Fenix dalej czyści kamienicę przy ul. Nowogrodzkiej
Spółka Fenix, najszerzej znana z afery z reprywatyzacją kamienicy przy ul. Noakowskiego 16, czyści z lokatorów kolejną kamienicę w Śródmieściu. O sprawie pisaliśmy już dwa lata temu. Wtedy, m.in. dzięki naszej interwencji, za którą poszły publikacje w “Gazecie Wyborczej”, niszczące remonty obliczone na wykurzanie lokatorów zostały na pewien czas wstrzymane.
Nic sobie nie robiąc z coraz bardziej nagłaśnianego skandalu z dziką reprywatyzacją w Warszawie, Fenix zaczął znów niszczyć budynek. Wybite zostały ogromne otwory w ścianach, a okna zostały zamontowane tak, by przez szpary dostawał się wiatr. Budynek jest więc dobrze przygotowany na wykurzanie lokatorów za pomocą zimna.
Poniżej wywiad z panią Alicją, która mieszka obok zdemolowanego przez spółkę lokalu.
Skomentuj Fenix dalej czyści kamienicę przy ul. Nowogrodzkiej
Nowi biedni – czyli dla kogo będzie mieszkalnictwo „społeczne”
W dniu 27 września odbyła się prezentacja projektu remontowanej kamienicy przy ul. Stalowej 29. Na prezentacji wystąpili wiceprezydent Miasta Michał Olszewski, Joanna Erbel z Fundacji Blisko oraz Adam Godusławski, Prezes TBS Warszawa Południe. Komitet Obrony Praw Lokatorów odwiedził spotkanie, aby skonfrontować machinę propagandową Miasta z rzeczywistością.
Następnego dnia pojawiła się informacja prasowa, że Miasto remontuje 23 budynków dla ludzi o niskich dochodach. Niestety ich definicja „niskich dochodów” jest dość zaskakująca. Te budynki będą należeć do TBSów i w związku z tym kryterium dochodowe dla 1 osoby będzie wynosić 7265,03 zł i 10897,54 zł dla 2 osób. Czyli dla singla kryterium będzie około 350% wyższe niż w przypadku lokalu komunalnego.
Włodarzom Miasta zależy, aby promować swój wizerunek i mówić o tym, jak to rzekomo „pomagają” ludziom o niskich dochodach. Z tym, że traktują osoby zarabiające 7 tysięcy jak osoby z niskim dochodem (zgodnie z mottem Elżbiety Bieńkowskiej: „za mniej niż 6 tysięcy pracuje tylko idiota”).
Sprawdziliśmy oświadczenie majątkowe wiceprezydenta. Ostatnie, które znaleźliśmy (nieaktualne, ale nowszych nie da się znaleźć) pokazuje, że tylko z tytułu pracy jako wiceprezydent, Olszewski otrzymuje ponad 20 tys. zł miesięcznie. Jeszcze ma ciepłą posadę w Radzie Nadzorczej spółki Metro Warszawskie – czyli 24-25 tys. co miesiąc. Tak, dla takich panów, 7 tys. to jest prawdziwa bieda.
Olszewski i Prezes Godusławski publicznie nie chcieli mówić o tych kryteriach. Pytaliśmy ich wprost, ale unikali odpowiedzi. Godusławski tłumaczył jedynie, że to jest ustalone w ustawie i dopiero jak podaliśmy konkretne liczby z ustawy, przyznał rację. Godusławskiego także pytano, ile będą kosztować te remonty i jak to wygląda w porównaniu do wydatków na budownictwo komunalne i socjalne dla osób o naprawdę niskich dochodach. Nie był w stanie podać konkretnych liczb i kosztów danej inwestycji i stwierdził, że jeszcze nie wie ile to ma kosztować.
Skandalicznym faktem jest to, że osoby naprawdę potrzebujące pomocy Miasta pozostają w beznadziejnej sytuacji. Lokatorzy reprywatyzowanej kamienicy przy ul. Brzeskiej, którzy mają niskie dochody, nie mogą nawet trafić na listę oczekujących na lokale, mimo że nie są w stanie płacić narzuconych im czynszów. Tak więc zadłużają się. Lokatorzy reprywatyzowanych kamienic, należących do spółki czyścicieli Feniks, mają czynsze na poziomie 30 lub 40 zł za metr. Teraz chcą im narzucić 60 zł za metr. Więc są ludzie, którzy mają czynsz w wysokości 3000 zł, przekraczający ich dochód i nie dostają pomocy lub czekają w kolejce. Z drugiej strony, niektórzy szczęśliwi „nowi biedni” z zarobkami rzędu 7 tys. mogą wynająć kawalerkę za mniej więcej 500 zł za miesiąc.
Gdzie się podziała jakakolwiek zasada pomocy najbardziej potrzebującym? To nie jest tak, że jesteśmy przeciw mieszkalnictwu dla ludzi o średnich dochodach. Oni też potrzebują sensownych ofert najmu, których wolny rynek im nie dostarcza. Ale w pierwszej kolejności powinno się zadbać o ludzi będących w większej potrzebie, mających bardzo niskie dochody, m.in reprywatyzowanych lokatorów. Dopiero jak ich potrzeby zostaną zaspokojone, możemy pomyśleć o tych, którzy zarabiają 5 tys. lub więcej. Bo prawdę mówiąc, dla tych najuboższych każdy dzień bez pomocy, to zagrożenie bezdomnością i narastanie ogromnego zadłużenia. Oni po prostu nie mogą czekać. Natomiast, osoba zarabiająca 7 tys. zł może sobie wynająć mieszkanie na wolnym rynku. Frazę „proszę sobie wynająć mieszkanie na wolnym rynku” słyszeliśmy już setki razy z ust urzędników i polityków w odniesieniu do lokatorów, którzy o 100 zł przekraczali kryterium dochodowe dla lokali komunalnych. Drodzy urzędnicy, jeśli ktoś kto zarabia odrobinę więcej niż pensja minimalna jest waszym zdaniem w stanie wynająć mieszkanie na wolnym rynku, to tym bardziej osoba zarabiająca 7 tys. będzie w stanie to zrobić.
Lokatorów starał się uspokoić specjalista od PR-u, wiceprezydent Olszewski. W odniesieniu do puli lokali komunalnych, Olszewski zdradził, że Miasto może podnajmować lokale z TBS-ów lokatorom komunalnym. To też sposób, by uniknąć budowy nowych domów komunalnych. Nie podano żadnych szczegółów (ile będzie takich lokali?) więc trudno powiedzieć czy jest w ogóle o czym rozmawiać.
Ukraść biednym, aby dać bogatym – tak wygląda polityka gentryfikacji w Warszawie.
Skomentuj Nowi biedni – czyli dla kogo będzie mieszkalnictwo „społeczne”
Czy Włochy oddadzą kolejną kamienicę czyścicielom?
Odwiedziliśmy dziś mieszkańców ul. Promienistej 18. Ich sytuacja może wkrótce stać się bardzo nieciekawa, gdyż władze Dzielnicy zamierzają przekazać zarząd nad kamienicą znanemu czyścicielowi Piotrowi Lizakowi. Lizak znany jest ze swoich “dokonań” na ul. Targowej 47 w Łodzi oraz na ul. Potrzebnej 9 we Włochach.
Zdziwienie budzi fakt, że osoba posiadająca tylko 10% udziałów w budynku otrzymuje wsparcie władz Dzielnicy, mimo że działalność tej osoby jest powszechnie znana. Przypomina się tu wsparcie innych polityków dla czyścicieli (pamiętamy ujawnione przez prasę wsparcie Podsekretarza Stanu, Piotra Stycznia, dla Marka Mossakowskiego). Jak widać, tego typu układy są bardzo powszechne.
Skomentuj Czy Włochy oddadzą kolejną kamienicę czyścicielom?
Lokatorzy z ul. Ziemowita opowiadają
Lokatorzy z ul. Ziemowita 4 i 4a opowiadają o tym, jak są traktowani przez urzędników. Po przejęciu kamienicy przez prywatnego właściciela, otrzymali podwyżki czynszów, których nie będą w stanie płacić ze względu na swoją sytuację materialną.
W Urzędzie Dzielnicy nie chcą ich uznać za lokatorów wrażliwych i odmawiają im prawa do lokali komunalnych. Mało tego, urzędnicy zachęcają ich do celowego zadłużania się, w nadziei, że dzięki temu otrzymają wypowiedzenie umowy najmu i że ich wniosek o lokal zostanie rozpatrzony pozytywnie.
Skomentuj Lokatorzy z ul. Ziemowita opowiadają
Stop wysiedlaniu Prażan!
Protest przeciwko niszczeniu praskiej społeczności, gwałceniu praw lokatorów oraz wysiedlaniu Prażan.
Wtorek 27.09, o godz. 17:30 na ul. Jagiellońskiej 54 (pl. Hallera)
Kamienica przy ul. Stalowej 29 jest jednym z czołowych projektów gentryfikacji dzielnicy Praga-Północ. Projekt ten powstaje z lekceważeniem praw lokatorów oraz w ramach oczyszczania Pragi z osób niezamożnych.
Pięć lat temu, lokatorzy kamienicy zostali wysiedleni z powodu złego stanu budynku. Taka jest sytuacja wielu budynków w dzielnicy (jednak są ludzie, którzy mieszkają w dużo gorszych). Jeśli budynek wymaga remontu i nie da się go przeprowadzić z lokatorami w środku, Miasto powinno wykwaterować ich na okres nie dłuższy niż rok i po zakończonym remoncie przywrócić ich do zajmowanych wcześniej lokali, w ramach tej samej umowy najmu. To znaczy, gdyby Miasto zamierzało przestrzegać prawa. Na ul. Stalowej i w wielu innych sytuacjach, urzędnicy obeszli jednak te przepisy przez zaniedbanie remontów w odpowiednim czasie. Gdyby Miasto chciało remontować ten budynek dla dotychczasowych mieszkańców, miało możliwość to zrobić. Jednak tego nie chciało.
Plany gentryfikacyjne, nazwane, aby zamydlić ludziom oczy, „rewitalizacją”, polegają na tym, aby wykurzyć jak najwięcej niezamożnych osób z dzielnicy, aby otworzyć przestrzeń dla innych – bogatych, średniozamożnych, oraz tych, którzy będą im dostarczać atrakcji i rozrywki – artystów i restauratorów, itd. W pierwszej kolejności, wyrzuceni ze swoich domów zostaną lokatorzy mieszkań komunalnych i socjalnych. Ich domy zostaną albo zreprywatyzowane lub przekształcone w coś innego, np. w TBSy. Tak właśnie się stało z kamienicą przy ul. Stalowej 29.
Ludzie, którzy uczciwie pracowali, płacili czynsz, czekali dekady, aby miasto rozpoczęło remonty swoich budynków. Lokatorzy często sami remontowali swoje lokale, aby móc tam w ogóle zamieszkać, inwestując swoje pieniądze i czas. Teraz, kiedy budynki nareszcie będą remontowane, okazuje się, że to nie dla nich. Nie wiadomo jaka część lokatorów może zostać na Pradze i cieszyć się remontowanymi budynkami, ale podobne programy rewitalizacyjne w Łodzi wyczyściły do 70% lokatorów z zajmowanych przez nich mieszkań.
TBSy na Stalowej będą przeznaczone dla ludzi o kilka razy większych dochodach, niż osoby korzystające z zasobów Miasta. Obecnie kryterium dla TBSów, to – dla 1 osoby – 7265,03 zł, dla 2 osób – 10897,54 zł, dla 3 osób – 13319,22 zł i dla 4 osób – 15740,90 zł. Czynsze będą także kilka razy wyższe. Budynek będzie posiadać 12 lokali mieszkalnych. Przed remontem posiadał 13.
Niestety, pomocy w tym odrażającym procesie oczyszczania Pragi z dotychczasowej społeczności, na korzyść lepiej usytuowanych klas, udziela też Fundacja Blisko, prowadzona m.in. przez pseudo-lewicowo-społeczną aktywistkę, Joannę Erbel. Jej zadaniem jest sprzedanie tego procederu liberałom, hipsterom i części kulturalnej elity jako czegoś fajnego – wielopokoleniowej kamienicy. Oczywiście większość kamienic na Pradze już jest wielopokoleniowa. Ale tu chodzi o kreowanie pozytywnego wizerunku czegoś, co w ogóle nie powinno mieć miejsca.
Stalowa 29, to nie jest jedyny problem na Pradze. Nieco dalej (już w dzielnicy Praga-Południe), lokatorom z ul. Lubelskiej 30/32 też grozi wysiedlenie z dzielnicy. Kamienica już została remontowana kilka lat temu, ale teraz urzędnicy planują wyrzucenie lokatorów, z których większość mieszkała tam całe życie, aby zrobić miejsce dla pracowni dla artystów.
Znowu mamy do czynienia z czyszczeniem Pragi z lokalnej społeczności. Elity tego miasta chcą zasiedlić naszą dzielnicę i mieć w niej inne atrakcje, innych ludzi. Nadużywają swojej władzy, by przeprowadzić swoją wojnę klasową przeciw osobom gorzej usytuowanym. Procedury gentryfikacyjne, co też jest związane z bandycką reprywatyzacją, prowadzą nawet do śmierci osób starszych, które nie są w stanie wytrzymać stresu i eksmisji.
W niektórych sytuacjach lokatorzy stref, które miały być „rewitalizowane” mieli nadzieje, że wreszcie będą mieszkać w warunkach normalnych dla XXI wieku, np. będą mieli łazienki czy centralne ogrzewanie. Ale także pojawiły się nowe zwroty budynków, jak na Ks. Ziemowita. Tam ludzie nie mogą się spodziewać nowych lokali w najbliższym czasie, a Gmina nawet nie chce przyjąć od nich wniosków. Ponieważ zła polityka mieszkaniowa Miasta nie przewiduje, aby ludzie żyjący w okropnych warunkach otrzymali nowe mieszkania (chyba, że budynek jest w bardziej atrakcyjnej lokalizacji i może zostać TBSem). Ta polityka nie przewiduje, że gdy budynek zostanie zreprywatyzowany, lokatorzy automatycznie i w krótkim okresie dostaną nowe lokale. W gentryfikowanej prawej części Warszawy, są ludzie żyjący w okropnych warunkach mieszkaniowych, którzy płacą za dużo za czynsz w porównaniu do swoich dochodów, ponieważ Miasto nie buduje wystarczającej liczby mieszkań komunalnych i robi tak jak z kamienicą przy ul. Stalowej 29 – uszczupla zasoby komunalne, by tworzyć miejsce dla bardziej zamożnych.
Mówimy dość tej polityce i tym politykom! Gentryfikatorzy won z Pragi! Wysiedlenia stop!
Chcemy Pragi dla wszystkich, a nie tylko dla bogatych i elit!
We wtorek 27.09, o godz. 17:30 na ul. Jagiellońskiej 54 (pl. Hallera) odbędzie się PR-owe przedstawienie Miasta, TBSów oraz Fundacji Blisko o projekcie przy Stalowej 29 (być może też o innych projektach). Celem tego przedstawienia jest zabieganie o wsparcie elit i mieszkańców dzielnicy dla planów przekazania mieszkalnictwa komunalnego w ręce bardziej zamożnych.
Na spotkaniu będzie obecny wiceprezydent Miasta, Michał Olszewski. Olszewski przed laty miał prowadzić „dialog społeczny” z organizacjami lokatorskimi, ale kompletnie olał większość problemów, w tym informacje o nieprawidłowościach podczas warszawskich reprywatyzacji. Zamiast sprawdzić i ukrócić te nadużycia, jedynie polecił Marcinowi Bajko (już na szczęście zwolnionemu ze stanowiska za udział w machlojkach), by nam tłumaczyć, że wszystko jest w porządku.
Na spotkaniu będzie też obecna Joanna Erbel. Erbel niedawno zaczęła powtarzać kłamliwe twierdzenia Miasta dotyczące polityki lokalowej i krytykować niskie czynsze, posługując się neoliberalną retoryką rynkową. Jej rolę w gentryfikacji Pragi można określić jako użyteczną dla władz. Ma za zadanie sprzedać projekt wyczyszczenia Miasta jako coś, co stworzy fajną, zintegrowaną społeczność.
Ostatnim gościem będzie przedstawiciel TBS-ów. Chcemy podkreślić, że nie jesteśmy przeciwko TBSom, bo to stosunkowo dostępne cenowo mieszkania dla pewnej części społeczeństwa, która oczywiście powinna mieć więcej ofert. Natomiast stanowczo sprzeciwiamy się procesowi przekształcania mieszkań komunalnych i socjalnych dla niezamożnych na TBSy. Sprzeciwiamy się też wysiedlaniu mieszkańców z dzielnic, by zrobić miejsce dla osób z innych klas społecznych.
Zapraszamy lokatorów komunalnych, zreprywatyzowanych i innych, którzy chcą wyrazić swój sprzeciw, aby byli obecni na spotkaniu i skonfrontowali władzę i przedstawicieli elit z rzeczywistością.
Skomentuj Stop wysiedlaniu Prażan!
Symboliczne mikrozmiany to za mało! Konfrontując dyskurs Miasta i elit z rzeczywistością
Niniejszy artykuł jest inspirowany nie tylko ogólną sytuacją warszawskich lokatorów, ale także stanowi bezpośrednią odpowiedź na artykuł Joanny Erbel opublikowany dwa tygodnie temu w Dzienniku Opinii. Z kolei jej artykuł jest, przynajmniej w części, krytyką oświadczenia Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów, opublikowanego na tym samym portalu. Artykuł Erbel jest zatytułowany „Ustawa Reprywatyzacyjna to za Mało”. Pomimo obiecującego tytułu, artykuł jest o tyle niepokojący, że powtarza wiele twierdzeń, które są moim zdaniem całkowicie niezasadne i służą jedynie dezinformowaniu opinii publicznej o faktycznej sytuacji warszawskich lokatorów.
Nie jestem osobą promowaną przez elity tego miasta, więc pozwolę sobie przedstawić się czytelnikom. Od wielu lat jestem działaczką społeczną i jedną z założycielek Komitetu Obrony Praw Lokatorów. Od lat działamy w obronie osób pokrzywdzonych przez złą politykę rządu i miasta, walczących o swoje fundamentalne prawa, o dach nad głową. Te osoby często spotykają się ze skandalicznym traktowaniem ze strony czyścicieli kamienic, ale także ze strony urzędników Ratusza i Dzielnic. Niestety, skala krzywd doznawanych przez lokatorów w tym mieście jest masowa. Spotkałam się dosłownie z tysiącami ludzi, którzy borykają się z dramatycznymi problemami.
Inne organizacje lokatorskie działające w stolicy spotykają się z podobnymi przypadkami. Od wielu lat przekazywaliśmy władzom informacje o problemach w polityce mieszkaniowej, ale reakcja Miasta nigdy nie była odpowiednia do wagi problemu. Zwykłe rozwiązywano pojedyncze przypadki, które dawaliśmy jako przykład, czy wprowadzano kosmetyczne poprawki, które nijak się miały do powagi i skali problemu.
Niestety, Joanna Erbel w swoim tekście jedynie powtarza PRowe tezy urzędników Miasta i nie oferuje czytelnikom żadnych informacji na temat tego, jak w praktyce działa polityka mieszkaniowa w Warszawie. Pozwolę sobie więc zwrócić uwagę na niektóre fakty, które wpływają na naszą ocenę sytuacji.
Joanna Erbel, pisząc prawie jak rzecznik władz Miasta, tłumaczy nam:
“Obecnie kolejka do mieszkań komunalnych w Warszawie wynosi 3900 osób. Jednak co roku do zasobu komunalnego trafia około 1,5-1,8 tys. osób. Widać koniec tej kolejki, nawet jeśli pojawiają się w niej nowe osoby.”
oraz:
„Na nadzwyczajnej sesji Rady Miasta wiceprezydent Michał Olszewski tłumaczył, że przy już zaplanowanych nakładach na mieszkalnictwo w ciągu trzech lat uda się zaspokoić potrzeby wszystkich lokatorek i lokatorów „dekretowych”…”
Chciałabym przedstawić dlaczego te twierdzenia nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Wyjaśnienie tego jest dość złożone, ale możemy zacząć od wytłumaczenia, na czym polegają problemy i jak błędna polityka Miasta spowodowała ogromne pogorszenie sytuacji dziesiątek tysięcy mieszkańców Warszawy. Chciałabym zacząć od propagandy sukcesu uprawianej przez władze miasta, niestety powtarzanej przez Erbel bez żadnej krytycznej refleksji.
Zacznijmy od tzw. „pomocy” dla lokatorów z reprywatyzowanych kamienic.
Erbel, zgodnie z prawdą, powiedziała, że kryterium dochodowe dla osób z reprywatyzowanych zasobów zostało powiększone. Niestety, to nie pomogło większości lokatorów, ponieważ istnieją inne problemy, które uniemożliwiają lokatorom ubieganie się o lokale komunalne. Same statystyki Miasta pokazują, że większość osób z reprywatyzowanych mieszkań nie dostała nowych lokali. W naszym przekonaniu te statystyki i tak są zmanipulowane, gdyż nie pokazują, ile osób otrzymało mieszkania komunalne o takim samym standardzie.
Z jednej strony, kryterium dochodowe zostało powiększone, ale lokatorzy reprywatyzowani musieli spełnić inne kryteria. Np. musieli mieć wypowiedzenia umowy najmu, aby starać się o te lokale. To nie jest tak, że jak ktoś dowie się, że został zreprywatyzowany, idzie do gminy, składa wniosek i dostaje nowy lokal. Większość lokatorów z tych zasobów albo nie dostają wypowiedzenia umowy najmu od razu, albo wcale.
To oznacza, że bez tego wypowiedzenia, lokator będzie musiał pozostać w lokalu o podwyższonym czynszu, często będzie się zadłużać i będzie nękany przez nowego właściciela. Taka sytuacja może trwać latami zanim lokator będzie mieć możliwość ubiegania się o nowy lokal.
Konfrontując propagandę miasta z rzeczywistością, najbardziej skutecznym sposobem, aby dostać wypowiedzenie umowy jest nie płacić czynszu ponad 3 miesiące i zadłużyć się. Dzisiaj byliśmy u grupy lokatorów z Targówka i oni relacjonowali swoje doświadczenia w Gminie, gdzie zwrócili się po pomoc (więcej o rzekomej „pomocy prawnej miasta nieco później). W Gminie dowiedzieli się, że nie mogą ubiegać się o nowe lokale, bo mają gdzie mieszkać i nie kwalifikują się do najmu. Jak starali się składać wnioski, w okienku odmówiono im nawet przyjęcia dokumentów. Jedyna wskazówka, jaką dostali od urzędników, to propozycja, by zadłużyli się u prywatnego właściciela, żeby wypowiedział im umowę najmu.
Lokatorzy, co zrozumiałe, byli wzburzeni i zdezorientowani. W kamienicy mieszka też jedna pani, która od dawna nie płaciła czynszu i ma już wyrok o eksmisję. Czeka na wskazanie lokalu socjalnego. Jak się okazuje, ta Pani ma najlepszą sytuację w budynku. Ponieważ nie płaciła czynszu. Jedna z lokatorek, bez żadnych pretensji do sąsiadki, pytała, jak to jest możliwe? Jak to może być, że my ciężko pracujemy, nigdy nie zalegaliśmy z czynszem do Gminy, a teraz, jak jesteśmy w tej sytuacji, gdzie nas za chwilę nie będzie stać na nowy czynsz, jesteśmy w gorszej sytuacji do pani, która niestety od dawna nie była w stanie płacić?
Co więcej, lokatorzy chcieli dowiedzieć się, czy jeśli się zadłużą, będą musieli ponosić konsekwencje (np. odsetki, koszty egzekucji komorniczej) i czy wtedy będą mieli gwarancję, że ich wnioski zostaną rozpatrzone pozytywnie?
Tak się składa, że znamy odpowiedź na te pytania. Bo znamy wielu lokatorów, którzy otrzymali wypowiedzenia, a mimo to urzędy odrzucają ich wnioski z najróżniejszych przyczyn. Np., lokatorzy z ulicy Brzeskiej. Składali wnioski, ale dostali odmowy, ponieważ nie mieli wypowiedzenia umowy najmu. Pomyśleli sobie, że poproszą właścicielkę, aby wypowiedziała im umowy. Tak się też stało. Po doręczeniu wypowiedzenia umowy, wrócili do gminy, składali wnioski. Ale znów dostali odmowę, ponieważ przez 3-letni okres wypowiedzenia mają gdzie mieszkać. Powiedziano im, by składali wnioski dopiero wtedy, gdy skończy się ten 3 letni okres wypowiedzenia. To znaczy wtedy, gdy nie będą mieć już żadnego tytułu prawnego do lokalu i staną się faktycznie bezdomnymi. Wtedy mogą składać wnioski. A potem czekać nikt nie wie jak długo na pozytywne rozpatrzenie wniosku, a potem jeszcze nikt nie wie jak długo na wskazanie lokalu.
Powyżej opisane dwie sytuacje nie są pojedynczymi przypadkami. Takie sytuacje zdarzają się bardzo często i możemy bez wątpienia powiedzieć, że to jest raczej norma. To, że ktoś szybko znajduje się na liście osób oczekujących na nowy przydział, to raczej wyjątek. I w międzyczasie, lokatorzy są narażeni na wysokie czynsze, niepewność i czasami nękanie ze strony właścicieli.
Ponieważ spotkaliśmy się już z setkami przypadków odmowy przyznania lokali, możemy odnieść się do twierdzenia Erbel że jest taka ilość osób czekających na lokale, że końca kolejki nie widać. A więc, Asiu… jest tylko tyle osób w kolejce, bo miasto celowo stworzyło takie zasady, które uniemożliwiają większości osób z zasobów reprywatyzowanych nawet starać się o nowe lokale. Zapotrzebowanie na te lokale jest kilka razy wyższe. Osób kwalifikujących się pod względem dochodów jest kilka razy więcej. Jak to opisałam wyżej, po prostu większość osób w potrzebie finansowej nie może spełnić innych kryteriów. Później omówimy inne przyczyny odmowy lokali. Katalog przyczyn zdaje się nie mieć końca i jest ciągle wzbogacany nowymi wymysłami urzędników.
Propaganda sukcesu Miasta polega m.in. na tworzeniu pozorów, że nie ma problemu, że sytuacja jest pod kontrolą. Z naszego doświadczenia z urzędnikami Miasta, szczególnie z takimi postaciami jak Wiceprezydent Olszewski, nawet jeśli pokażemy setki przypadków odmów, będą bronić swojej polityki i udawać, że rzeczywiście pomagają ludziom. Jednak, w naszym przekonaniu, pomoc miasta jest skierowana tylko do nielicznych i jest pozorna. Gdyby urzędnicy rzeczywiście chcieli pomóc lokatorom ze zreprywatyzowanych mieszkań, powinni od razu zaoferować im nowe mieszkania według tego samego standardu. Ale nie mogą tego robić, bo tyle mieszkań po prostu nie ma. I nie ma planów, aby zbudować ich wystarczająco na miarę potrzeb. Zamiast tego, Miasto i Gminy wymyślają nowe sposoby, aby wykreślić ludzi z listy osób oczekujących i odmówić jak największej liczbie osób.
Teraz kilka słów o tzw. „lokatorze wrażliwym”. Takie zmiany oczywiście nie były z nami konsultowane, ponieważ, gdyby były, moglibyśmy od razu powiedzieć, co jest nie tak. Pierwszym założeniem tego pojęcia było to, by emeryci i renciści mogli wnioskować o nowy lokal w sytuacji gdzie podwyższono czynsze powyżej poziomu 3% stawki odtworzeniowej, czyli obecnie 14.44 zł za metr. Wytłumaczę, jak to wygląda w rzeczywistości.
Wielu administratorów budynków i kamieniczników już zdaje sobie sprawę, że jeśli od razu wprowadzą wysokie czynsze (powiedzmy 15 zł za metr), będziemy zachęcać lokatorów do składania pozwów o uznanie niezasadności podwyżki czynszu. Tylu lokatorów złożyło takie sprawy, że kamienicznicy zaczęli wprowadzać podwyżki na poziomie, który nie może być zaskarżony (bo nie umożliwia tego ustawa), czyli na poziomie niższym niż 3% stawki odtworzeniowej. Może to być np. o jeden grosz mniej niż stawka odtworzeniowa, powiedzmy 14.43 zł za metr.
Lokatorom, którzy otrzymali czynsz w takiej wysokości odmawia się przyznania lokali, gdyż „nie są wrażliwi”.
Kilka miesięcy temu, zrobiliśmy skandal w jednej Gminie, ponieważ jedna starsza pani, która dostała odpowiedź odmowną, bo nie była „wrażliwa” miała czynsz wyższy niż jej emerytura. Po tym jak zmarł jej mąż i syn, pozostało jej dość duże mieszkanie. Zaczęliśmy mocno krytykować pojęcie „lokatora wrażliwego”. Bo kto jest „wrażliwy” jeśli nie ta pani? Jakim sukcesem była więc taka „pomoc”, z której większość ludzi i tak nie może skorzystać.
Proszę pomyślcie więc, drodzy czytelnicy. Ktoś ma czynsz na poziomie 15 zł za metr. Ma 30 metrów mieszkania, 1500 zł emerytury, jest zdrowy, ale czynsz przekracza tą magiczną liczbę, więc jest uznany za wrażliwego. Inna osoba ma czynsz 14 zł za metr, ale ma 50 metrów, nie ma centralnego ogrzewania, więc płaci za prąd, ma 1000 zł emerytury i płaci za leki… ale nie jest lokatorem wrażliwym.
Coś się ruszyło w mieście po skandalu z reprywatyzacyjną i nagle są zmiany w uchwale o najmie lokali. Niektóre są dobre. Ale oczywiście to by było zbyt wiele, oczekiwać, że ktoś z Miasta będzie z nami się spotykać i pytać o opinie organizacji lokatorskich (nie mówiąc o tym, że nowelizacja uchwały była w tajemnicy procedowana w komisjach). Nie będziemy jednak milczeć, dopóki problemy lokatorów nie zostaną kompleksowo rozwiązane, a ludzie nie zaczną być traktowani w sposób godny. Nowelizacja uchwały, na pierwszy rzut oka, wygląda dobrze, bo teraz lokatorem wrażliwym jest też osoba, który ma czynsz znajdujący się w rażącej dysproporcji do dochodu. Czyli, osoba z powyższego przykładu, z czynszem wyższym niż cała jej emerytura, nareszcie otrzyma pomoc.
Niestety, nowelizacja Uchwały jest także wadliwa. Na dzisiejszym spotkaniu z lokatorami spytano mnie, co to wszystko znaczy. Czy oni są wrażliwymi czy nie, jeśli nie stać ich na ten nowy czynsz?
No właśnie. Czy możemy odpowiedzieć na to pytanie? Czy ktoś starał się ustalić np. konkretny procent dochodu – np. 50%? 75%? Niestety prawdziwa odpowiedź jest taka: nie zdefiniowano pojęcia „rażąca dysproporcja”, więc pewnie każdy wniosek będzie rozpatrywany indywidualnie i znowu pozostawiono furtkę, by odmawiać najmu lokali. Nikt nie wie, co w przekonaniu urzędnika stanowi „rażącą dysproporcję”.
I proszę tu czytelników, żeby znowu nie powtarzali w ciemno propagandy elit, lecz pomyśleli o konkretnych przypadkach.
Lokator A z reprywatyzowanych zasobów ma czynsz 1000 zł, ale 2000 zł pensji. Lokator B w tej samej sytuacji czynszowej ma płacić 1000 zł, ale ma 1500 zł dochodu. Lokator C ma 1000 zł czynszu, ale 1300 zł pensji.
No i moi drodzy, kto tu jest wrażliwy? Większość z nas szybko odpowie, że lokator C. Ale czasem też sytuacja jest bardziej skomplikowana. Np. może lokator B jest bez centralnego ogrzewania, a lokator C ma centralne ogrzewanie. Rachunki za prąd są więc bardzo różne. Lub lokator B jest chory i ma komornika i spłaca zadłużenie. Jeśli myślicie, że Miasto bierze to pod uwagę, to pomyślcie jeszcze raz.
Dalej, powiedzmy, że wszyscy uznajemy, że lokator C jest jak najbardziej wrażliwym najemcą i musi otrzymać nowy lokal komunalny. Więc tak – lokator C, dostaje lokal gdzie zapłaci powiedzmy 8 zł za metr. Lokator B może zostaje w lokalu z czynszem 14 zł za metr. A lokator D, który zarabia 1100 zł miesięcznie, dostaje lokal socjalny i ma czynsz 4-krotnie niższy, pomimo faktu, że nie zarabia dużo mniej niż lokator C, uznawany za wrażliwego.
Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że ustalenie sprawiedliwych kryteriów (do czego wrócę nieco później), nie jest łatwe. Jednak z naszego przykrego doświadczenia wiemy, że bez konkretnego ustalenia kryterium wrażliwego lokatora, będzie niestety bardzo dużo odmów wobec osób, które faktycznie są w potrzebie. Bo dotychczas, widzimy wciąż i wciąż, że ta polityka nie działa i nie pomaga ludziom, tak jak powinna.
Dodatkowo należy zadać pytanie, dlaczego „lokatorem wrażliwym” nie jest osoba mieszkająca w tragicznych warunkach? Dzisiaj byliśmy u jednej starszej Pani, która dostała odmowę na wniosek i jej powiedziano, że ona nie jest wrażliwa, bo jej czynsz nie przekracza 14.44 zł za metr. A mieszka w oficynie, bez ogrzewania. Jak weszłam do jej „mieszkania” (bo to duże słowo), zaczęła mnie boleć głowa chyba w ciągu 5 sekund. Cały budynek jest zagrzybiony i to może powodować poważne choroby. Kobieta stara, schorowana. Jej powiedziano, że trzeba się cieszyć, są ludzie w gorszej sytuacji. Pewnie może dostać zaświadczenie lekarskie, bo chyba już straciła zdrowie, ale znamy wiele przypadków, gdzie Gmina ma to gdzieś. Nawet jeśli ktoś już jest umierający, potrafią zostawić ich w koszmarnych warunkach, bez ogrzewania, bez ciepłej wody, bez możliwości poruszania się.
Miasto rewitalizuje? Niestety ta kamienica, będąca – o dziwo – w obszarze, która ma być rewitalizowany, jakoś się nie łapie. Warunki mieszkaniowe powinny już być poprawione dawno temu. Podwyższono czynsze w 2009 r. i ogłoszono, że to będzie na remont. Ale remontowano kamienice takie, jak przy ul. Narbutta czy Radzymińskiej, tam gdzie były roszczenia i gdzie chciano zrobić prezent z publicznych pieniędzy jakiemuś dobrze ustosunkowanemu z władzami właścicielowi. Innych kamienic się nie remontuje „bo mogą być roszczenia”. A gdy kamienice zostaną zwrócone, to już nie problem Gminy.
Chciałabym dowiedzieć się, co pani Joanna by powiedziała gdyby ona musiała w tej oficynie zamieszkać nawet na rok, bez możliwości przenocowania u lepiej usytuowanych przyjaciół, bez pieniędzy na kompleksowy remont. Jaka by była jej ocena „pomocy” miasta?
Wracając do problemu, nie przyjęto żadnej polityki, która by pomogła większości osób dotkniętych reprywatyzacją. Do niedawna, panowało takie myślenie, że lokatorzy komunalni to „roszczeniowcy”, którzy nie chcą brać kredytów, jak normalni pracowici Polacy. Takie wypowiedzi spotkaliśmy nawet u wysoko postawionych urzędników lokalówki, którzy teraz udają, że chcą poprawić sytuację. Ale sytuacja tak naprawdę już jest tragiczna, inaczej niż twierdzi Joanna Erbel. Nie widać kolejki po mieszkania, bo większość osób nawet do niej nie trafiła.
Katalog przyczyn, dla których odmówiono prawa do nowego lokalu jest naprawdę imponujący. Wśród nich są i takie: ktoś składał wniosek nie w tej Gminie. Np., mieszka w gminie X u kogoś bo nie ma lokalu, składa wniosek według miejsca przybywania w gminie X, ale dostaje odmowę z informacją, że ma składać w gminie Y, bo tam miał ostatni meldunek. Potem gmina Y odpowiada, że nie jest bezdomny, bo ma gdzie mieszkać w gminie X. Nie, to nie jest wyjątek. Ludzie tracą dach na głową, nie mają żadnego tytułu najmu, śpią kątem w kuchni siostry. Gmina nalega, by napisali gdzie przybywają, więc piszą i dostają informację zwrotną, że mają gdzie mieszkać. W najgorszym przypadku, siostrze wypowiedziano umowę najmu, bo gmina dowiedziała się, że bez zgody właściciela pozwoliła komuś tam zamieszkać.
Nie, nie żartuję. Wiele takich przypadków udokumentowaliśmy i działaliśmy w obronie tych osób. Spotkaliśmy już kilkadziesiąt przypadków, gdy Gmina sugerowała, żeby osoby bez mieszkania lub ubiegające się o nowe mieszkanie zamieszkały u rodziny lub bez zgody właściciela pozwolili komuś tam mieszkać – zazwyczaj, konkubentom lub rodzinie.
Inne przyczyny dla odmowy? Zadłużenie. Lokator zadłużył się, więc dostał wypowiedzenie umowy. A potem nałożono karę – podwójny czynsz w wysokości stawki odtworzeniowej (zresztą nielegalnie naliczany i stanowiący połowę rzekomego zadłużenia lokatorów wobec Miasta). Zresztą nawet spłacenie zadłużenia nie powoduje przywrócenia umowy najmu, bo zgodnie z przepisami nie musi.
Albo lokator zainstalował toaletę bez zgody właściciela. Albo posiada działkę niezabudowaną 100km od Warszawy. Albo zbył inną nieruchomość z ciągu ostatnich lat. Dwa lata temu uchylono taki wymaganie, ale nadal ludzie muszą o tym pisać w formularzu i nadal lokatorzy dostają odmowy z takiego tytułu. Zdarzają się nawet takie historie jak historia starszej pani, która miała zadłużenie w lokalu komunalnym i dostała spadek – zadłużone mieszkanie siostry. Sprzedała mieszkanie i spłaciła zadłużenie siostry oraz część swojego zadłużenia. Ale nie przywrócono jej umowy najmu. Gdy starała się o nowy lokal, odmówiono jej, bo zbyła mieszkanie – choć ten przepis już wtedy nie obowiązywał.
Fantazja urzędników nie zna granic. Czasami nie wiadomo skąd biorą się te „przepisy”. Czasami spotykamy się z nowymi twierdzeniami, powołującymi się na nieznane przepisy. Np. w tym tygodniu lokatorka z reprywatyzowanej kamienicy, która dostała wskazanie lokalu w innej kamienicy z roszczeniami (a więc z deszczu pod rynnę), prosiła o przydział w nowym budynku. Ale Gmina twierdzi, że niestety nowe zasoby miasta nie są dla lokatorów reprywatyzowanych, bo reprywatyzowani lokatorzy, to już nie są lokatorzy komunalni, tylko lokatorzy z prywatnych zasobów. Ładnie, prawda?
Co prowadzi nas do następnego problemu. Nikt nie wie, czy wierzyć ludziom w urzędach czy nie, bo, niestety, czasami mówią kompletną nieprawdę. Przytoczenie wszystkich przykładów wymagałoby odrębnego artykułu. Joanna Erbel, powtarzając linię PRu urzędników miejskich, argumentuje, że Miasto wprowadziło darmowe porady prawne dla lokatorów. Świetnie. Od tego czasu 3-4 razy więcej osób przychodzi do nas. Czasami z powodu porad, które uzyskali od Miasta.
Ciekawe jak wiele publicznych środków idzie na opłacenie prawnika, który mówi starszej pani, że nie jest wrażliwa i że trzeba się zadłużyć i czekać nie wiadomo jak długo, by uzyskać realną pomoc? Potrzebne są inwestycje w nowe mieszkalnictwo, a nie w kadry prawników, którzy i tak nie mogą przeskoczyć durnych przepisów. Ale jest nawet gorzej.
Drodzy czytelnicy, może wiecie, co oznacza być solidarnie odpowiedzialnym za długi. W praktyce to oznacza, że czasami do nas przychodzą nastolatki, które otrzymały kilkadziesiąt tysięcy złotych długu od mamy i taty, którzy nie poradzili sobie z czynszem i jakoś tak zostało. Nasza rekordzistka, to młoda matka, mieszkająca i tak pół życia w domu dziecka, która dostała 100 tys. długu.
A tu jest zasadnicza różnica pomiędzy naszymi poradami, a poradami Miasta. Połowa zadłużenia lokatorów wywodzi się z kar nielegalnie nałożonych na lokatorów, oraz z odsetek. A dodatków mieszkaniowych odmówiono akurat tym lokatorom z długami. I uważam to za skandal, że młody człowiek jest uznawany za winnego. Skarbnik miasta nie chce umorzyć długu, ale co jeszcze… często duża część zadłużenia jest przedawniona. Ale czy lokator może uzyskać taką informację od prawników miasta? Oczywiście, że nie, bo jest tu konflikt interesów. Miasto nie będzie informować lokatora, żeby wnosił o umorzenie długów z tytułu przedawnienia.
Pewna młoda kobieta, cała zapłakana, przyszła kiedyś do nas i odpowiedziała o swoich doświadczeniach z prawnikami z miasta. Dano jej do rozumienia, że może jest coś co może zrobić, ale prawnicy Miasta nie mogą tego powiedzieć. Zasugerowano, że może powinna „poszukać prawnika”. Wydało jej się to dziwne, bo jej nie stać na prawnika i dlatego zwróciła się o pomoc prawną do Miasta.
To przykre, że prawnik Miasta z litości przekazał informację między wierszami, choć inni dłużnicy nie otrzymali nawet takiej zawoalowanej wskazówki. Mówiono im, że trzeba płacić i że potem otrzymają umowę najmu – choć nawet po spłaceniu kazano im opuścić lokal.
Mogłabym napisać całe tomy o wszystkich problemach i skandalicznych przypadkach, które znamy.
Podsumowując, nie możemy powiedzieć, że Miasto starało się rozwiązać problemy. Miasto, najwyraźniej starało się podtrzymać takie praktyki, których efektem było pozbycie się jak największej liczby lokatorów i przyjęcie takich rozwiązań, by jak najmniej pomóc ludziom.
Joanna Erbel, moim zdaniem, posługuje się wieloma argumentami rynkowych liberałów i całkiem niesłusznie broni stanowiska Miasta, które zaostrzyło kryzys mieszkaniowy i nie reagowało odpowiednio, aby temu zapobiec w znaczącym stopniu.
Co gorsza, ten artykuł powstał w odpowiedzi na bardziej zrozumiałą reakcję innego stowarzyszenia lokatorów. Stowarzyszenia lokatorów od lat mówią o problemach mieszkaniowych i przekrętach reprywatyzacyjnych. Teraz, o wiele lat za późno, problem stał się wreszcie głośny.
Oczywiście, nie sugeruję, że nie wolno krytykować konkretnych pomysłów. Ale nie broniąc urzędników skorumpowanego i obojętnego na los lokatorów Miasta.
Co do innego punktu, trochę zgadzam się, że czasami hasła nie są do końca przemyślane i mogą brzmieć populistycznie. Jeśli chodzi o powrót do czynszów z poziomu przed 2009 r., oczywiście to nie jest taka prosta kwestia. Niedawno napisaliśmy naszą opinię o założeniach programu Mieszkanie + i obiecaliśmy, że jak szczegóły trafią do konsultacji, prześlemy nasze postulaty. Według nas, nowe mieszkalnictwo społeczne z czynszami na poziomie 5% wartości odtworzeniowej jest zbyt drogie dla wielu, ale do przyjęcia dla innych. Istnieją luki – np. pomiędzy czynszami komunalnymi i 5%, a także pomiędzy czynszem socjalnym, a czynszami komunalnym. Chcemy proponować, aby były nie dwie stawki czynszu, ale więcej, z wyższym kryterium dochodowym. Aby ludzie pracujący, ale nie tak biedni, mieli okazje mieszkać w czynszówkach z dostępnym czynszem, ale także żeby istniały tańsze opcje dla ludzi niezamożnych. Rozwój tej pierwszej kategorii najemców pozwoliłby na większy dochód z mieszkalnictwa, umożliwiający budowę większej liczby zasobów. Nie mówimy, że czynsz ma całkowicie pokrywać koszty utrzymania, bo to zaprzecza podstawowej zasadzie pomocy mieszkaniowej państwa dla osób niezamożnych. Jesteśmy gotowi proponować konkretne pomysły, by poprawić tę sytuację.
To nie jest tak, jak ktoś może wnioskować po lekturze artykułu Erbel, że organizacje lokatorskie nie wnoszą konkretnych propozycji, tylko posługują się populistycznymi hasłami. Konkretne propozycje były i to wiele, ale zazwyczaj nie ma woli władz Miasta, aby cokolwiek zrobić z tymi propozycjami. Zamiast inwestować w najpilniejsze potrzeby mieszkańców Warszawy, pieniądze idą na drugorzędne projekty. Na Targówku, gdzie byliśmy dziś, publiczne pieniądze idą za imprezy sąsiedzkie, ale sąsiedzi nie mają ogrzewania i niedługo nawet mogą nie mieć dachu na głową.
To nie znaczy, że jesteśmy przeciwko imprezom sąsiedzkim. Wręcz przeciwnie. Ale nie może być tak, że Miasto daje priorytet zabawie i zostawia lokatorów na lodzie. Nie powinno być tak, że Miasto planuje wysiedlanie ludzi z domów, gdzie mieszkali 40-60 lat, aby ich mieszkania zostały przekształcone na pracownie dla artystów. Przeciwko takim praktykom będziemy głośno protestować. I mamy nadzieję, że pani Erbel szybko się zorientuje, że nie warto stać po tej samej stronie barykady co politycy Miasta, którzy chyba niedługo jeszcze utrzymają się u władzy. Nie akceptujemy faktu, że programy Miasta pomijają najbardziej potrzebujących i są przeznaczone przede wszystkim dla osób z tej klasy społecznej do której należy Joanna Erbel.
Laure Akai
Skomentuj Symboliczne mikrozmiany to za mało! Konfrontując dyskurs Miasta i elit z rzeczywistością
Sprawa o odszkodowanie za zniszczone rzeczy ze zburzonej kamienicy
Styczniu 2014 r. firma INTER CONSTRUCTION, należąca do Grupy Kapitałowej SP INVEST, zburzyła budynek przy ul. Krypskiej 25 w Warszawie, mimo że mieszkania znajdujące się w budynku były nadal zajęte i miały umowy najmu. Rzeczy zostały wyrzucone na podwórko i przez pewien czas były trzymane na mrozie bez należytego zabezpieczenia. Sprawa była opisana w znanej książce Filipa Springera 13 Pięter.
Po ponad roku, lokatorom z udało się odzyskać dostęp do rzeczy, które zostały usunięte z mieszkania. Walczą o odszkodowanie za zniszczone i skradzione rzeczy.
Zapraszamy na sprawę sądową: Sąd Rejonowy dla Warszawy -Mokotowa w Warszawie XVI Wydział Cywilny, ul. Ogrodowa 51 a, 00-873 Warszawa. Sygn. akt XVI C 10/16. Termin sprawy: 26.09.2016 r., godz. 13.40 sala 613
O sprawie lokatorów pisaliśmy m.in. tu: https://lokatorzy.info.pl/sp-invest-deweloper-chce-zysku-kosztem-ludzkiej-tragedii/
Rzeczy lokatorów spółka przechowywała w garażu, w którym przeciekał dach. Lokatorzy po dostaniu się do tego pomieszczenia byli bardzo zaszokowani stanem rzeczy oraz warunkami ich zmagazynowania. W styczniu 2014 r. spółka informowała, że „ wszystkie rzeczy zostały komisyjnie spisane i zabezpieczone”. Jednak faktycznie rzeczy były niezabezpieczone, zawilgocone, zapleśniałe, mokre, uszkodzone, itp. Większość rzeczy nie nadaje się już do użytku.
Lokatorzy stwierdzili również wiele braków swoich rzeczy m.in. sprzętu elektronicznego, pieniędzy, biżuterii, żywności, oświetlenia, wykładzin, odzieży, gier, które mieli w mieszkaniu, przed jego opuszczeniem. Stwierdzono również całkowity brak rzeczy z przynależnej do mieszkania piwnicy. Do opuszczenia lokalu przez lokatorów doszło w skutek bezprawnych działań obecnych i poprzednich właścicieli nieruchomości. Jedna ze spraw o naruszenie posiadania mieszkania przez poprzednich właścicieli skończyła się prawomocnym wyrokiem korzystnym dla lokatorki.
Skomentuj Sprawa o odszkodowanie za zniszczone rzeczy ze zburzonej kamienicy
Farsa tzw. “Komisji Dialogu Społecznego”
Dziś w Urzędzie m. st. Warszawy na ul. Senatorskiej zostało zorganizowane spotkanie w sprawie Komisji Dialogu Społecznego ds. zaspokajania potrzeb mieszkaniowych i przeciwdziałaniu wykluczeniu społecznemu lokatorów. Politycy obecni na sali reprezentowali wyłącznie Platformę Obywatelską. Ze strony władz Miasta obecne były te same osoby, które już wiele lat okazywały lekceważenie wobec lokatorów i ich postulatów m.in. podczas tzw. Warszawskich Spotkań Mieszkaniowych, które były organizowane w 2011 r. – wiceprezydent Michał Olszewski, dyrektor Biura Polityki Lokalowej Beata Wrońska-Freudenheim, oraz p.o. zastępcy dyrektora Biura Polityki Lokalowej Tomasz Krettek.
Ze względu na niechlubną przeszłość podobnych spotkań organizowanych w takim samym gronie, organizacje lokatorskie postanowiły przedłożyć warunki wstępne, zanim przystąpią do Komisji. Nasza organizacja złożyła wniosek formalny, by głosowano nad odmową udziału w rozmowach z obecnymi przedstawicielami Ratusza, ze względu na ich brak wiarygodności. Niestety, nasz wniosek nie został poddany pod głosowanie, choć tego się domagaliśmy.
Wśród innych wstępnych postulatów były znane od dawna żądania umorzenia nielegalnie naliczonych długów czynszowych, wstrzymania eksmisji na bruk, wstrzymania reprywatyzacji. Te postulaty składaliśmy już 6 lat temu i były ignorowane przez ekipę rządzącą przez cały ten czas. Wszystkie organizacje lokatorskie, które poprzednio uczestniczyły w spotkaniach w 2010 r. i w kolejnych latach, wsparły te postulaty. Praca nad nowymi postulatami nie ma żadnego sensu dopóki nie zostaną spełnione te, które przedstawiliśmy przed laty i które nadal są aktualne. Przez te wszystkie lata, Ratusz nie zrobił nic znaczącego w tych sprawach i nie ma powodu sądzić, że to się zmieni.
Komitet Obrony Praw Lokatorów oraz Kolektyw Syrena uznały, że nie będą firmować prac Komisji, ani w niej uczestniczyć, by nie uwiarygadniać antyspołecznej polityki Ratusza i nie stwarzać pozorów, że istnieje jakiś dialog z organizacjami społecznymi. Kancelaria Sprawiedliwości Społecznej w ogóle nie pojawiła się na tym spotkaniu. Tak więc dwa największe stowarzyszenia lokatorów, Komitet Obrony Praw Lokatorów oraz Kancelaria Sprawiedliwości Społecznej, nie będą uczestniczyć w Komisji Dialogu Społecznego. Ratusz może być z siebie zadowolony!
Skomentuj Farsa tzw. "Komisji Dialogu Społecznego"
Miasto znów chce pozorować dialog
W dniu 19 września, wieczorem, po zakończeniu demonstracji pod Ratuszem, na mniej niż 24 godziny przed terminem, zostaliśmy zaproszeni do „dialogu” z miastem na temat mieszkalnictwa i problemów lokatorskich. W dodatku, spotkanie rozpoczyna się w godzinach, w których większość osób jeszcze pracuje. To też pokazuje jak Miasto podchodzi do tej sprawy.
Ale już i tak przecież wiemy, że nie możemy oczekiwać nic lepszego od obecnie rządzącej ekipy. W dodatku, „dialog” ma prowadzić z nami wiceprezydent Miasta Michał Olszewski. Czy ktoś nas pytał o naszą ocenę poprzednich „dialogów” z panem Olszewskim? Gdyby się spytał, to by wiedział, że te rozmowy nie miały jakiegokolwiek pozytywnego wpływu na sytuację lokatorów. W naszej ocenie, osoby będące u władzy w Warszawie są częścią problemu, a nie częścią rozwiązania. Dlaczego do tej pory problemy mieszkaniowe nie zostały rozwiązane w żadnym stopniu?
Już dawno temu odbył się cykl spotkań z organizacjami lokatorskimi, oraz spotkania otwarte. Tam przedstawiliśmy już wiele postulatów, które zostały całkowicie zignorowane. W tych spotkaniach uczestniczyła też Jolanta Brzeska. Nie doczekała się rozwiązań. Do dnia dzisiejszego, nic istotnego się nie zmieniło w sprawie lokatorów, oprócz tego, że na jaw wychodzi coraz więcej informacji o nieprawidłowościach (by nie powiedzieć o kryminalnych działaniach), w które uwikłani są m.in. urzędnicy miejscy. Wiele lat temu dokładnie opisaliśmy patologię reprywatyzacji na konkretnych przykładach i przekazaliśmy urzędnikom wszelkie informacje. Oczywiście zostało to zignorowane. Tak będzie i tym razem, bo nic się nie zmieniło. Zamiast podjąć działania, aby rozwiązać problem, Miasto poprzednim razem wysłało pana Marcina Bajko, by nam opowiadał swoje bajki o reprywatyzacji. Dziś już nawet pani Prezydent musiała przyznać, że działalność tego pana była daleka od prostolinijności. Czemu mielibyśmy jeszcze raz słuchać tych samych kłamstw?
Uważamy za niecelowe tracenie czasu z tą samą szajką urzędników, która nie chciała reagować kiedyś, gdy Jolanta Brzeska jeszcze żyła i nie będzie reagować teraz. Gdyby rzeczywiście chcieli podjąć jakieś działania, mogliby zajrzeć do naszych postulatów sprzed lat, bo wszystkie nadal są aktualne. Ponieważ Miasto tak lekceważy naszą pracę i nasz czas (nie jesteśmy opłacanymi z podatków biurokratami), dlaczego dowiedziawszy się wczoraj o spotkaniu mielibyśmy w pośpiechu drukować nasze stare postulaty? Powtórzymy tu jednak w skrócie kilka z nich.
- Mała ustawa reprywatyzacyjna nie dotyczyła odmów zwrotów budynków z lokatorami. Boiska są uznawane za mienie publiczne, ale takim mieniem nie są budynki mieszkalne będące w zasobach Miasta. Chcemy, aby Miasto walczyło o każdy lokal znajdujący się w ich zasobach, żeby składało roszczenia wzajemne do budynków z tytułu zasiedzenia i nie oddawało budynków z lokatorami.
- Chcemy nowego wieloletniego planu gospodarowania zasobem mieszkaniowym, który będzie zakładać znaczący wzrost liczby mieszkań komunalnych i socjalnych, a nie dramatyczne zmniejszenie zasobów, tak jak poprzednie plany uchwalone przez Radę Warszawy.
- Chcemy, aby wiceprezydent Olszewski został odwołany i żeby polityka dotycząca rewitalizacji Pragi została zmieniona.
- Nie potrzebujemy wyłączania budynków z użycia mieszkalnego, aby przeznaczyć je na centra biznesu lub siedziby organizacji pozarządowych.
- Nie chcemy przekazywania lokali komunalnych TBSom i podwyższania w nich czynszów.
- Nie chcemy, aby Miasto i Dzielnice sprzedawały kolejne budynki będące w zasobach mieszkaniowych, tylko je remontowały.
- Nie chcemy, aby Miasto czy Dzielnice sprzedawały lokale komunalne czyścicielom kamienic jak Mossakowski, który kupił jedynie roszczenie do gruntu. Posiadanie gruntów nie oznacza, że Miasto musi sprzedać za bezcen swoje udziały, tak jak stało się to na ulicy Saskiej, położonej zaraz obok tak nagłaśnianej przez wiceprezydenta Pahla i burmistrza Kucharskiego odmowy zwrotu boiska. Chyba, że lokatorzy mają mieszkać w namiotach na tym boisku.
Naszych uwag i postulatów jest oczywiście o wiele więcej. Miasto jest w ich posiadaniu. Jeśli chce naprawdę rozmawiać na ten temat i chce coś zmienić, powinno te postulaty przeczytać i przedstawić konkretne propozycje i z odpowiednim wyprzedzeniem zaprosić na spotkanie. Mamy zbyt wiele codziennej pracy spowodowanej arogancją i zaniedbaniami urzędników i zbyt wiele czasu zajmuje nam pomoc ludziom, którzy przeżywają tragedie i których życie zostało zrujnowane z powodu bezmyślności urzędów i zwyczajnie mamy za mało czasu.
Skomentuj Miasto znów chce pozorować dialog
Praga-Północ: Nadal nie ma odpowiedzi dla poszkodowanych mieszkańców
W dniu 15 września, na wniosek burmistrza Pragi-Północ, odbyła się nadzwyczajna sesja Rady Dzielnicy dotycząca tematu reprywatyzacji.
Głównym tematem sesji była deklaracja Hanny Gronkiewicz-Waltz, że reprywatyzacja w Warszawie zostanie zatrzymana, dopóki nie będzie nowej ustawy, która ma uregulować kompleksowo sprawy reprywatyzacyjne. Burmistrz Zabłocki złożył zapytanie na jakiej podstawie prawnej przekazanie nieruchomości ma być wstrzymane. To jest dość istotne pytanie, ponieważ na Pradze jest wiele budynków z decyzjami zwrotowymi i Burmistrz chciał się dowiedzieć, czy ma je przekazywać, czy nie. Na pytania odpowiadała przedstawicielka miasta, dyrektor biura prawnego, Maria Młotkowska.
Jak podejrzewaliśmy, nie ma jeszcze żadnych rozporządzeń lub wytycznych dotyczących tej kwestii i dopiero we wtorek ma być spotkanie o regulacjach w tej sprawie. Natomiast, według wypowiedzi pani mecenas, stało się jasne, że nie można się spodziewać końca procesu reprywatyzacji, czy nawet jego wstrzymania. Natomiast, ma być proces „weryfikacji roszczeń” i w czasie jego trwania oddawanie kamienic ma zostać wstrzymane. Żadnych innych informacji nie ma.
Radni, lokatorzy i działacze organizacji lokatorskich zadawali na sesji rozliczne pytania. Pytano m.in. o to, czy skradzione kamienice zostaną oddane, jak na przykład kamienice przy ul. Jagiellońskiej 14 i Jagiellońskiej 27. Odpowiedzi nie było. Przekazano jedynie informację, że wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski wiedział o przekręcie Marka Mossakowskiego na Pradze, ale mimo to Jagiellońska 14 została oddana. Mieszkańcy zarzucili Miastu zupełny brak dbałości o kamienice. Mieszkaniec Ząbkowskiej 50 opowiedział, że podczas sprawy zwrotowej, ani przedstawiciele Dzielnicy, ani Miasta ani razu nie byli obecni w sądzie. Pytano, ile razy miasto starało się bronić kamienic na drodze prawnej, przez roszczenia wzajemne. Mecenas Młotkowska twierdziła, że tak się stało wiele razy, ale nie była w stanie podać konkretów.
Przedstawiciele Komitetu Obrony Praw Lokatorów zażądali, aby Miasto przedstawiło informacje źródłowe, które posłużą do przeprowadzenia planowanego audytu reprywatyzacji. W ogromnej większości przypadków, Miasto zupełnie nic nie zrobiło, by obronić swoje kamienice, a wręcz przeciwnie, starało się jak najszybciej ich pozbyć.
Zwróciliśmy uwagę na fakt, że mieszkańcy reprywatyzowanych kamienic już bardzo wiele zrobili, by zgromadzić informacje o przekrętach reprywatyzacyjnych, ale cały czas odmawia się im dostępu do dokumentacji dotyczącej postępowania. Pytaliśmy, czy mieszkańcy oraz organizacje lokatorskie będą miały taki sam dostęp do dokumentacji źródłowej, jak zewnętrzna firma audytująca, co jest konieczne, by zweryfikować wyniki audytu. Prawnik Miasta stwierdziła, że nie ma podstaw prawnych, by umożliwić lokatorom dostęp do tych informacji. Natomiast, jej zdaniem, Ustawa Prawo zamówień publicznych daje takie uprawnienia prywatnej firmie, która będzie przeprowadzać audyt. Kuriozalna sytuacja, w której najbardziej zainteresowani (czyli lokatorzy) są traktowani jak piąte koło u wozu, nadal więc trwa. Do tej sprawy będziemy musieli jeszcze wrócić.
Nie mamy zaufania do władz Miasta oraz do innych organów powiązanych z reprywatyzacją, gdyż od wielu lat wykryte przez lokatorów nieprawidłowości były systematycznie zgłaszane urzędnikom i prokuraturze, ale sprawy były wciąż umarzane. To jasne, że reprywatyzacją zajmowały się zorganizowane grupy przestępcze, w skład których wchodziły osoby najwyżej postawione we władzach i widać, że mają interes w tym, by zatuszować tę sprawę. Jako strona zamawiająca audyt, Ratusz może nim manipulować przez określenie jego zakresu. Można się spodziewać dokumentu o podobnej wiarygodności, co Biała Księga, która nie dość, że nie zawiera kluczowych informacji, to wprowadza szereg błędnych interpretacji i służy jedynie do wybielania działalności Miasta.
Pani Młotkowska także powtórzyła stwierdzenia miasta, jakoby Miasto okazało pomoc lokatorom. Na sali obrad były jednak osoby, którym kilka już razy odmówiono przyznania lokali komunalnych. Nie ma żadnych wątpliwości, że Miasto cały czas uszczupla swój zasób lokali. Kiedy wiele lat temu organizacje lokatorskie zwróciły uwagę na prosty fakt, że wzrost liczby zwrotów oznacza wzrost potrzeb mieszkaniowych w Mieście, radni udawali, że nie będzie żadnych problemów i nic nie zrobili, aby zapewnić odpowiednią liczbę mieszkań. Nic więc dziwnego, że nawet jeśli ktoś teoretycznie powinien dostać „pomoc” od miasta, to jedyną „pomocą” jaką otrzymał, była eksmisja bez prawa do lokalu socjalnego.
Zainteresowało nas stwierdzenie Pani Mecenas, że rozważana jest propozycja, aby wprowadzić możliwość prawną, by Miasto mogło odmówić zwrotu budynku, gdy są w nim lokale z zasobów komunalnych. Ale to na razie tylko luźna koncepcja, a nie konkretna propozycja prawna.
Naszym zdaniem, jest to koniecznie i lokale mieszkalne powinny być traktowane jako obiekty użyteczności publicznej, tak jak szkoły czy parki. Nie do końca rozumiemy, dlaczego Mała ustawa reprywatyzacyjna uznaje szkoły za obiekty użyteczności publicznej, a zasoby mieszkaniowe już nie.
Warto też zwrócić na realne zastosowanie przepisów zawierających zwrot „urząd może”, itp. Zazwyczaj, gdy urzędnicy mogą coś zrobić z korzyścią dla lokatorów, ale nie muszą, nie robią tego. Miasto będzie miało prawo pierwokupu roszczeń – ale nie będzie musiało z niego korzystać. Z drugi strony, Ustawa nie reguluje cen skupu roszczeń, co oznacza, że może to być po prostu inna forma wypłaty wygórowanych odszkodowań. Nie wiemy też, czy Miasto będzie odkupywać budynki od spekulantów, gdy roszczenia trafią do nich inną drogą, niż przez sprzedaż. Uważamy, że jest tu zbyt duże pole do nowych rodzajów nadużyć. Jak już wiemy, Mała ustawa reprywatyzacyjna jest bublem prawnym, gdyż łatwo obejść jej zabezpieczenia.
Chcemy więc, aby Miasto miało OBOWIĄZEK odmawiać zwrotów kamienic z lokatorami, a nie tylko taką możliwość.
Rada dzielnicy Praga Północ przyjęła stanowisko w tej sprawie, w którym wyraża głębokie zaniepokojenie sytuacją. Lokatorzy dzielnicy od wielu lat są zaniepokojeni i wydaje się, że nareszcie, choć z ogromnym opóźnieniem, które jest zupełnie skandaliczne, większość mieszkańców miasta chce, aby mafia urzędniczo-prokuratorsko-sędziowsko-prawnicza została rozbita i poniosła odpowiedzialność materialną za wyrządzone przez siebie krzywdy. Choć doceniamy wszelkie próby poprawy sytuacji, przychodzą one o wiele lat za późno z powodu arogancji władzy i interesów elit politycznych. Domagamy się, aby lokatorzy, którzy doświadczyli krzywd w trakcie bandyckiej reprywatyzacji, otrzymali odszkodowanie i aby został uruchomiony konkretny plan budowy mieszkalnictwa publicznego na poziomie adekwatny do potrzeb, oraz by podjęto wreszcie kroki, by chronić mieszkalnictwo komunalne i socjalne.
Przypomnimy, że czeka nas kolejny skandaliczny proces – gentryfykacja (zwana „rewitalizacją”), w trakcie której zasoby komunalne zostaną przekształcone w TBSy. Już teraz wiadomo, że nie ma gdzie ulokować mieszkańców, dotkniętych tymi planami. Domagamy się natychmiastowej dymisji urzędników, którzy nas na każdym kroku ignorowali!
Skomentuj Praga-Północ: Nadal nie ma odpowiedzi dla poszkodowanych mieszkańców