English | Deutsch
Zdjęcie pochodzi z blogu warszawa78.blox.pl

Publicystyka

Prawdziwe oblicze terapii szokowej

August 12, 2012 - 10:33 pm

Dziennikarka z „Gazety Wyborczej” skomentowała jedną z niedawnych eksmisji na bruk jako konieczną „terapię szokową”, która jest rzekomo potrzebna lokatorom. Dzięki dziesięcioleciom prania mózgów, tego typu hasła zyskały popularność wśród pozbawionych ludzkich odruchów „lekarzy”, którzy bezmyślnie zalecają podobną terapię nie zastanawiając się nawet, czym tak naprawdę jest szok.

Szok, to okrutny i obezwładniający cios. Może zabić moralnie, a nawet fizycznie. Ludzie w stanie szoku po ciężkiej utracie ukochanych osób, mieszkania, lub środków do życia, czasem odbierają sobie życie, lub wpadają w spiralę samozniszczenia, z której nie mogą już wyjść. Czasem snują się jak duchy, nie będąc w stanie się pozbierać.

Tak właśnie się czuła nasza przyjaciółka, która w poniedziałek stała się bezdomna. Nie była sobą z powodu doznanego szoku. A kilka dni później, nadal będąc w takim stanie, wpadła pod samochód ciężarowy, co zakończyło się amputacją nogi do połowy golenia. Teraz jest nie tylko bezdomna, ale nie wiadomo, czy w ogóle będzie w stanie zadbać o siebie.

W cywilizowanych krajach, do których Polska z całą pewnością nie należy, gdy ktoś staje się bezdomny, otrzymuje jakąś formę pomocy, jak pomoc mieszkaniowa, psychologiczna, czy pomoc w znalezieniu pracy. Ale nie tutaj. Tutaj nie tylko jest się pozostawionym samemu sobie, ale trzeba jeszcze dodatkowo zmierzyć się z drwiną i atakami psów łańcuchowych neoliberalizmu i prymitywnymi anonimami ziejącymi nienawiścią w internecie.

To właśnie jeden z najtrwalszych skutków „terapii szokowej” zaaplikowanej Polsce. Cały kraj zaszokowano w ten sposób, że jego mieszkańcy utracili ludzkie uczucia, stając się narodem bandytów i pokrak moralnych.

Akai47

2 komentarzy Prawdziwe oblicze terapii szokowej

Oświadczenie KOL w sprawie dzisiejszej eksmisji na bruk

August 6, 2012 - 11:11 pm

W dniu dzisiejszym doszło do eksmisji na bruk starszej kobiety zamieszkującej dotąd na ul. Sempołowskiej. Stało się tak w wyniku luk prawnych w przepisach, bezduszności urzędników i bezwzględności funkcjonariuszy policji, przy aplauzie szukających taniej sensacji mediów.

Lokatorka zajmowała lokal należący do Wojskowej Agencji Mieszkaniowej po zmarłym mężu. Powodem eksmisji nie było zadłużenie lokatorki, ale dyskryminacja lokatorów przez Wojskową Agencję Mieszkaniową, która naliczała zawyżone opłaty za nieżyjące już osoby, oraz odmówiła przyznania tytułu prawnego do lokalu po zmarłym mężu.

Wojskowa Agencja Mieszkaniowa, mimo wyroku Trybunału Konstytucyjnego potwierdzającego niezbywalne prawa konstytucyjne lokatorów, nie uznaje Ustawy o ochronie praw lokatorów w odniesieniu do lokatorów zamieszkujących zasoby Agencji. WAM stosuje eksmisję na bruk, nie oferując nawet miejsca w noclegowni, co jest jawnym łamaniem praw lokatorów.

Jednak nie tylko urzędnicy podlegli Wojewodzie Mazowieckiemu, Jackowi Kozłowskiemu, z uporem odmawiają praw należnych lokatorom. Również Wydział Zasobów Lokalowych Dzielnicy Śródmieście, od października zeszłego roku ignorował pod różnymi pozorami wnioski o wynajęcie lokalu socjalnego, choć spełnione były kryteria braku tytułu prawnego do lokalu, oraz nieprzekraczanie kryterium dochodowego (kryterium niedostatku).

W ostatnim dniu roboczym poprzedzającym eksmisję, Wydział Zasobów Lokalowych dzielnicy Śródmieście odmówił przyznania lokalu socjalnego lokatorce, stwierdzając, że nie przysługuje on osobom, które nie są bezdomne, tym samym skazując kilka dni później lokatorkę na bezdomność. Komitet Obrony Lokatorów od pół roku próbował zainteresować władze losem lokatorki. Jeszcze w dniu w którym odbyła się eksmisja, przedstawiciel Komitetu Obrony Lokatorów próbował skontaktować się z wiceprezydentem Warszawy. Bezskutecznie.

Okazuje się więc, że można w majestacie prawa bezkarnie dyskryminować niektóre grupy lokatorów, łamać konstytucyjny obowiązek zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych obywateli, narażać ich życie podczas eksmisji na bruk i z pogardą traktować przepisy nakazujące przyznanie lokalu socjalnego.

Dziennikarzom znacznie łatwiej przychodzi granie na emocjach mało wyrobionych czytelników, epatując sztucznie naliczonymi długami lokatorów (w tym za zużycie wody przez zmarłe osoby), co ma rzekomo uzasadniać eksmisję na bruk i pozbawienie lokatorów godności. Jak stwierdziła dziennikarka Gazety Wyborczej, Małgorzata Zubik: „czasem ludzie potrzebują terapii szokowej”. Tak, tylko że operacja może się udać, ale pacjent tego nie przeżyje.

W dniu dzisiejszym niewiele brakowało, by eksmisja zakończyła się jeszcze większą tragedią. Policjanci skorzystali zresztą bezwzględnie z przyjazdu karetki pogotowia do słabnącej lokatorki, by wedrzeć się siłą do mieszkania.

Kto dziś wieczór pójdzie spokojnie spać? Pozbawieni sumienia policjanci, urzędnicy i dziennikarze? Bo na pewno nie wyrzucona na bruk lokatorka.

Komitet Obrony Lokatorów

Skomentuj Oświadczenie KOL w sprawie dzisiejszej eksmisji na bruk

Euro dla nielicznych, reszta zapłaci rachunki

June 8, 2012 - 10:46 am

Polska wydała około 26 miliardów euro na przygotowania do Mistrzostw Europy. Musieli za to zapłacić mieszkańcy. Zarobią ci, co zwykle. Mieszkańców miast dotknęły już podwyżki cen komunikacji miejskiej, opłat za żłobki, opłat za wodę i ścieki, wyższe czynsze komunalne, oraz wyższe ceny energii elektrycznej. Prywatyzacja państwowych zakładów użyteczności publicznej miała zapewnić brakującą kasę. Jednak to oznacza też w przyszłości wyższe koszty utrzymania, jak w przypadku prywatyzacji zakładu ciepłownictwa w Warszawie. Łączy się z tym też likwidacja szkół i przedszkoli, szkolnych stołówek, ośrodków zdrowia, bibliotek i ośrodków pomocy społecznej. Infrastruktura (zwłaszcza w biedniejszych częściach miast) jest w opłakanym stanie i władze nie zamierzają wcale wykorzystać podwyższonych opłat na podniesienie jej standardu.

A inwestycje w infrastrukturę transportową? To jeden wielki szwindel. Euro pozostawi za sobą tylko łańcuch zbankrutowanych firm i pozbawionych wynagrodzeń pracowników. A koszt utrzymania stadionu? Ponad 167 mln. rocznie? To pewne, że po tych kilku zaledwie meczach, najdroższy i najbardziej spartaczony stadion w historii będzie musiał zostać znów przerobiony na bazar, lub całkiem zburzony, jak to miało miejsce w Portugalii i innych krajach. Warto też przypomnieć, że od ekstrawaganckiej Olimpiady w Atenach rozpoczął się katastrofalny w skutkach kryzys, który doprowadził ogromne rzesze Greków do nędzy. Zagraniczni dziennikarze nadal uważają, że Polska to „cud gospodarczy”. To z pewnością dlatego, że nie muszą tu mieszkać i wyżyć z polskiej pensji.

Zbliżają się ciekawe czasy. Chory ustrój produkuje miliony bezrobotnych, osób mieszkających kątem, bo utracili swoje mieszkania. Klasa średnia zbankrutowała, a biedota żyje poniżej biologicznego minimum egzystencji. Czy dalej będą zginać kark i udawać, że to tylko chwilowe problemy na świetlanej drodze do rozwoju? Jak bardzo muszą dostać w kość, by wreszcie masowo wyjść na ulice i obalić ten chory system?

3 komentarzy Euro dla nielicznych, reszta zapłaci rachunki

Warszawski „Okrągły Stół Mieszkaniowy”: Farsa jakiej dotąd nie było, bez udziału lokatorów

May 14, 2012 - 2:43 pm

W dniu 15 maja odbędzie się w siedzibie Gazety Wyborczej tzw. „debata o problemach mieszkaniowych”… bez udziału lokatorów. Komitet Obrony Lokatorów został poproszony o zareklamowanie tej „debaty”, której formuła zakrawa wyraźnie na farsę.

Po raz kolejny, przedstawiciele elit organizują dyskusję o problematyce mieszkaniowej bez udziału samych zainteresowanych. A przecież nie brak w Warszawie aktywnie działających lokatorów, którzy doświadczyli problemów związanych z polityką mieszkaniową na własnej skórze i którzy działają w obronie innych ludzi. Ale ich głos został całkowicie pominięty… Nie zaproszono ŻADNEGO lokatora do panelu dyskusyjnego.

Organizator debaty, Piotr Pacewicz z „Gazety Wyborczej”, reklamuje spotkanie takim oto protekcjonalnym tonem: „Czy Gronkiewicz-Waltz dogada się z Robin Hoodem? To trochę tak, jakby do debaty o przyszłości lasu Sherwood usiedli przy jednym stole szeryf z Nottingham i Robin Hood.”

Wszystko wskazuje na to, że lokatorzy po raz kolejny nie zostali potraktowani poważnie. Twierdzenie, że „głównym celem debaty jest szukanie rozwiązań z udziałem wszystkich stron sporu: władz Warszawy, lokatorów i ich przedstawicieli, reprezentantów dawnych właścicieli, a także urbanistów i prawników” brzmi dość dziwnie, skoro lokatorów do panelu nie zaproszono.

Komitet Obrony Lokatorów wyraża swój sprzeciw wobec takiej formy „debaty”, w której lokatorzy są traktowani przedmiotowo i nie pozwala się im występować we własnym imieniu. Mają być zamiast nich ich „przedstawiciele”, których nikt nie konsultował z głównymi organizacjami lokatorskimi działającymi w Warszawie.

Wygląda więc na to, że o tym, kto jest „przedstawicielem” lokatorów decydują organizatorzy tzw. „debaty”, czyli Agora i Fundacja Schumana.

Nic w sumie dziwnego w tym, że przedstawiciele elit wolą słuchać polityków i „ekspertów” niż mieszkańców i ludzi realnie zaangażowanych w pomoc lokatorom. Ale powinno być powiedziane w sposób jasny, że to jest dyskusja o lokatorach bez udziału lokatorów.

Ze strony polityków, władz miasta i osób odpowiedzialnych za wadliwą politykę mieszkaniową zostali zaproszeni m.in. Hanna Gronkiewicz-Waltz, Marcin Bajko, Mirosław Szypowski, Marcin Święcicki, Ewa Malinowska-Grupińska. Z drugiej strony, zaproszono jedną osobę, z jednej organizacji lokatorskiej, która zna problem raczej od strony socjologicznej. Przy każdej takiej dyskusji, przedstawiciele władz Miasta zasypują słuchaczy swoimi interpretacjami prawnymi, na które ktoś, kto nie ma bieżącej wiedzy o faktycznie występujących problemach lokatorskich nie będzie w stanie w satysfakcjonujący sposób odpowiedzieć. Wydaje się, że jest to zabieg celowy, który ma służyć temu, by sprawić wrażenie, że lokatorzy nie mają argumentów merytorycznych w dyskusjach z władzami miasta. A jest to oczywistą nieprawdą. Organizatorzy debaty zadbali o to, by nikt z lokatorów nie zasiadł w panelu, by nie była możliwa merytoryczna obrona stanowiska lokatorów.

Nie dziwi nas więc wcale, że po tylu latach ignorowania zaproszeń na dyskusje na tematy lokatorskie, tym razem prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz zapowiedziała swoją obecność. Stało się tak, gdyż może być pewna, że działacze lokatorscy, którzy mogliby skonfrontować ją z merytorycznymi argumentami, nie zostali zaproszeni do udziału w panelu dyskusyjnym.

Z tego względu, w jasny sposób oświadczamy, że planowana „debata” jest jedynie farsą, a lokatorzy mają w niej pełnić tylko rolę statystów, o których dyskutować będą inni. Wiele wskazuje na to, że ta „debata” będzie bardzo powierzchowna, a każdy z mówców będzie mieć najwyżej 5-6 minut na swoją wypowiedź. A w podsumowaniu debaty, mają brać udział politycy, władze miasta i organizatorzy debaty, a lokatorzy (a nawet ich wybrani przez organizatorów „przedstawiciele”) – już nie.

W odpowiedzi na taki sposób traktowania lokatorów możemy jedynie oświadczyć, że naszą działalność będziemy kontynuować oddolnie, wśród samych zainteresowanych i w obronie ich praw, wbrew tragicznej w swoich skutkach polityce miasta stołecznego Warszawy.

Na samej „debacie” jednak będziemy, mimo iż Komitet Obrony Lokatorów został pominięty przez organizatorów.

Skomentuj Warszawski „Okrągły Stół Mieszkaniowy”: Farsa jakiej dotąd nie było, bez udziału lokatorów

Wszystkich nas nie spalicie!

December 6, 2011 - 11:58 pm

zamoyskiego-plonieNic już nie powstrzymuje mafii urzędników i właścicieli nieruchomości. Do tej pory były już złodziejskie prywatyzacje, wyłączenia wody, zasłanianie dostępu do światła słonecznego ogromnymi płachtami, zamurowywanie lokatorów żywcem, eksmisje na bruk, upokarzanie lokatorów proszących o pomoc przez urzędników odpowiedzialnych za przydział lokali i kompletne ignorowanie ich potrzeb. Prokuratury umarzające sprawy o pozbawianie lokatorów wody i policjanci, którzy nie mogą dopatrzyć się śladów podpalenia, gdy ktoś podpala opony w piwnicy zamkniętej na kłódkę, bez śladu włamania.

Milowymi krokami zbliża się Euro 2012, a Praga musi być oczyszczona na przyjęcie gości. Ukraina w przygotowaniu do Euro przynajmniej zabijała tylko psy. W Polsce lokatorzy nie mogą liczyć na lepszy los. Ma ich nie być i basta.

Pierwszym sygnałem, że staczamy się w otchłań ostatecznego rozwiązania kwestii lokatorów komunalnych było zabójstwo Jolanty Brzeskiej. Lokatorki spalonej w Lesie Kabackim za to, że zbyt długo walczyła z mafią “odzyskiwaczy” nieruchomości, działającej za przyzwoleniem i we współpracy z władzami miasta. Mamy już ponad 20 podpaleń na warszawskiej Pradze, w zabytkowych kamienicach chylących się ku ruinie, które przetrwały Powstanie Warszawskie, ale nie przetrwają rządów neoliberałów, zwolenników darwinizmu społecznego i fizycznej likwidacji ubogich.

Z powodu bezczynności urzędników, lokatorzy musieli wrócić do nadpalonej i niezabezpieczonej przed powtórką tragedii kamienicy przy ul. Zamoyskiego. Jak to ujęła jedna z lokatorek:

Ile jeszcze będziemy uciekać, ile dzieci będą budzić się w nocy i patrzeć czy nie płoniemy. Strach i bezradność przez urzędy które zbywają nas niczym. Czy trzeba posuwać się do takich czynów kosztem życia ludzi?

W sobotę 10 grudnia, Komitet Obrony Lokatorów organizuje przejście pod kamienicami, w których próbowano spalić lokatorów. Zaczynamy o godz. 12:00 na placyku obok kamienicy przy ul. Florianskiej 8.

WSZYSTKICH NAS NIE SPALICIE!

2 komentarzy Wszystkich nas nie spalicie!

Nowa synekura dla Jakubiaka-Pinokia

October 12, 2011 - 8:24 pm

jakubiak_akcja22Wiceprezydent Warszawy, odpowiedzialny za gospodarkę nieruchomościami i politykę lokalową, Andrzej Jakubiak, przechodzi na synekurę do rządu. Jak donoszą media, premier powierzy mu funkcję szefa Komisji Nadzoru Finansowego. „Gazeta Wyborcza” wystawiła urzędnikowi piękną laurkę:

„Uważany jest za wzorowego, merytorycznego urzędnika. Ale ceniono go też za hardy charakter. W 2007 r. został wysłany do dzielnicowego ratusza na Pradze-Północ, gdzie rządził PiS-owski burmistrz nieuznawany przez Hannę Gronkiewicz-Waltz. Wiceprezydent przez jakiś czas próbował doprosić się o udzielenie mu głosu. Gdy dzielnicowi działacze go ignorowali, wstał i huknął pięścią w pulpit mównicy. […] W 2008 r. pilotował niezwykle trudną ze względów społecznych reformę czynszów komunalnych. Udało mu się doprowadzić do uchwalenia podwyżki czynszów, które wcześniej były zamrożone przez dziewięć lat i należały do najniższych w kraju. Drugą zmianą było zróżnicowanie wysokości czynszów w zależności od lokalizacji mieszkania i wprowadzenie ulg dla najuboższych. (sic!)”

Kto śledził trochę sprawy protestów lokatorskich, ten wie ile w tym nieprawdy. Wystarczy przypomnieć matactwa Jakubiaka w sprawie obniżenia kryterium dochodowego uprawniającego do najmu mieszkań komunalnych (obniżka – czyli ograniczenie liczby osób uprawnionych – została przedstawiona przez Jakubiaka jako „podwyższenie kryterium”). Rzekoma „kompetencja” Jakubiaka miała się przejawiać m.in. w tym, że nie umiał odróżnić kwoty brutto od kwoty netto.

Jakubiak wykazał się też nieraz arogancją wobec lokatorów na licznych akcjach protestacyjnych, takich jak okupacja Ratusza i Biura gospodarowania nieruchomościami.

2 komentarzy Nowa synekura dla Jakubiaka-Pinokia

Lokatorzy bez umów najmu mogą trafić na bruk

October 6, 2011 - 11:03 pm

W dniu 16 listopada 2011 r. wchodzi w życie nowelizacja Ustawy o ochronie praw lokatorów, która uderzy przede wszystkim w lokatorów zajmujących lokale bez umów najmu. Uchwalona w sierpniu nowelizacja odmawia nawet prawa do lokalu tymczasowego osobom eksmitowanym, jeśli nie mają one tytułu prawnego.

Przypomnijmy, że w obowiązującym dotychczas porządku prawnym, komornik wykonujący eksmisję musiał zawiesić egzekucję do czasu, gdy gmina wskaże tymczasowe pomieszczenie lub gdy dłużnik znajdzie takie pomieszczenie. Miało to zastosowanie wobec osób, którym sąd nie zasądził lokalu socjalnego lub zamiennego w sprawie o eksmisję. Wynikało to z art. 1046 par. 4 Kodeksu Postępowania Cywilnego.

W warunkach warszawskich, w przypadku mieszkań w komunalnym zasobie mieszkaniowym, oznaczało to, że komornik wskazywał pomieszczenie tymczasowe w hotelu robotniczym na ul. Przeworskiej. Eksmitowany trafiał tam na miesiąc, po czym mógł dalej sam opłacać koszt hotelu (około 30 zł na dobę). Oczywiście, rzeczy eksmitowanego nie mogły się pomieścić w pomieszczeniu hotelowym i były najczęściej wywożone na śmietnik. W rzeczywistości, władze lokalowe stosowały w ten sposób eksmisję na bruk – tyle że na raty. Teraz nie będzie nawet takiego krótkiego okresu łaski.

Znowelizowana ustawa wyklucza prawo do lokalu tymczasowego wobec osób, które zajęły lokal bez tytułu prawnego – a więc nie posiadają umowy najmu. Warto pamiętać, że bardzo wielu lokatorów mieszka w mieszkaniach komunalnych bez tytułu najmu – z tego względu, iż władze lokalowe często zaniedbywały legalizację pobytu np. wnuków pozostałych w lokalu po śmierci babci, lub nigdy nie wystawiły lokatorom umowy najmu, pomimo ważnego skierowania kwaterunkowego.

Aby nieludzka zmiana w prawie została łatwiej zaakceptowana, posłużono się pretekstem walki z patologią przemocy w rodzinie. Jednak ofiarami nowelizacji staną się nie tylko sprawcy przemocy i osoby wykraczające przeciwko porządkowi domowemu, ale także wszyscy ci, którzy z winy zaniedbań Gminy nie mają tytułu prawnego do zajmowanego lokalu.

No i oto mamy kolejny bubel prawny, który będzie skutkować kolejnymi tragediami ludzkimi.

Pełen tekst nowelizacji dostępny jest tutaj:
http://orka.sejm.gov.pl/opinie6.nsf/nazwa/3278_u/$file/3278_u.pdf

3 komentarzy Lokatorzy bez umów najmu mogą trafić na bruk

Niewygodna lokatorka

September 23, 2011 - 2:31 pm

Jolanta Brzeska przez cztery lata była nękana przez nowego właściciela domu. Aż znaleziono ją spaloną w Lesie Kabackim.

Wysoki i niezawisły sąd, zobowiązany do wnikliwego zbadania każdej sprawy, potrzebował ośmiu posiedzeń i ponad dwóch lat, by stwierdzić, że Jolancie Brzeskiej należy się wprawdzie zwrot 1,2 tys. zł z 1445 i 11 gr., jakie nadpłaciła w formie zaliczek na poczet opłat za zużyte media w 2006 r., ale figę zobaczy. W majestacie prawa sąd zmusił ją dodatkowo do zwrotu kosztów instancji odwoławczej na rzecz człowieka, który przywłaszczył sobie równowartość jej miesięcznej emerytury.

Goście na obiedzie

Po 60 latach mieszkania w tym samym domu, w sobotnie popołudnie 2006 r., podczas rodzinnego obiadu, państwo Brzescy mieli wizytę. Do mieszkania wtargnął tłum obcych ludzi. Radośnie oświadczyli, że właśnie odzyskali nieruchomość. Brzescy kończyli jeść zupę. Gościnna zazwyczaj Jola nie podzieliła się z nimi miską strawy. Nie zaproponowała nawet herbaty. Jakby przeczuwała kłopoty. Oszołomiona patrzyła, jak obcy myszkują po jej kątach i bawią się we wspominki z dzieciństwa. Nikt z nich nie zbliżał się jeszcze do emerytury, więc nie mogli mieć wspomnień z tego mieszkania. Tylko jeden, brzuchaty, niczego nie wspominał. Rozparty w fotelu w salonie wgapiał się łakomie w talerze z zupą.

Potem spotykali się w sądzie. Gdzieś znikł tłum spadkobierców, a jako jedyny właściciel mieszkania Brzeskich ostał się ten brzuchaty z wiecznie głodnym spojrzeniem. Jak wynikało z akt sprawy, Marek Mossakowski. Wytoczył im proces o eksmisję oraz o bezumowne zajmowanie lokalu i udowodnił, że przez 60 lat Jola okupowała jego mieszkanie bezprawnie. Dalibóg, w wieku czterech lat, kiedy wprowadzała się do tego domu z rodzicami i dziadkami, nie miała mocy decyzyjnej w sprawie miejsca zamieszkania. A Mossakowski nie mógł być właścicielem, bo nie było go jeszcze na świecie. Sprawa o eksmisję do dziś nie znalazła finału. W czerwcu była kolejna rozprawa. Już bez Joli. We wrześniu nastąpi ciąg dalszy.

Pod koniec 2007 r. Brzescy byli zmuszeni złożyć w sądzie pozew o zwrot nadpłaty za media, bo po raz pierwszy nie otrzymali żadnego rozliczenia. W mieszkaniu mieli zamontowane liczniki poboru wody. Z obliczeń wynikało, że między zaliczkami, które wnieśli z tytułu opłat dla zakładu wodociągów, a kosztem faktycznego zużycia powstała różnica ponad 1,2 tys. zł. Nowy właściciel, mimo obowiązku przedstawienia im rozliczeń do 30 kwietnia, milczał. Podobnie ustanowiony przez niego zarządca, Hubert Massalski. W maju Brzescy wystosowali pismo, w którym domagali się rozliczenia. Nie mieli wprawdzie pojęcia, gdzie szukać pana właściciela, ale w pismach, które otrzymywali od zarządcy w sprawie opuszczenia lokalu i opłat za bezumowne zajmowanie go, był adres: skrytka pocztowa nr 61. Wysłali jeden list polecony, drugi, wreszcie trzeci z groźbą skierowania sprawy na drogę sądową. Zero reakcji.

Tajemniczy meldunek

Pozew Brzeskich wpłynął do sądu 16 października 2007 r. Rozprawa została wyznaczona na 3 stycznia 2008 r. Nastąpiła jednak komplikacja. Podczas próby wtargnięcia nocą bandy podpitych młodych ludzi z diaksą (to taka piła tnąca metal) do mieszkania Brzeskich wyszło na jaw, że mają lokatora. Bez ich wiedzy wmeldował im się Marek Mossakowski. Policja przybyła z interwencją, widząc przerażenie dwojga starszych ludzi, tłumaczyła im jak dzieciom, że osoba zameldowana ma prawo wejść do mieszkania wraz ze znajomymi. – NO, NIE! – Jola, która od pamiętnego obiadu w asyście spadkobierców pilnie studiowała kodeksy cywilne i karne, z głowy rzucała artykułami zabraniającymi właścicielowi nękania lokatorów i odwiedzania ich bez uprzedzenia, zwłaszcza w środku nocy.

Prokuratura Rejonowa Warszawa-Mokotów do dzisiaj nie ustaliła, kogo należało ukarać za nocną awanturę i postawienie na nogi całej kamienicy. Marek Mossakowski został administracyjnie wymeldowany, ale nikt się nie pofatygował, by ustalić, w jaki sposób w ogóle mógł się zameldować. Kazimierz Brzeski ciężko odchorował tę sytuację. Po nocnym spotkaniu z Mossakowskim uzbrojonym w diaksę chudł z dnia na dzień i niknął w oczach. W grudniu 2007 r. pogotowie zabrało go do szpitala. Po tygodniu już nie żył.

Na styczniową rozprawę państwo Brzescy się nie stawili. W lutym trzeba było sprawę odroczyć do zakończenia postępowania spadkowego, które w imieniu wdowy i osieroconej córki przeprowadzał Marek Mossakowski. Sąd wyznaczył kolejny termin na listopad. Tym razem nie przyszedł Mossakowski. Sędzia przyjął tylko stanowisko Joli i postanowił ogłosić wyrok 17 grudnia. Nie ogłosił jednak, bo adwokat pozwanego, podający się za mecenasa książę Hubert Massalski, udowodnił, że nieobecność strony na rozprawie była wynikiem błędu sekretariatu, który nie wpisał na wezwaniu numeru sali, wskutek czego pobłądzili w wąskich korytarzach. Sąd otworzył więc zamknięty przewód i zobowiązał Brzeską do udokumentowania roszczenia.

Może ta pani się nie myje?

Przed następną rozprawą, na którą Jola przygotowała teczkę rachunków, listonosz przyniósł przekaz pocztowy. Marek Mossakowski przesłał jej 636,93 zł tytułem zwrotu nadpłat wraz z odsetkami, jak zaznaczył. Ona jednak nie przyjęła daru. Sędzia był zszokowany. – Dlaczego pani odmówiła przyjęcia przekazu? – zapytał z naganą w głosie. – Ponieważ kwota nie była zgodna z moim roszczeniem – odpowiedziała spokojnie Jola i usiadła.

Miesiąc później sytuacja się powtórzyła. Między rozprawami przyszedł kolejny przekaz na tę samą kwotę. I znów został odesłany. Książę mecenas na początku rozprawy długo rozwodził się o aspołecznej postawie powódki i braku możliwości ugody. Wysoki Sąd był wyraźnie poirytowany. Toż to pół emerytury Brzeskiej, a ona śmie kaprysić!

– Jak się panu wydaje – zwrócił się sędzia do mecenasa Massalskiego – skąd się biorą tak duże nadpłaty pani Brzeskiej?

– Nie wiem – odpowiedział arystokrata. – Może ta pani się nie myje? Zażenowany sędzia spuścił oczy i nerwowo zaczął przerzucać kartki w aktach. Wreszcie odważył się zadać to samo pytanie Joli. Robiła wrażenie nieporuszonej, tylko rumieniec na policzkach zdradzał stan jej ducha.
– Bo się nie myję – odpowiedziała, trzymając dumnie uniesioną głowę.
– Ja panią zaraz usunę z sali! Pani bezczelność i aroganckie zachowanie znane są w całym tym budynku. Nie pozwolę…

Sędzia długo zrzucał na Brzeską swoje frustracje. Na koniec zażądał, by udokumentowała, jakie faktycznie były należności za media.

Ba! Całą dokumentację miał w rękach duet Mass-Moss. Sąd miał prawo zażądać od nich rozliczeń, ale dla Brzeskiej były niedostępne. Przepisy mówią, że administrator budynku może udostępnić tajne dane o wodzie i ściekach tylko prawowitemu właścicielowi lokalu. Dorota Chróścikowska, zarządca budynku częściowo przejętego przez Mossakowskiego, wiedząc, że przez trzy lata nie odprowadził on ani złotówki z czynszów pobieranych od lokatorów za wodę czy wywóz śmieci, podjęła ryzyko popełnienia przestępstwa. Dała Joli rozliczenie mediów w mieszkaniu Brzeskich za 2006 r. Rzeczywista kwota wynosiła 1445,11 zł. Książę oskarżył ją potem w Ministerstwie Infrastruktury o brak kompetencji zawodowych.

Na kolejnej rozprawie Jola przedstawiła dokument. Sędzia był w szoku. – Ja nie mogę zasądzić kwoty, jaka się pani należy, bo w pozwie podała pani inną.

– Wszystko jest w porządku – odparła Jola. – Nie miałam dostępu do rozliczeń, więc podałam kwotę szacunkową i ona jest obowiązująca, a mnie w całości satysfakcjonuje. Sędzia nagle stał się życzliwy i usilnie starał się znaleźć zgodny z prawem sposób, by powódka odzyskała całą nadpłatę wraz z odsetkami. Bardzo ubolewał, że jest to niemożliwe. Jola była w euforii. Wszystkim wokół cytowała fragment uzasadnienia wyroku: „Twierdzenia pozwanego nie odpowiadają prawdzie i nie zasługują na uwzględnienie”. Zasuwaj z tym do Strasburga!

Mina jej zrzedła, gdy przyszło zawiadomienie z sądu okręgowego, że Mossakowski złożył apelację. Na rozprawie w trzecim już listopadzie, licząc od złożenia pozwu, arystokratyczny adwokat oświadczył, że w marcu 2009 r. Marek Mossakowski zbył udziały w nieruchomości, o czym Brzeska ma wiedzę od miesiąca. Wobec braku przedmiotu sporu pozew został skierowany do niewłaściwej osoby.

Trzyosobowy skład sędziowski nie miał wątpliwości, że siedzący na sali Marek Mossakowski, reprezentujący interesy nowej właścicielki, Barbary Zdrenki, prywatnie swojej mamusi, nie posiada mieszkania Brzeskich, a zatem nie może być pozwany ani oddać pieniędzy. Wyrok sądu rejonowego został zmieniony, a powództwo Brzeskich oddalone. Ponieważ jednak biedak się wykosztował na apelację, nakazano naprawić wyrządzoną mu krzywdę.

I tak sędzia sądu okręgowego, autorytet w sprawach cywilnych, któremu nie wolno było orzekać w tym procesie, jako że wcześniej popełnił ekspertyzę w tej sprawie na zlecenie Ministerstwa Sprawiedliwości, udowodnił, że Brzeska się czepia i nie ma racji.

– Jolka! Zasuwaj z tym do Strasburga! Jak ty tego nie zrobisz, to my z pielgrzymką pójdziemy tam piechotą – nawoływały staruszki, ofiary reprywatyzacji, które miały podobne spory sądowe.

– Wara od mojego wyroku! – Jolanta Brzeska przybierała czasem władczy ton. – Ja wiem, kto mnie okradł, i nie życzę sobie, by wypłacano mi odszkodowanie z pieniędzy podatników. Problemu wody i ścieków nie postawię na arenie międzynarodowej. Jeśli złodziej nie może oddać, trudno, pogodzę się ze stratą.

Nie mogła jednak się pogodzić. Napisała pisma do prezesa sądu okręgowego i do Krajowej Rady Sądownictwa, w których udowodniła, że wyrok pozostaje w sprzeczności z co najmniej czterema artykułami Kodeksu postępowania cywilnego. Nikt się tym nie przejął. Odpisano jej tylko, że wyroki sądu okręgowego uprawomocniają się w momencie ogłoszenia. Nie ma co z nimi dyskutować. Tak samo jak z boskimi.

Napisała też do Krzysztofa Kwiatkowskiego, ministra sprawiedliwości: „Szanowny Panie Ministrze! Gdybym ukradła dzisiaj Pana samochód, jutro go sprzedała, a pojutrze stanęła przed sądem, gdzie Pan by niezbicie udowodnił, że z mojego powodu poniósł określone straty materialne, czy sąd mógłby mnie uniewinnić z powodu braku przedmiotu sporu?”. Odpowiedź przyszła krótka i grzeczna. Urzędnik poinformował Jolantę Brzeską, że Ministerstwo Sprawiedliwości nie ma takich uprawnień, by ingerować w prawomocne wyroki niezawisłych sądów.

PS Od wielu lat środowiska prawnicze bezskutecznie domagają się audiowizualnej rejestracji przebiegu procesów cywilnych. Niezawiśli sędziowie znajdują tysiące przeszkód natury formalnoprawnej, by do tego nie dopuścić. Na wszystkich rozprawach Jolanty Brzeskiej za monitoring robili jej przyjaciele. Każdy grymas i każde słowo niegodne sędziowskiej togi zostały zarejestrowane.

Ewa Andruszkiewicz

Kamienicznik

Marka Mossakowskiego okrzyknięto w stolicy kolekcjonerem kamienic. Sam mieszka w lokalu komunalnym przy Krakowskim Przedmieściu w kamienicy, o której zwrot ubiega się Hubert Massalski. Twierdzi, że jest spadkobiercą kilku kamienic w Warszawie, ale żadnej dotąd nie odzyskał. Z powodzeniem odzyskuje za to cudze nieruchomości, do których skupuje roszczenia. Nabywa też udziały w kamienicach od spadkobierców właścicieli i odgrywa rolę ich pełnomocnika. Jest postrachem miejskich lokatorów: podnosi czynsze, straszy eksmisją, kieruje pozwy do sądu i zazwyczaj każdą sprawę wygrywa. Skuteczność jego metod na własnej skórze odczuli lokatorzy z ulic Francuskiej, Nabielaka, Otwockiej, Dahlberga, Krakowskiego Przedmieścia i Hożej.

(na podst. Gazeta.pl, sierpień 2010) Spalona w Lesie Kabackim

1 marca 2011 r., dwa miesiące przed terminem kolejnego rozliczenia opłat za media, których i tak by nie rozliczono, na obrzeżach Lasu Kabackiego znaleziono spalone zwłoki Jolanty Brzeskiej, założycielki Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów, aktywnej działaczki ruchu lokatorów pozbawianych dachu nad głową w ramach tzw. reprywatyzacji. Dochodzenie w sprawie jej śmierci prowadzone jest z taką samą skrupulatnością jak proces o zwrot nadpłaty za media. Od ponad pół roku zwęglone ciało Brzeskiej nabiera mocy urzędowej w lodówce zakładu medycyny sądowej. Prokuratura Rejonowa Warszawa-Mokotów prowadziła najpierw dochodzenie w sprawie samobójstwa, teraz twierdzi, że było to nieumyślne spowodowanie śmierci. Od miesiąca dochodzenie prowadzi wydział zabójstw Komendy Stołecznej Policji.

Prokuratura mokotowska obiecała przyjrzeć się wszystkim procesom sądowym, które toczyły się w sprawie mieszkania na Nabielaka 9. Dotychczas nie zauważono związku między tragiczną śmiercią Jolanty Brzeskiej a ewidentnym bezprawiem, jakie w majestacie prawa zgotowano jej wielokrotnie za życia.

François Chateaubriand słusznie zauważył, że zraniona godność ludzka zawsze kryje w sobie zarodek śmierci. Godność Jolanty Brzeskiej była raniona i gwałcona wielokrotnie. Wciąż bez odpowiedzi pozostaje jednak pytanie: kim są rodzice tego zarodka?

(Przegląd)

http://media.wp.pl/kat,1022943,wid,13810444,wiadomosc.html

2 komentarzy Niewygodna lokatorka

Ilu lokatorów przyjdzie na rozprawę aby wspomóc Komitet Obrony Lokatorów?

July 8, 2011 - 12:23 pm

Jestem bardzo ciekawy ilu lokatorów przyjdzie na rozprawę aby wspomóc Komitet Obrony Lokatorów?

Na dyżurach we wtorki i w czwartki stoją po porady i pomoc niejednokrotnie do godziny 20.30. Działacze KOL-u nieraz wchodzą w konflikty z urzędnikami i właścicielami nieruchomości w obronie potrzebujących. Przyjmują wszystkich bez wyjątku tych, mieszkających w lokalach spółdzielczych, zakładowych, komunalnych,
oraz w budynkach zreprywatyzowanych, których jest coraz więcej. Używając wszystkich dostępnych środków i sposobów wprowadzają w szewską pasję urzędników i właścicieli co doprowadza niejednokrotnie do rozwiązania problemów.

Nie wiem czy jest to indywidualna sprawa czy też większe zorganizowane lobby przeciwko Komitetowi Obrony Lokatorów, który jest zadrą w oku urzędników miejskich,właścicieli nieruchomości i innych instytucji działających niezgodnie z prawem. Ale wcale bym się nie zdziwił. Nagłaśniając takie przypadki, pokazując niezgodne z prawem sposoby w jaki się traktuje lokatorów opóźnia się niejednokrotnie inwestycje deweloperskie jak jest i w tym przypadku.To jest ta dzika reprywatyzacyjna wojna. I muszą być ofiary aby osiągnąć cel. Komitet Obrony Lokatorów mówi zdecydowanie NIE. Tak dłużej być nie może.

Jestem zdania że bardzo duże nagłośnienie tej sprawy w mediach,w internecie, zamieszczając linki do bardzo dużej ilości witryn internetowych w kraju i za granicą spowoduje refleksję niektórych osób i instytucji i zaczną wreszcie zgodnie z prawem i polubownie załatwiać powstałe konflikty z mieszkańcami którzy nie ze swojej winy znaleźli się w takich sytuacjach.Jestem gorącym zwolennikiem zwalczania korupcji i przekrętów i tego nie zaniecham bez względu na konsekwencje. Dlatego pytam ilu mieszkańców przyjdzie ? Muszą wreszcie się obudzić i zrozumieć że tak dłużej być nie może. Jesteśmy krajem który w tej chwili piastuje prezydenturę Unii Europejskiej a dzieją się takie rzeczy. Jest to nie do pomyślenia.Może za naszym pośrednictwem i naszą walką o prawa lokatorskie Unia Europejska dowie się jak to jest przestrzegane w kraju należącym do wspólnoty.

Pozdrawiam – Marek Jasiński

2 komentarzy Ilu lokatorów przyjdzie na rozprawę aby wspomóc Komitet Obrony Lokatorów?

Czy wolność wypowiedzi nie jest zbytnio ograniczona przez nadmierne regulacje prawne?

July 8, 2011 - 7:58 am

Żyjąc w Polsce, warto zadać sobie to pytanie. Choć z pewnością potrzebne są mechanizmy chroniące przed rozpowszechnianiem nieprawdziwych informacji i mobbingiem w świecie wirtualnym, jasne jest też, że istnieje potrzeba swobodnego wypowiadania poglądów. W tym poglądów nieprzychylnych, zwłaszcza w zastosowaniu do osób publicznych. Jednak mamy do czynienia z tłumieniem tej swobody wypowiedzi przez zbyt restrykcyjne prawo dotyczące ochrony dóbr osobistych. Prawo jest sformułowane tak nieprecyzyjnie, że może być wykorzystywane do tłumienia uzasadnionej krytyki. Każdy ma prawo do wyrażania własnych poglądów, w tym także opinii, że polityk jakiś jest niekompetentny lub głupi, że któryś artysta źle śpiewa, a inny jeszcze aktor jest pozbawiony talentu. Wyrażanie takich opinii jest całkowicie normalne i jest tolerowane w społeczeństwach demokratycznych. Polski system prawny wprowadza coraz więcej ograniczeń na swobodę wypowiedzi. Co to nam mówi o polskiej demokracji?

Najnowsza sprawa sądowa przeciwko Komitetowi Obrony Lokatorów wiąże się z tą fundamentalną sprawą. Komitet został pozwany o naruszenie dóbr osobistych za umieszczenie na swojej stronie filmu, w którym lokatorzy opowiadają o swoich ciężkich przejściach z właścicielką kamienicy. Filmy, takie jak ten, mają na celu dać głos ludziom znajdującym się w bardzo trudnej sytuacji, których problemy są częścią o wiele większego problemu mieszkaniowego. Komitet Obrony Lokatorów nagrał film działając w dobrej wierze i jest przekonany, że zawarte w nim informacje są prawdziwe. Jednak pozew nie dotyczy prawdziwości tych informacji. Właścicielka nieruchomości jest wściekła na treść komentarzy, które pojawiły się w internecie. Jednak internauci mają pełne prawo komentować, to co czytają. Jeśli zabierzemy im prawo do wyrażania negatywnych opinii, a wszelkie głosy krytyczne będą spotykały się z groźbą sprawy w sądzie, wkrótce obudzimy się w państwie totalitarnym, w którym wszyscy boją się wypowiadać swoje opinie, krytykować, czy nawet opowiadać o swojej historii.

Sprawa w sądzie będzie mieć miejsce w poniedziałek w poniedziałek 11 lipca, w Sądzie Okręgowym na al. Solidarnosci 127, o godz. 10:00 w sali 241. O godz. 9:30 lokatorzy zbiorą się przed budynkiem sądu, by porozmawiać z prasą. W godzinach popołudniowych, można się skontaktować z przedstawicielami KOLu pod numerami: 693713567 i 501129528

2 komentarzy Czy wolność wypowiedzi nie jest zbytnio ograniczona przez nadmierne regulacje prawne?

Top