesy. Jedyne, co policjant ma do roboty w nieruchomościach to pilnować, by żyło się w nich bezpiecznie. Jolę zamordowano, bo niedawno otrzymała orzeczenie lekarskie o niepełnosprawności, czyli nie można jej było wyrzucić na bruk, jak sobie tego życzył niezawisły sąd. Dla Mossakowskiego oznaczało to jeszcze 2 – 3 lata znoszenia obecności Joli w “jego” mieszkaniu.

Od dwóch tygodni w mediach jest absolutna cisza na temat Joli. Policja nie podaje żadnych szczegółów. Prokuratura też. Grzmi za to cała prasa światowa. Zdjęcia Joli są na pierwszych stronach gazet. Ogromne tytuły krzyczą: “ZAMORDOWANA DZIAŁACZKA LOKATORSKA W WARSZAWIE”. “JOLANTA BRZESKA – OFIARA DZIKIEJ REPRYWATYZACJI”. Pod koniec marca w Berlinie odbyła się manifestacja solidarności z lokatorami w Warszawie, na której domagano się jawnego śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej.
Przez wiele lat za cichym przyzwoleniem władz pozwalano Massalskiemu i Mossakowskiemu oszukiwać lokatorów, okradać ich, zastraszać i znęcać się. Cisza, jaka panuje wokół Joli Brzeskiej wygląda na kontynuację polityki reprywatyzacyjnej w jej najdzikszej postaci.

Zakończę słowami Joli: NIE WIEM CO I NIE WIEM JAK! ALE ZRÓBMY COŚ!

1 komentarz na temat Pamięci Jolanty Brzeskiej

Urzędnicy – do roboty!

January 26, 2011 - 8:44 am

Mamy już dość urzędników unikających pracy, grających w pasjanse i przeglądających strony internetowe zamiast wysłuchiwać głosu mieszkańców.

Mamy dość działań przewodniczącej Rady Dzielnicy Elżbiety Kowalskiej-Kobus, zrywającej sesje zgodnie z własnym widzimisie.

Mamy dość ignorowania postulatów organizacji lokatorskich i dość malowania trawy na zielono i udawania, że wszystko jest w porządku, podczas gdy tysiące kamienic w Warszawie jest zwracanych osobom podającym się za spadkobierców, a Wydział Zasobów Lokalowych uważa za sukces oddanie 90 (sic!) lokali komunalnych osobom z zasobów reprywatyzowanych w ciągu roku, gdy tysiące osób czekają w kolejce na uzyskanie lokalu komunalnego i socjalnego.

Mamy dość permanentnego łamania prawa przez urzędników Wydziału Zasobów Lokalowych i bezprawnych odmów lokali przysługujących potrzebującym.

Radni! Skoro już przejadacie nasze pieniądze, zajmijcie się wreszcie pożyteczną robotą, zamiast ordynować sobie wciąż przerwę na kawę i ciastko, pomiędzy kolejnymi partiami pasjansa! Polityka lokalowa Warszawy wymaga gruntownych zmian. Otrzymaliście Państwo wnikliwe raporty od organizacji lokatorskich. Czas wyciągnąć wnioski i pokazać, że nie jesteście tylko zbędnym balastem na kieszeni podatników.

Komitet Obrony Lokatorów

Na zdjęciu: Przewodnicząca Rady Dzielnicy Praga-Północ Elżbieta Kowalska-Kobus podczas pracy na sesji Rady Miasta i pilnujący jej działacz Komitetu Obrony Lokatorów Marek Jasiński.

2 komentarzy Urzędnicy - do roboty!

Odszkodowanie za bezumowne korzystanie z lokalu

December 16, 2010 - 5:22 am

Bezumowne korzystanie z lokalu mieszkalnego stało się powszechnym faktem nie tylko w Warszawie, ale także i w innych częściach kraju. W tej sytuacji znalazło się wielu polskich najemców, czasami wręcz całe rodziny.

Rodzi się zasadnicze pytanie: czy takie rozwiązanie powinno być stanem trwałym i czy komuś na tym zależy, a w szczególności kto na takim rozwiązaniu najwięcej korzysta?

Zapewnienie potrzeb mieszkaniowych lokalnej społeczności ciąży na samorządzie gminnym. Z kolei zgodnie z art. 75 Konstytucji RP władze publiczne prowadzą politykę sprzyjającą zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych obywateli.

Wyrazem dążeń do realizacji tej polityki w zamierzeniu ustawodawcy była Ustawa o ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy oraz o zmianie Kodeksu cywilnego z dnia 11.06.2001 r. Wprowadzenie nowej ustawy wymusiła nowa sytuacja społeczno-gospodarcza. Innym jednak zamierzeniem ustawy była lepsza ochrona lokatorów oraz wzmocnienie stabilności stosunku najmu.

W ostatnich latach nastąpiło osłabienie możliwości płatniczych wielu najemców. Dodatkowo sytuację pogorszyły podwyżki stawek czynszu wprowadzone przez polskie gminy i miasta, w tym Miasto Stołeczne Warszawa. W 2009 r. w Warszawie dokonano podwyżek stawek czynszu. Nowe stawki stały się często wyższe przeciętnie o około 200-300% w stosunku do stawki jaka obowiązywała przed podwyżką.

W wyniku tych podwyżek wielu lokatorów utraciło najem zajmowanych dotychczasowych lokali, ale nadal zamieszkuje w tych samych lokalach. Zmieniły się jedynie zasady finansowe. Pojawia się w związku z tym pytanie: czy taka sytuacja powinna mieć miejsce? Komu zależy na tym, aby taki stan niepewności trwał?

Na przykładzie uchwały Rady Miasta Stołecznego Warszawy z 02.10.2008 r., która powierzyła ustalenie stawek czynszu prezydentowi Warszawy, w Warszawie za 1 m2 powierzchni mieszkania lokatorzy płacą 6-7 zł, natomiast osoby zajmujące lokal bez tytułu prawnego płacą za 1 m2 powierzchni mieszkania 17-18 zł tzw. odszkodowania za bezumowne korzystanie z lokalu.

Stawka maksymalna odpowiada 3% wskaźnika przeliczeniowego kosztu odtworzenia 1 m2 powierzchni użytkowej budynków mieszkalnych określonego przez Wojewodę Mazowieckiego dla m.st. Warszawy. Wydaje się zatem, że stosowanie maksymalnej stawki czynszu do odszkodowania za bezumowne korzystanie z lokalu jest mocno wątpliwe i niezgodne z zapisami ustawy o ochronie praw lokatorów.

W art. 18 ust. 2 w/w ustawy uznaje się, iż odszkodowanie za zajmowanie lokalu bez tytułu prawnego, odpowiada wysokości czynszu, jaki właściciel mógłby otrzymać z tytułu najmu lokalu. Jeżeli odszkodowanie nie pokrywa poniesionych strat właściciel może żądać od lokatora odszkodowania uzupełniającego.

Zatem, aby pobierać maksymalny czynsz za używanie lokalu bez tytułu prawnego właściciel musiałby wykazać szkodę, jaka powoduje uszczerbek w jego majątku z tego tytułu, że lokator zamieszkuje bez tytułu prawnego. W praktyce właściciel nie wykazałby szkody, albowiem, gdyby zawarł umowę najmu, najemca zapłaciłby stawkę czynszu w wysokości określonej przez Prezydenta Warszawy.

W mojej ocenie takie stanowisko jest prawidłowe, a wszelkie próby naliczania akurat tej jednej grupie osób maksymalnych stawek, niczym nie uzasadnionych jest naruszeniem prawa.

Istnieją różne metody rozwiązywania konfliktu z lokatorami. Wszystkie możliwości powinny być wykorzystane, aby zawrzeć z lokatorem umowę najmu. Tylko taka sytuacja wyraża się normalnością i dążeniem do stabilizacji w polityce lokalowej polskich miast.

Adam Zych

6 komentarzy Odszkodowanie za bezumowne korzystanie z lokalu

Chcemy realnych rozwiązań TERAZ!

March 18, 2010 - 8:01 am

16 marca mieszkańcy bloków przy ul. 29 listopada oraz przedstawiciele Komitetu Obrony Lokatorów byli obecni na spotkaniu Rady Dzielnicy Warszawy Śródmieście. Po raz kolejny, politycy próbowali przekonać lokatorów, którzy zostali pozbawieni gazu, że ich oczekiwania, że kiedyś uda się wyremontować instalacje gazowe w tych blokach są “nierealne”. Argumentem było to, że warunki w blokach są niebezpiecznie, a nawet, że bloki całkiem nie nadają się do zamieszkania.

Przewodnicząca Rady Agnieszka Gierzyńska-Zalewska, która przekonywała, że działa w najlepszym interesie mieszkańców powtarzała, że warunki mieszkalne w tych blokach są po prostu nieadekwatne i proponowała mieszkańcom, by pomyśleli o wyprowadzeniu się. Mieszkańcy pytali się gdzie mają się wyprowadzić i jaki będzie standard lokali, które zostaną im zaproponowane. Na to nie ma odpowiedzi, choć Miasto wie o problemach tych mieszkańców już od dawna. Pani Gierzyńska-Zalewska także przyznała, że problemem są lokatorzy nie posiadający tytułu prawnego. Czy będą mogli dostać skierowanie do innych lokali? Tam gdzie jest bezpiecznie. Gdzie nie ma patologii biedy, czy zagrożenia dla życia.

O rzeczywistości przypomniał wiceburmistrz dzielnicy Śródmieście Jerzy Majewski, który powiedział, że nie może być mowy nowych lokalach dla lokatorów mieszkań socjalnych, ponieważ te bloki, które – jak większość rajców przyznała, nie nadają się do zamieszkania – spełniają wszystkie wymogi wobec mieszkań socjalnych w Warszawie. Pan Majewski wspomniał o tym nie pierwszy raz – nie musi być gazu, łazienek i innych wygód, ale ponieważ żyjemy w XXI wieku, nie jest tak źle – każde mieszkanie ma prąd.

Co za ulga. Mieszkańcy stolicy jednego z największych krajów w Europie mogą być dumni, że osiągnięto elektryfikację wszystkich mieszkań w Warszawie. Ale do zagwarantowania godnych i bezpiecznych warunków życia dla mieszkańców tego miasta, jesteśmy jeszcze daleko. Czy to normalne, że lokale nie nadające się do zamieszkania spełniają wszelkie normy? Czy nie oznacza to, że najwyższy czas zaktualizować wspomniane normy prawne?

Oczekujemy, że władze miasta zrozumieją, że potrzebujemy wystarczająco dobrych i tanich mieszkań dla niezamożnych mieszkańców tego miasta, a polityka systematycznego niedbalstwa i mizernego poziomu inwestycji w mieszkalnictwie tylko pogarsza sytuację w jakiej znajdują się tysiące ludzi. Czas skończyć z nieefektywnym zarządzaniem mieszkaniami komunalnymi i socjalnymi i z ignorowaniem społecznych aspektów problemu.

Chcemy realnych rozwiązań TERAZ!

Skomentuj Chcemy realnych rozwiązań TERAZ!

Arogancki dziennikarz Grzegorz Lisicki napisał kolejny paszkwil na lokatorów

February 16, 2010 - 6:06 pm

Z właściwą dla siebie arogancją, dziennikarz „Gazety Stołecznej” Grzegorz Lisicki napisał w dzisiejszym wydaniu artykuł pod tytułem „Mieszkańcy domów komunalnych dymią o gaz”.
Oburzony Lisicki stwierdza: „lokatorzy zażądali wszystkiego na raz: remontu instalacji elektrycznej, gazowej, wymiany kuchenek, włączenia gazu i ekspertyz specjalistów gazownictwa”. Co za bezczelność! Lokatorzy śmią domagać się praw, które gwarantuje im umowa najmu! I to wszystkich na raz! To się nie mieści w głowie we współczesnym feudalnym państwie, gdzie urzędnicy nie muszą się z niczego tłumaczyć przed rozpasaną tłuszczą…

Lisicki nie wspomina o mataczeniu Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami, który próbował przeinaczyć ustalenia z negocjacji z lokatorami, które odbyły się 22 stycznia i zamówić ekspertyzę w innej instytucji niż wskazana przez Komisję Ładu Przestrzennego, Ochrony Środowiska i Gospodarki Komunalnej, twierdząc, że Polski Związek Inżynierów i Techników Budownictwa, to ta sama instytucja, co Instytut Techniki Budowlanej – choć te instytucje mają odrębne adresy swoich siedzib i inne numery KRS. Być może to zbieżność nazwisk, ale wiceburmistrz Śródmieścia, który od początku walczy o odcięcie gazu w budynkach przy 29 Listopada, jest wymieniony jako członek Głównej Komisji Rewizyjnej PZITB. Czy lokatorzy nie mieli zatem powodów, by odnieść się nieufnie do próby zmiany podmiotu odpowiedzialnego za „niezależną” ekspertyzę? Ostatecznie, opinia lokatorów została potwierdzona, bo Rada Śródmieścia zobowiązała ZGN do zgłoszenia wniosku o ekspertyzę do właściwej instytucji.

Interwencja lokatorów na wczorajszej Radzie dzielnicy była bardzo potrzebna. Udało się nie dopuścić do mataczenia z ekspertyzą, oraz wyjaśniono kwestię odmowy zamiany mieszkań lokatorom, którzy dawniej samowolnie zajęli swoje lokale (w latach 90’tych było to nagminne), ale później otrzymali tytuł prawny do najmu tych lokali – zgodnie z Ustawą o ochronie praw lokatorów. Burmistrz Majewski próbował przekonać będących w tej sytuacji lokatorów, że nie przysługują im lokale zamienne. Jednak poproszony o podstawę prawną takiego ograniczenia, musiał przyznać, że to „pomyłka”.

Radni wystąpili z propozycją, by zwołać specjalne posiedzenie, w celu kompleksowego rozwiązania problemów lokatorów z ul. 29 Listopada. Jest to ze wszech miar słuszne, gdyż rozpatrywanie spraw lokatorów w trybie indywidualnym wciąż natrafia na przeszkody i wnioski o zamianę lokali są wciąż odrzucane pod różnymi pretekstami.

4 komentarzy Arogancki dziennikarz Grzegorz Lisicki napisał kolejny paszkwil na lokatorów

Brwinów: Lokatorzy sprzedani z nieruchomością

January 9, 2010 - 12:21 pm

Kontrowersyjna sprzedaż

W listopadzie ubiegłego roku zarząd starostwa powiatowego wystawił na sprzedaż trzy nieruchomości położone w Brwinowie przy ulicy Pszczelińskiej, należące do dawnego Zespołu Szkół Rolniczych. Są to dwa budynki szkolne i były internat z terenem około 3,5 hektara

Nie byłoby w tej sprawie nic dziwnego, ponieważ samorządy wciąż sprzedają swoje nieruchomości, gdyby nie fakt, że obiekty są zamieszkane a ich lokatorzy nie zostali poinformowani przez władze powiatu o planowanej sprzedaży

Co dalej z mieszkańcami?

Kiedy w 2005 roku władze powiatu zdecydowały o zamknięciu Zespołu Szkół Agroekonomicznych w Brwinowie już wtedy pojawiły się pytania co będzie dalej z mieszkańcami szkolnych budynków?

– Już w poprzedniej kadencji wystąpiliśmy jako zarząd i rada powiatu do burmistrza Brwinowa Andrzeja Guzika z zapytaniem, czy chce przejąć obiekty łącznie z mieszkańcami – mówi Elżbieta Smolińska, starosta powiatu pruszkowskiego.

– Wówczas nie było zainteresowania ze strony burmistrza.

W byłym internacie mieszka pięć rodzin, natomiast w szkole – trzy. Większość to nauczyciele, emeryci, byli pracownicy ZSA w Brwinowie.

– Przyszedłem tutaj do pracy w 1988 roku i dostałem mieszkanie służbowe w internacie z umową na czas nieoznaczony – mówi jeden z mieszkańców byłego internatu. – Cztery lata później za zgodą władz szkoły mieszkańcy-nauczyciele dostali zgodę na adaptacje pokoi internatowych na mieszkania. Warunkiem było opłacenie remontów wykonania łazienek, sanitariatów. Latami płacili czynsz do kasy szkolnej a potem na konto powiatu pruszkowskiego.

Mieszkańcy nic nie wiedzieli

Jednak władze powiatu nie zadały sobie trudu, aby poinformować mieszkańców o planowanej sprzedaży nieruchomości, którą zamieszkują.

Podczas wrześniowej sesji rady powiatu dwie uchwały przegłosowano szybko, bez informacji o mieszkańcach budynków. Także próżno jej szukać w wykazie nieruchomości należących do powiatu, a przeznaczonych do sprzedaży.

– Skierowaliśmy w tej sprawie wniosek do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, który rozstrzygnie kwestię zasadności podjętej przez radnych uchwały – mówi jeden z mieszkańców. – W moim odczuciu nieuwzględnianie naszych praw było niezgodne z prawem.

Pomimo protestu mieszkańców zaplanowany na 14 grudnia przetarg nie został odwołany, jednak pozostał nierozstrzygnięty, ponieważ nie zgłosił się żaden oferent. Na początku listopada mieszkańcy napisali do zarządu powiatu podania o możliwość wykupu zajmowanych dotąd mieszkań. Niestety, odpowiedź, była odmowna.

– Lokale mieszkalne zajmowane w szkole i internacie nie są lokalami mieszkalnymi w pojęciu ustawy o lokalach mieszkaniowych – mówi starosta pruszkowski. – W związku z tym nie podlegają sprzedaży w trybie lokali mieszkalnych zajmowanych przez najemców. Służą one oświacie i nie zostały wyodrębnione jako samodzielne lokale mieszkalne. To nie są lokatorzy tylko najemcy, więc im nie przysługuje prawo do wykupu tych mieszkań – argumentuje Smolińska.

Władze powiatu dodały, że sprzedaży podlega cała działka (grunt i nieruchomość) o powierzchni niespełna półtora hektara, więc nie przewidują wyodrębnienia lokalu z budynku internatu. W tej sytuacji mieszkańcy zgłosili się do zarządu powiatu z prośbą o wstrzymanie procedury przetargowej do czasu wyjaśnienia ich sytuacji prawnej.

Władze powiatu nie widzą jednak problemu.

– Właściciel, czyli powiat może sprzedać nieruchomość łącznie z takimi obciążeniami, jak najemcy, którzy tam funkcjonują – tłumaczy Elżbieta Smolińska. – Poinformowaliśmy w ofercie przetargowej, że taka sytuacja istnieje.

Co z mieszkańcami
budynków?

Swoje wątpliwości zgłosili opozycyjni radni podczas grudniowej sesji. – Co będzie z mieszkańcami tych budynków? – pytała radna Elżbieta Tomczak. – Ich los jest niepewny. Może pojawić się nowy właściciel, żądający wysokich czynszów.
– To nie jest lokal mieszkalny, a budynek typu hotelowego – odpowiadała starosta powiatu pruszkowskiego. – Chciałam zapewnić, że gdyby te osoby miały prawo pierwokupu, to na pewno byśmy ich nie ominęli.

– A co z ludźmi, emerytami, jak oni sobie poradzą w nowej sytuacji, która oznaczać może całkowitą zmianę ich życia? – pyta retorycznie jeden z mieszkańców. – Praktyka pokazuje przecież, że tego typu sprzedaże mają różny przebieg.

Casus Papierni

Niecały rok temu zakończył się konflikt mieszkańców pruszkowskiej Papierni, którzy jako lokatorzy zakładowych mieszkań dostali od nowego, prywatnego właściciela aneksy do umów z podwyższonymi czynszami. Dopiero zaangażowanie władz miejskich w konflikt między mieszkańcami a właścicielem przyniosło postęp w negocjacjach, skutkiem czego był wykup przez miasto pięciu budynków za kwotę niespełna dwóch milionów złotych.

Zarząd powiatu zna tę historię choć zdaje się, że nie dostrzega analogii.
– Jest wokół wiele takich sytuacji jak choćby w Piastowie czy niedawno w Pruszkowie, gdzie budynki sprzedano z mieszkańcami – tłumaczy starosta pruszkowski. – Prezydent Pruszkowa wykupił te lokale, ponieważ gmina ma w swoich zadaniach zabezpieczanie potrzeb mieszkaniowych swojej społeczności. Powiat takich zadań nie ma, więc nie mamy podstaw do tego, abyśmy je zabezpieczali.

Były internat i budynek szkolny dawnego ZSA w Brwinowie zamieszkuje osiem rodzin. Są to emeryci, byli nauczyciele. W 2005 roku władze powiatu pruszkowskiego pozbawiły ich miejsca pracy, likwidując szkołę. Dzisiaj szykują się do kolejnego przetargu, którego konsekwencją może być pozbawienie dachu nad głową. Szkoda, że władze powiatu nie pochyliły się nad problemem nieco niżej i oprócz przepisów prawno-administracyjnych i procedur nie dostrzegają… ludzi.

http://www.kurierpoludniowy.pl

1 komentarz na temat Brwinów: Lokatorzy sprzedani z nieruchomością

Samowola zarządów nie tylko na państwowym – przypadek Piotra M.

December 12, 2009 - 10:56 pm

Na tych łamach dużo już pisaliśmy o samowoli urzędników państwowych. Pisaliśmy o tym, jak odmawiają udzielania podstawowych informacji powołując się na nieistniejące lub nie dotyczące sprawy przepisy, opisywaliśmy już jak organizują fikcyjne przetargi i realizują remonty, które zobaczyć można tylko na papierze. Jak się okazuje, arogancja i poczucie bezkarności nie jest wyłącznie specyfiką urzędników państwowych.

Ustawa o własności lokali z 1994 r. utworzyła możliwość wyłaniania przez właścicieli lokali zarządów powołanych do zarządzania nieruchomością wspólną. W praktyce, wystarczy by jeden lokal w nieruchomości należącej do miasta został wykupiony, by powstała w sposób zupełnie automatyczny wspólnota mieszkaniowa. Nie wykupione lokale w danej nieruchomości pozostają własnością Gminy i zachowuje ona głos przy wyborze Zarządu i na zebraniach właścicieli Wspólnoty. Najczęściej spotykana sytuacja to taka, gdy mieszkańcy (ci którzy mają akt własności swoich lokali) wybierają ze swojego grona przedstawicieli Zarządu, uchwalają plan gospodarczy i powierzają Zarządowi realizację zaplanowanych remontów i innych prac związanych z utrzymaniem nieruchomości.

W teorii, oddanie mieszkańcom władzy nad nieruchomością wydaje się dobrym pomysłem. Co w końcu może być gorszego, niż samowola zarządu państwowego? Okazuje się, że może być jeszcze gorzej, gdy do władzy w zarządzie Wspólnoty dostanie się nieuczciwa osoba.

Przykładem takiej sytuacji jest zarząd, który od kilku lat sprawuje władzę nad nieruchomością przy ul. Targowej 70 w Warszawie. Wszystkie wady, które powinny w teorii być związane tylko z zarządem państwowym, powtarzają się w skali zarządu Wspólnoty. W tym przypadku, do zarządu wspólnoty dostał się pan Piotr M. (według danych w rejestrze zarządców nieruchomości posiadający licencję zarządcy nr. 10150). Bardzo szybko okazało się, że mieszkańcy nie mogą liczyć na rzetelne rozliczenie kosztów przeprowadzanych remontów, pozbawiani są możliwości wglądu do dokumentacji finansowej wspólnoty i uniemożliwia się im kontakt z księgową wspólnoty.

Samowola zarządów nie tylko na państwowym – przypadek Piotra M. – czytaj dalej …

2 komentarzy Samowola zarządów nie tylko na państwowym - przypadek Piotra M.

Gazeta “Wolna Praga”

September 21, 2009 - 8:12 pm

Skomentuj Gazeta "Wolna Praga"

Jak Jakubiak wprowadził wszystkich w błąd i miasto obniżyło kryterium dochodowe dla mieszkań komunalnych

August 5, 2009 - 11:46 pm

Hańba Rady Warszawy

W zeszłym miesiącu opisaliśmy jak Rada Miasta przekonała publiczność, że przyjęła korzystną dla lokatorów zmianę w zasadach dotyczących maksymalnego dochodu osiąganego przez osoby, które mogą starać się o lokale komunalne lub socjalne. Dali wszystkim do rozumienia, że maksymalny dochód został podwyższony, gdy w rzeczywistości maksymalny dochód kwalifikujący lokatorów do najmu mieszkań komunalnych został obniżony.
Jak Jakubiak wprowadził wszystkich w błąd i miasto obniżyło kryterium dochodowe dla mieszkań komunalnych – czytaj dalej …

2 komentarzy Jak Jakubiak wprowadził wszystkich w błąd i miasto obniżyło kryterium dochodowe dla mieszkań komunalnych

Top