English | Deutsch
Zdjęcie pochodzi z blogu warszawa78.blox.pl

Historie lokatorów

Kolejna ofiara polityki miasta

September 21, 2012 - 7:59 am

W dniu wczorajszym odbył się pogrzeb lokatorki, która zmarła w wyniku stresu wywołanego przez niesprawiedliwe wypowiedzenie umowy najmu przez Zakład Gospodarowania Nieruchomościami w dzielnicy Bielany.

W czerwcu, ZGN wypowiedziało umowę najmu pod pretekstem braku zgody właściciela (miasta) na zamieszkiwanie w lokalu najbliższej rodziny. Nie przeszkadzało to jednak administracji w pobieraniu opłat za wszystkie przebywające w lokalu osoby.

Komitet Obrony Lokatorów wystąpił w obronie poszkodowanej lokatorki i jej rodziny, jednak parę dni po tym jak zgłosiła się na dyżur Komitetu, lokatorka doznała zawału. W wyniku interwencji KOL, wypowiedzenie umowy najmu zostało cofnięte. Stało się to w czasie, gdy lokatorka walczyła o życie. Niestety za późno. Lokatorka zmarła 3 września, nie odzyskawszy nigdy przytomności.

6 komentarzy Kolejna ofiara polityki miasta

Dramat lokatorów na ul. Strzeleckiej 44

June 11, 2012 - 9:50 am

2012-06-10-114312Lokatorzy kamienicy przy ul. Strzeleckiej 44 na warszawskiej Pradze od stycznia nie mają wody. Kamienica została oddana wraz z lokatorami prywatnym właścicielom. W zimie doszło do awarii pionów wodnych, jednak administratorka pracująca dla właścicieli budynku uznała, że nie warto się tym zajmować, bo i tak przecież lokatorów trzeba “wykurzyć”. By przyspieszyć jeszcze bardziej rozpad budynku, właściciele zaczęli burzyć wewnętrzne ściany, co powoduje osuwanie się części budynku.

W piwnicy od miesięcy zalega woda z fekaliami, biegają po niej szczury. Lokatorzy próbowali wezwać na pomoc SANEPID, jednak nie uzyskali żadnej reakcji zwrotnej. Władze Dzielnicy oczywiście od dawna spisały lokatorów na straty. Poniżej, film przedstawiający historię lokatorów.

29 komentarzy Dramat lokatorów na ul. Strzeleckiej 44

Łochowska 12 walczy!

June 5, 2012 - 12:19 pm

lochowska1Kamienica przy ul. Łochowskiej 12, została zbudowana w 1937 r. przez Marię i Władysława Szmagalskich. W czasie działań wojennych na Pradze Północ została częściowo zniszczona. Po wojnie została odbudowana i zasiedlona przez lokatorów kwaterunkowych. Obecny stan kamienicy jest opłakany. Budynek jest w złym stanie technicznym, a Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego orzekł o konieczności przeprowadzenia remontu w okresie 18 miesięcy od daty wydania decyzji (tj. 22.11.2011 r.).

Mieszkania w kamienicy są zagrzybione i mają naloty pleśni na zawilgoconych ścianach. W piwnicy są stemple podtrzymujące strop, a na strychu stempel podtrzymujący belkę dachową. Jak w większości kamienic, brak centralnego ogrzewania i ciepłej wody – wszystko na energię elektryczną. Jak by tego było mało, do budynku są zgłoszone roszczenia spadkobierców dawnych właścicieli.

Niektórzy uważają, że powinniśmy się poddać i czekać na reprywatyzację. Ale nie, na szczęście postanowiliśmy walczyć. Pierwszym krokiem było powiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez Zakład Gospodarowania Nieruchomościami w dzielnicy Praga-Północ w wyniku zaniedbań zarządcy budynku. Drugim krokiem było powiadomienie PINB-u o pogarszającym się stanie technicznym budynku po zimie (dwukrotnie pękały rury wodno-kanalizacyjne w pustostanach – zalewając stropy).

W dniu 28 maja odbyła się kontrola stanu technicznego kamienicy przez PINB. Czekamy na dalsze decyzje. Obraz mieszkań po zimie był szokujący!

Jako lokatorzy, powinniśmy walczyć z dziką reprywatyzacją i przestać się bać kamieniczników. Pragnę podziękować działaczom KOL-u za pomoc udzieloną zarówno mnie, jak i lokatorom z mojej kamienicy.

Anna Kutyńska z Łochowskiej 12

lochowska2lochowska3

3 komentarzy Łochowska 12 walczy!

Atak kamienicznika na mieszkańców budynku przy ul. Dzierzby

March 18, 2012 - 11:41 pm

dzierzby-bramaDwa lata media donosiły o nielegalnych działaniach kamienicznika, który odciął dopływ wody do kamienicy na ul. Dzierzby 12, na warszawskim Ursynowie, w celu pozbycia się mieszkańców przejętej przez niego kamienicy. Mieszkańcy nie chcieli wtedy dopuścić do odcięcia wody i przez dwie godziny blokowali odjazd auta Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji. W końcu, w wyniku nacisków medialnych, przedsiębiorstwo ponownie podłączyło wodę mieszkańcom. Jak donoszą mieszkańcy, we wtorek rano doszło do zorganizowanego ataku na kamienicę. Poniżej, opis sytuacji, który został nadesłany przez lokatorów.

We wtorek rano zostaliśmy wyrwani ze snu hukiem dochodzącym z ulicy. Gdy wyjrzeliśmy przez okna, zobaczyliśmy przed posesją pełno ludzi ubranych na czarno i w kaskach, a kilku osobników ciężkimi młotami niszczyło zamkniętą na stałe bramę. W szoku zaczęliśmy się ubierać i alarmować sąsiadów. Była godzina 6:00.

Wybiegliśmy na podwórko gdzie zobaczyliśmy ludzi wnoszących elementy blaszanego ogrodzenia i asystujących im potężnych typów ubranych na czarno bez żadnych emblematów. Wszyscy próbowaliśmy stawić opór i nie pozwalaliśmy przejść dalej napastnikom, lecz ci zaczęli nas popychać i szarpać kontynuując najazd. Jeden z tych ludzi miał na sznurze dużego, agresywnego psa wilczura, którym byliśmy szczuci do tego stopnia, że skoczył na dwójkę lokatorów i przewrócił ich na ziemię.

Po jakimś czasie zjawił się patrol Policji, który nakazał wstrzymanie wszelkich działań, a następnie wysłuchali obu stron, po czym zdecydowali, że przedstawiciel każdej ze stron ma zabrać ze sobą wszystkie dokumenty świadczące o jego racji w tym sporze i w tej chwil udać się z nimi na Komisariat Policji na Ursynowie w celu wyjaśnienia sytuacji. Nie zgodziliśmy się na takie wyjście, ponieważ musieliśmy bronić posesji przed napastnikami, a Policja zostawiłaby pięciu mieszkańców sam na sam z dwudziestoma napastnikami.

Wkrótce napastnicy zaczęli grodzić teren, nie bacząc na obecność policjantów na posesji. Nastąpiła kolejna szarpanina z napastnikami, podczas której jeden z lokatorów otrzymał bardzo silny cios w brzuch. Pozostali, byli brutalnie odpychani i przewracani na ziemię. Widząc nasz zdecydowany opór kolejna grupa ludzi zaczęła wnosić elementy ogrodzenia z drugiej strony kamienicy. Jeden z lokatorów zastawił wjazd swoim samochodem, co uniemożliwiło napastnikom wnoszenie ogrodzenia. Na podwórku w różnych częściach co chwilę wybuchały ogniska starć, nadal byliśmy szarpani i popychani, a że miejsce „akcji” było bardzo mokre i już rozdeptane to kończyło się na naszych wielokrotnych upadkach w błoto.

Po pewnym czasie przyjechali, naczelnik, kierownik oraz zastępca komendanta Komisariatu na Ursynowie. Po wysłuchaniu obu stron, okazaniu wszystkich dokumentów itd. Policjanci naradzali się co mają w takiej sytuacji zrobić. W tym momencie prezes firmy podającej się za właściciela nieruchomości, w asyście „ochrony” wszedł na posesję i nic nie robiąc sobie z obecności policjantów na podwórku, nakazał kontynuowanie prac ogrodzeniowych.

Wywiązała się kolejna szarpanina z napastnikami. W pewnej chwili, gdy lokator chciał zastąpić drogę niosącym tuż przy kamienicy ogrodzenie ludziom, jeden z „ochroniarzy” wykręcił mu rękę i złapał od tyłu ręką ściskając za szyję zaczął dusić. Widząc że zaczyna tracić przytomność, inna lokatorka, podbiegła i uderzyła bandziora w twarz, co ten musiał odczuć, gdyż puścił Piotrka, a sam powiedział – „ zajeb**** cię tu kur****”.

Po tym zajściu, bandyta „dusiciel” odgrażał się słowami „powiedz tej w białym, że tej ręki jej nie daruję” oraz „jesteś już załatwiona ”, a także pokazał Grażynie gest, znaczący poderżnięcie gardła. Cały czas był agresywny i wymachiwał nam przed oczami rękoma i odgrażał się. Wszystkiemu przyglądał się kamienicznik.

W tym czasie nadjechały dwa duże radiowozy i na teren posesji weszło ok. 15 policjantów z oddziałów prewencji otaczając budynek od strony podwórka. Wówczas sytuacja została opanowana i najeźdźcy zaprzestali wnoszenia ogrodzenia. Naczelnik poinformował, że wezwał inspektora z Nadzoru Budowlanego, który wypowie się w sprawie konfliktu. Zaprotestowaliśmy, ponieważ żaden urzędnik nie stoi ponad prawem i nie może wydawać wyroków – a sprawy Sądowe są w toku.

Przyjechał inspektor Powiatowego Urzędu Nadzoru Budowlanego i rozpoczął zapoznawanie z dokumentami inwestora i planami budowy. Po jakimś czasie, inspektor powiedział: “Dokumenty inwestora są w porządku, orzełki na pozwoleniach są, można budować, a sprawa wejścia na posesję nie leży w moich kompetencjach”.

Stanowczo zaprotestowaliśmy i powiedzieliśmy, że pozwolenie na budowę zostało wydane wbrew prawu, na co wskazuje między innymi niezgodne z prawem budowlanym wytyczenie dojazdu, którym włamali się „budowlańcy”, a który powinien wynosić 4,8 m. szerokości, a w rzeczywistości jest 3, 1 m. , ponadto toczące się postępowania karne przeciwko podającemu się za właściciela, a także trwające sprawy o zasiedzenie części nieruchomości przez mieszkańców kamienicy.

Inspektor po wysłuchaniu naszych uwag poszedł zmierzyć szerokość wjazdu, obejrzał jeszcze raz dokumentację, po czym ogłosił, że „w tej chwili wstrzymuje budowę, ale …GRODZIĆ MOŻNA”. Jednocześnie inspektor zaczął pouczać kamienicznika, że ten może kupi lub dogada się z sąsiadem z pustej działki obok, aby mógł na budowę wjechać przez tamtą nieruchomość.

Na te słowa tylko czekał “właściciel” – kiwnął ręką i nakazał wnosić ogrodzenie. Ponownie rozpoczął się nasz dramat, gdyż zdaliśmy sobie sprawę, że nawet dla Policji słowa urzędnika są ponad prawem i mamy coraz mniejsze szanse na obronę. W tym jeden z lokatorów krzyknął do inspektora, że postawienie płotu jest równoznaczne z rozpoczęciem budowy, bo jeśli nie można budować, to w jakim celu stawiać ogrodzenie budowy? Wtórowała mu druga lokatorka mówiąc, że w tym momencie bierze on na siebie odpowiedzialność jeśli za chwilę poleje się krew.

Inspektor wyraźnie zdenerwowany tymi argumentami nakazał wstrzymanie wszelkich działań i zobligował obie strony do stawienia się w jego biurze w dniu następnym i dostarczenie wszystkich dokumentów (co uczyniliśmy, jednak inspektora nie zastaliśmy). Po pewnym czasie napastnicy zaczęli wynosić sprzęt i elementy ogrodzenia z terenu posesji po czym wszyscy odjechali.

W całe to wydarzenie, trwającego blisko 7 godzin, zaangażowano na tak długi czas wielu policjantów, my stając we własnej obronie, będąc zdani na samych siebie, co odbiło się bardzo na naszym zdrowiu, doprowadziliśmy do zaprzestania łamania prawa, informując inspektora gdzie zostały złamane przepisy prawa i jaką bierze na siebie w tym momencie odpowiedzialność.

Wielu mieszkańców ul. Dzierzby również w późniejszych rozmowach mówiło, że byli zszokowani widząc sceny jakie w tym dniu działy się na naszej posesji. Z dalszych rozmów z sąsiadami wywnioskowaliśmy, że napastnicy całą tę akcję mieli dobrze zaplanowaną, gdyż widziano ich już przed godziną piątą gdy parkowali samochody w pewnej odległości od naszej posesji, a także widzieli ludzi niosących od strony ul. Puławskiej różne elementy budowlane.

Skomentuj Atak kamienicznika na mieszkańców budynku przy ul. Dzierzby

Wykurzanie mrozem na Finlandzkiej

February 4, 2012 - 1:28 am

Na dworze minus dwadzieścia, a w domu przy Finlandzkiej na Saskiej Kępie pootwierane okna. Właściciel budynku bierze mrozem lokatorów, z którymi kilka dni temu przegrał proces o wysokość czynszu. – W środę o 8.15 rano zjawiło się dwóch mężczyzn – relacjonuje Gabriela Starosta, lokatorka z parteru. – Weszli do pustych mieszkań. Spytałam, co robią. Jeden podający się za właściciela odpowiedział, że to nie moja sprawa. Przyszli jakoby spuścić wodę z term. Wychodząc, zostawili na piętrze uchylone okna. Nikt ich nie może zatrzasnąć, bo pozamykali drzwi.

– Jak teraz temperatura spadnie poniżej 30 st. C, w całym budynku popękają rury. Gdzie ja się podzieję z dziećmi? Pod most pójdę? – pyta córka pani Gabrieli Monika Kowalska, mama chłopców w wieku czterech i pięciu lat, która oczekuje właśnie na trzecie dziecko.

W piętrowym domu przy Finlandzkiej 4, róg Lipskiej, żyją trzy rodziny. Dwie na dole, jedna na górze. Każda z nich zamieszkała tu ponad 20 lat temu, gdy budynek podlegał jeszcze komunalnej administracji. Kiedyś lokatorów było więcej. Jedni poumierali, inni się wyprowadzili i dziś z ośmiu mieszkań pięć to pustostany z kłódkami na drzwiach. W 2008 r. dom wrócił w prywatne ręce. Odzyskały go spadkobierczynie przedwojennych właścicieli, lecz zaraz sprzedały. Nieruchomość kupiła od nich spółka Portoalegre.

– Wtedy zaczęła się nasza gehenna. Nowy właściciel drastycznie podwyższył czynsz – opowiada Gabriela Starosta. Za 32-metrowe mieszkanie ze wspólnym WC na korytarzu zamiast 560 zł od grudnia 2009 r. miała płacić 1700 zł. Od sąsiadki z góry – Krystyny Szymanik – spółka Portoalegre zażądała wtedy 1860 zł. Lokatorzy zaskarżyli to w sądzie. W ostatni poniedziałek zapadł wyrok na korzyść Gabrieli Starosty.

– Sąd orzekł, że właścicielowi należy się godziwy czynsz, ale za mieszkanie w takich warunkach nie może pobierać 1700 zł. Mam nadal płacić poprzednią stawkę – mówi lokatorka. Jej sąsiadka wygrała proces już w zeszłym roku, lecz spółka złożyła odwołanie i sprawa znów wróciła na wokandę.

Dom ma świetną lokalizację. Stoi w najstarszej części Saskiej Kępy. Z jego okien widać koronę Stadionu Narodowego. Na taki adres miałby chrapkę nie jeden deweloper. Według mieszkańców, właściciel stosuje wobec nich przemyślne szykany, by jak najszybciej się ich stąd pozbyć. Najpierw odciął dopływ ciepłej wody i gazu do mieszkań, tłumacząc to niedrożną wentylacją. Przed poprzednią zimą wyłączył zaś ogrzewanie korytarza. Przed obecną – również piwnic. W ostatnich miesiącach zdarzało się zalewanie budynku wodą z odkręconych w pustostanach zaworów. W grudniu zniszczone zostały piwniczne okienka i podziurawiony dach domu. Lokatorzy oskarżają o to pracowników Portoalegre.

– W połowie grudnia przyszedł do mnie pan z tej firmy i powiedział: “I tak nie będziecie tu mieszkać”. Chcą nas wykończyć – mówi Krystyna Szymanik.

Z Portoalegre “Gazeta” próbowała się skontaktować przez dwa dni. Telefon milczał, w siedzibie przy Koszykowej nikt nie otwierał. W końcu z zagranicy oddzwonił Mirosław Aleksander. To właśnie jego rozpoznali mieszkańcy w środę rano, gdy były otwierane okna. – Przeciw lokatorom wytoczyliśmy sprawę karną. Nie chcę udzielać informacji, gdy toczy się postępowanie prokuratorskie – oznajmił.

Pytamy, dlaczego naraża zdrowie mieszkańców? – Jeśli “Gazeta Wyborcza” chce się zajmować otwartymi oknami w prywatnych mieszkaniach, to proszę bardzo – odpowiedział z ironią w głosie Mirosław Aleksander. – Możemy porozmawiać, ale dopiero za dwa tygodnie, kiedy wrócę do Polski.

Lokatorzy jeszcze w środę wezwali policję. Przyjechał patrol, spisał protokół i odjechał.

– W tej chwili to nie jest sytuacja karna. Mamy do czynienia z typowym konfliktem lokatorów z właścicielem – twierdzi podkomisarz Joanna Węgrzyniak z Komendy Rejonowej Policji na Pradze-Południe. – Nasi funkcjonariusze pouczyli mieszkańców, co w takiej sytuacji robić. Mogą próbować wezwać straż pożarną. A jeśli nie, mogą też wynająć firmę z drabiną i z zewnątrz zamknąć te okna, a właścicielowi wytoczyć proces cywilny o zwrot kosztów.

Czy lokatorom z Finlandzkiej 4 pomoże dzielnica? W urzędzie na Pradze-Południe słyszymy, że dla dwóch rodzin znajdą się niebawem zastępcze mieszkania komunalne. Starszy pan z parteru ma dostać propozycję nowego lokalu w połowie lutego.

http://warszawa.gazeta.pl/

2 komentarzy Wykurzanie mrozem na Finlandzkiej

Podpalacze przenieśli się pod Warszawę

February 4, 2012 - 1:24 am

W piątek spłonął przedwojenny drewniany dom w Świdrze. Dach nad głową straciło dziesięć rodzin.
Ogień pojawił się nad ranem przy jednym z kominów. Piętrowy dom przy ul. Jana Pawła 65 był jednym z większych drewnianych budynków Otwocka i okolic (Świder jest dzielnicą tego miasta). W ustawionych w literę H trzech skrzydłach mieszkało dziesięć rodzin, wśród nich dwie wielodzietne, w każdej po pięcioro dzieci. Meldunek w urzędzie miało 39 osób. Wszyscy byli lokatorami z kwaterunku, a dom podlegał administracji komunalnej. O przedwojennej świetności, gdy należał do prywatnych właścicieli, przypominały wycinane w drewnie dekoracje charakterystyczne dla tzw. świdermajerów.

Straż przyjechała dziesięć minut po zgłoszeniu – o 4.55. Dom już wyglądał jak pochodnia. Blisko osiem godzin z ogniem walczyło 98 strażaków z Otwocka i Warszawy. Spłonął dach i większość pomieszczeń na piętrze. Na szczęście nikt nie zginął.

Władze Otwocka podstawiły autokar, by mieszkańcy mogli się w nim ogrzać. Tych, którzy nie znaleźli tymczasowego lokum u krewnych lub znajomych, przewieziono do hotelu przy stadionie, a następnie do remizy Ochotniczej Straży Pożarnej w Otwocku-Jabłonnie, gdzie rozstawiono polowe łóżka. Tu czekają na przydział mieszkań komunalnych.

Według strażaków i urzędników spalony dom nadaje się tylko do rozbiórki. – W każdej chwili grozi zawaleniem. Nadzór budowlany nie pozwoli tam nikomu wejść – zaznacza Marta Woźniak.

W samym Otwocku jest około 300 przedwojennych drewnianych budynków. Zachowały się też w sąsiednich miejscowościach wzdłuż trasy kolejowej do Warszawy. Najpiękniejsze z nich dawne domy letniskowe, z werandami i dekoracjami, są fenomenem linii otwockiej. Zmienione po wojnie w całoroczne komunalne kołchozy, w większości są dziś w żałosnym stanie. Z każdym rokiem jest ich coraz mniej. Wiele pada ofiarą ognia. W poniedziałek spłonął opuszczony świdermajer w Radości, dwa dni później – drewniak w Otwocku (ten był akurat zadbany, w prywatnych rękach).

– Póki drewniane domy będą komunalne, ich los jest przesądzony – uważa Sebastian Rakowski, kierownik Muzeum Ziemi Otwockiej. Tłumaczy, że samorząd nie ma funduszy na ich remont, a sprzedaż tych domów inwestorom prowadzi do rozbiórki, by oczyścić działkę pod nową zabudowę. – Potrzebni są pasjonaci z dużymi pieniędzmi, bo dwa-trzy razy taniej jest wybudować coś nowego, niż odrestaurować świdermajera.

http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34862,11081638,Plona_zabytkowe_domy_w_Otwocku__W_tym_tygodniu_juz.html

Skomentuj Podpalacze przenieśli się pod Warszawę

Zalewane piwnice na ul. Okrzei – co na to ZGN?

December 18, 2011 - 11:44 pm

W wyniku zaniedbań Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami, piwnice kamienicy przy ul. Okrzei 28 są ciągle zalewane ściekami wylewającymi się z uszkodzonych pionów kanalizacyjnych. Jest to o tyle poważne, że budynek ten ma poważne uszkodzenia strukturalne, wynikające m.in. z braku zabezpieczeń przy budowie nowego Kina Praha. O tych uszkodzeniach i wątpliwej jakości “remontach” które zostały wykonane za ogromne kwoty publikowaliśmy już materiały tutaj: Remont stropów na ul. Okrzei 28

Na filmie poniżej, działacz Komitetu Obrony Lokatorów pokazuje stan dewastacji piwnic w wyniku wciąż nie usuniętej awarii.

1 komentarz na temat Zalewane piwnice na ul. Okrzei - co na to ZGN?

Zakład Gospodarowania Nieruchomościami mówi: niech się wali, co nas to obchodzi?

December 8, 2011 - 2:11 am

zdjecie0249Lokatorki z budynku przy ul. Zamoyskiego 25, w którym niedawno palił się dach, próbowały otrzymać pomoc od urzędnika podającego się za kierownika administracyjnego Andrzeja Siennickiego z Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami. Z powodu pożaru, mieszkania są zalane, a stropy w budynku są zagrożone. Ponadto, wczorajszej nocy znów podejrzane osoby próbowały dostać się na strych. Tylko dzięki czujności lokatorów udało się ich przepędzić. Jednak zagrożenie nie minęło.

Co robi w tej sytuacji Zakład Gospodarowania Nieruchomościami, do obowiązków którego należy dbanie o bezpieczeństwo mieszkańców? Andrzej Siennicki stwierdził podczas rozmowy z lokatorką, że “nic nie da się zrobić” i że trzeba czekać aż sufit całkiem się zawali i że “nie będzie tak źle”. Jednym słowem, administracja techniczna odmówiła jakiejkolwiek pomocy.

Poniżej nagranie rozmowy lokatorki z urzędnikiem:

W najbliższym czasie opublikujemy nagrania innych skandalicznych wypowiedzi urzędników dzielnicy.

zdjecie02432011-12-07-215054

2 komentarzy Zakład Gospodarowania Nieruchomościami mówi: niech się wali, co nas to obchodzi?

Zabytek z lokatorami przekazany spółce Elektrim ma zostać wyburzony

December 4, 2011 - 5:39 pm

2011-12-04-123402-1Dziś na ul. Sierakowskiego na warszawskiej Pradze odbył się protest w sprawie wyburzenia zabytkowej kamienicy, która została przekazana przez władze miasta spółce Elektrim w ramach transakcji związanej z budową Mostu Świętokrzyskiego. Kamienica ma być wyburzona pod budowę ambitnego projektu ekskluzywnej dzielnicy.

Protest zorganizowany przez Zespół Opiekunów Kulturowego Dziedzictwa Warszawy ZOK dotyczył ochrony zabytku, jakim jest kamienica przy ul. Sierakowskiego 4. Do protestu dołączył Komitet Obrony Lokatorów, by przypomnieć o aspekcie lokatorskim sprawy. Lokatorzy kamienicy zostali przekazani spółce Elektrim wraz z dobrodziejstwem inwentarza i nie otrzymali od Gminy lokali zamiennych, jak przewiduje ustawa. Zamiast tego dostali nakazy eksmisji. Wyszło na jaw, że w dokumentach dotyczących przekazania budynku spółce Elektrim widniała nieprawdziwa informacja, że budynek jest niezamieszkały.

2011-12-04-123218Poniżej wywiad wideo z jedną z lokatorek kamienicy. Lokatorka opowiedziała o próbie podpalenia budynku, co jest bardzo niepokojące w świetle wielu innych podpaleń, do których dochodzi ostatnio na Pradze.

Oto treść ulotki rozdawanej podczas protestu:


2 komentarzy Zabytek z lokatorami przekazany spółce Elektrim ma zostać wyburzony

Kłodawa: Zamurowano 80-letnie małżeństwo w mieszkaniu

December 2, 2011 - 5:05 pm

Ponad 80-letnie małżeństwo zamurowano na parterze budynku. Z mieszkania nie ma innego wyjścia jak przez okno. Wcześniej właściciel, do którego należy klatka schodowa zburzył schody – informuje TVP Info. Smaczku sprawie dodaje fakt, że współwłaścicielką kamienicy jest miejska radna.

Właściciel tłumaczy, że schody były w tak złym stanie, że musiał zburzyć, żeby nikomu nie stała się krzywda. – Jeżeli ktoś zupełnie ze spokojem zamurowuje takich ludzi, to ja nie mam co powiedzieć. Dla mnie to nie jest ludzkie – mówi burmistrz Kłodawy.

Zobacz materiał filmowy.

Skomentuj Kłodawa: Zamurowano 80-letnie małżeństwo w mieszkaniu

Top