English | Deutsch
Zdjęcie pochodzi z blogu warszawa78.blox.pl

Publicystyka

Oświadczenie w sprawie rzekomej “pomocy Miasta” dla lokatorów

August 26, 2016 - 6:32 am

Jako organizacja lokatorska, nie możemy pozostawić ostatnich prasowych wypowiedzi Ratusza bez komentarza. Ratusz, Rada Warszawy oraz urzędnicy w dzielnicach od lat działają na szkodę lokatorów mieszkających w zasobach komunalnych. „Pomoc”, jaką otrzymali lokatorzy należy uznać za niewystarczającą i obejmującą bardzo mały odsetek osób dotkniętych reprywatyzacją (nie tylko tą dziką). A skromne działania podejmowane przez Ratusz trudno traktować jako „zasługę”, skoro stanowią konstytucyjny obowiązek władz samorządowych wobec mieszkańców. Zrobiono tak mało, jak tylko się dało. A wina Ratusza związana z przyspieszaniem utraty zasobów komunalnych jest niezaprzeczalna.

Gdy władzę w Warszawie przejmowała Hanna Gronkiewicz-Waltz i uchwalane były wieloletnie plany gospodarowania zasobem mieszkaniowym miasta stołecznego Warszawy, krytykowaliśmy te plany ze względu na fakt, że zakładały one postępujące zmniejszenie zasobu komunalnego Gminy, m.in. przez reprywatyzację, wyprzedaż lokali, oraz wyłączenie zasobów z eksploatacji. Już wtedy władze miały wiedzę o tym, jak bardzo uszczuplone zostaną zasoby komunalne i nie próbowały odwrócić tego trendu.

To był świadomy wybór władz miasta.

To jednak nie wszystko. Rozpoczęto sprzedaż udziałów Miasta w budynkach z roszczeniami, nierzadko sprzedając je znanym „kolekcjonerom kamienic”, takim jak Marek Mossakowski. Podczas Warszawskich Spotkań Mieszkaniowych, zwołanych na żądanie organizacji lokatorskich, Marcin Bajko, Dyrektor Biura Gospodarowania Nieruchomościami, wyjaśniał, że Miasto sprzedaje swoje udziały nie za ceny rynkowe, ale za równowartość inwestycji poczynionych w ciągu ostatnich 10 lat, co w praktyce oznaczało sprzedaż nawet całych budynków za zupełnie symboliczną cenę. Nawet takich, które zostały całkowicie odbudowane za publiczne pieniądze po wojnie. Wielu lokatorów komunalnych (np. na ul. Narbutta na Mokotowie) zostało wysiedlonych z kamienic w całości będących własnością Miasta i będących w całkiem dobrym stanie technicznym. Władze Dzielnicy nigdy nie wytłumaczyły, dlaczego ta sprzedaż była konieczna. Podobnych przykładów celowego uszczuplania zasobów komunalnych jest bardzo wiele.

Gdyby miasto rzeczywiście chciało pomagać lokatorom, nie pozbywałoby się tak łatwo swoich zasobów.

Wiele do życzenia pozostawia jakość „pomocy” oferowanej przez Miasto, a także jej zakres. Przede wszystkim, dotyczy ona tylko nieznacznego odsetka poszkodowanych. Według danych Miasta, przytaczanych w tzw. „Białej Księdze” brakuje informacji o tym, ile dokładnie gospodarstw domowych zostało dotkniętych reprywatyzacją. Wiadomo jedynie, że to 2424 nieruchomości. Z doświadczenia wiemy, że w typowej kamienicy mieszka od kilkunastu do kilkudziesięciu rodzin (rzadko mniej niż 10). Jak podaje „Biała Księga”, „dotychczas Miasto pomogło ponad 3000 gospodarstw domowych”. Na tej podstawie możemy tylko szacować, jak mały odsetek osób dotkniętych reprywatyzacją otrzymał jakąkolwiek pomoc, może nawet nie 10 procent.

Ale i jakość tej „pomocy” woła o pomstę do nieba. Jako „pomoc lokatorom” traktuje się eksmisję z pełnowartościowych lokali do lokali socjalnych. Jakby tego nie było dość, prawnicy Miasta, jako interwenienci uboczni na procesach eksmisyjnych, regularnie wnoszą o nieprzyznawanie nawet lokali socjalnych w wyroku eksmisyjnym. W wyniku „pomocy” Miasta, lokatorzy utracili ochronę przed podwyżkami czynszów, oraz trafili do lokali niespełniających podstawowych wymogów stawianych pomieszczeniom przeznaczonym na stały pobyt ludzi.

Nawet inicjatywy uchwałodawcze Rady Warszawy pozostawiają wiele do życzenia. Choć wprowadzono definicję tzw. „lokatora wrażliwego”, ta kategoria nie obejmuje wielu osób, których emerytura jest niższa niż czynsz, którego domaga się prywatny właściciel. Osoby, których jedynym dochodem nie jest renta lub emerytura w ogóle nie kwalifikują się na pomoc mieszkaniową dopóki nie zadłużą się u prywatnego właściciela. Można powiedzieć, że Miasto doprowadza do zadłużania się lokatorów przez nieprzemyślane i nieracjonalne przepisy.

Argumentację Ratusza uważamy za skandaliczną. Domagamy się wprowadzenia nowej polityki mieszkaniowej, odpowiadającej potrzebom lokatorów komunalnych, oraz skutecznych instrumentów rozliczania urzędników i społecznej kontroli nad ich działaniami. Sytuacja permanentnego łamania praw lokatorów nie może być dłużej tolerowana.

3 komentarzy Oświadczenie w sprawie rzekomej "pomocy Miasta" dla lokatorów

Mieszkańcy ul. Zgoda 4 walczą o swoje mieszkania

August 17, 2016 - 12:16 am

Na stronie Komitetu Obrony Praw Lokatorów, można przeczytać o sytuacji kamienicy przy ul. Zgoda 4. Mieszkańcy tej kamienicy od lat interesują się losem swojego budynku. Nic w tym dziwnego. To w końcu ich dom. Ich rodzice odbudowali kamienicę po wojnie i dzięki swojej ciężkiej pracy otrzymali przydziały lokali. Kamienica trzyma się w dobrej formie dzięki staranności jej mieszkańców. Mała w tym zasługa głównego właściciela budynku, Miasta Stołecznego Warszawa. Wszyscy mieszkańcy starych kamienic wiedzą, że lokatorzy od lat wkładali swoją pracę, by utrzymać budynki i mieszkania, aby można było w nich wygodnie mieszkać, podczas gdy Miasto zupełnie o nie nie dbało.

Mieszkańcy okazali duże zaufanie do władz dzielnicy, a urzędnicy wciąż udawali, że są po ich stronie. Jednak działania władz w sposób jasny pokazały, jak sprawy się mają w rzeczywistości. Piszemy o tym wprost, by wszyscy wiedzieli co się dzieje na Śródmieściu.

Roszczenia do kamienicy kupiła spółka Plater sp. z o.o. Wiadomo, że spółka stara się przejąć kamienicę w centrum Warszawy nie po to, by lokatorzy komunalni nadal mogli tam mieszkać. Prezesem Zarządu spółki Plater jest pan Mirosław Bieniek. Pan Bieniek jest już znany Miastu, choć może nie wszyscy kojarzą jego nazwisko.

Bieniek, razem z Andrzejem Muszyńskim, „reaktywowali” przedwojenną spółkę „Nowe Dzielnice”, która przed wojną posiadała ok. 76 hektarów gruntów w Warszawie. (Muszyński jest ostatnio znany jako pełnomocnik w sprawie działki przy ul. Emilii Plater, o czym zrobiło się głośno w ostatnich miesiącach.) Chodzi o przekręt z działkami przy ul. Waszyngtona. W 2003 r., Marek Kolarski, ówczesny dyrektor Biura Gospodarowania Nieruchomościami, oddał prawo do użytkowania wieczystego tych gruntów. Później został zwolniony ze swoich obowiązków i teraz zajmuje się nieruchomościami. Okazało się, że za działki zapłacono już Belgii odszkodowanie w latach 60’tych. Nie zakończyło to jednak sprawy. Mówi się, że Miasto podjęło kroki, by doprowadzić do przejęcia gruntów.

Firma Bieńka posiada roszczenia do kamienicy, która w 80% należy do Miasta. Nie zbadano dokładnie, czy już zostały wypłacone Wielkiej Brytanii odszkodowania za tę nieruchomość i czy spadkobierczyni, która sprzedała roszczenie była faktyczną córką przedwojennych właścicieli. Kamienicą od lat administruje zarząd, w skład którego wchodzili mieszkańcy kamienicy.

W zeszłym tygodniu, Zarząd Dzielnicy Śródmieście (Burmistrz Piotr Kazimierczak oraz jego Zastępcy – Paweł Puławski, Anna Sobolewska, Paweł Suliga i Marta Wenclewska), wytoczyli wojnę mieszkańcom. Odebrali im zarządzanie kamienicą (choć symbolicznie zostawili jednego z mieszkańców w zarządzie). Nie uchwalili także planu gospodarczego. Dodatkowo, dodano do zarządu osobę, której nikt nie zaufa, bo jest podejrzana o powiązania ze spółką Plater, o czym Zarząd Dzielnicy już wie. Mieszkańcy domagali się wyjaśnień od Dzielnicy. Chcieli wiedzieć, dlaczego zarząd składający się z mieszkańców został odwołany, ale Dzielnica nie dała na to żadnej odpowiedzi. Także nie ma odpowiedzi na pytanie, dlaczego Miasto akurat chce w zarządzie mieć dwie obce osoby, jednocześnie nie będące pracownikami administracji(!). Od kilku miesięcy, mieszkańcy starają się spotkać z Burmistrzem Kazimierczakiem. Raz obiecał spotkać się z nimi, ale nie przyszedł. Widać, nie może znaleźć czasu dla mieszkańców tej kamienicy oraz dla innych lokatorów w dzielnicy.

Będąca na spotkaniu prawniczka Dzielnicy stwierdziła, że nie ma podstaw do obaw mieszkańców i że wszystko idzie zgodnie z prawem. Czyżby? Powstało bardzo duże pole do manewru dla osób, które chcą działać na rzecz przyszłych właścicieli. Znany jest już przykład kamienicy przy ul. Narbutta, gdzie do zarządu wszedł spadkobierca, która uzyskał duże pieniądze od Miasta na remont kamienicy.

Niestety, osoby, które udawały, że działają na rzecz mieszkańców całkowicie ich zlekceważyły. Pan Burmistrz nawet nie miał odwagi uzasadnić swoich działań i ubezwłasnowolnił mieszkańców w zakresie zarządzania ich domem. Wszystko odbywa się w atmosferze wykluczenia mieszkańców – w tym właścicieli części nieruchomości. Urzędnicy mówią: mamy większość głosów, nie musimy z wami rozmawiać, nie musimy niczego uzasadniać i uchwalimy, co będziemy chcieli. Plan gospodarczy odrzucono bez żadnego komentarza na temat tego, co niby z nim było nie tak.

W opinii Komitetu Obrony Praw Lokatorów, w obecnej sytuacji nie można ufać Zarządowi Dzielnicy. Według nas, wszystkie zasoby komunalne powinny należeć do społeczeństwa, a więc sposób zarządzania nimi powinien być całkowicie przejrzysty. Niestety, dzieje się tak, że Miasto często podejmuje działania bez żadnych konsultacji z mieszkańcami lub jedynie pozoruje konsultacje. Oprócz tego, lokatorzy nie będący właścicielami często są prawnie wykluczeni z możliwości decydowania o sprawach dotyczących ich bezpośrednio. To, naszym zdaniem, wymaga zmiany, bo widać że mieszkańcy o wiele lepiej dbają o interesy budynku i interesy innych mieszkańców.

Miasto nie może nawet się bronić, że przejęło zarządzanie budynkiem – bo umieściło w zarządzie ludzi nie będących pracownikami Miasta. Ci ludzie nie mieszkają też w kamienicy. Z jakiego powodu mieliby dbać o majątek publiczny? Mieszkańcy nie będą mogli ich rozliczać po sąsiedzku.

Dość odbierania mieszkańcom prawa do decyzji! Dość oddawania kamienic z lokatorami!
Domagamy się, aby Miasto i rząd bronili tego, co jest nasze, zamiast załatwiać interesy deweloperów i oszustów!

Powtarzamy, to co mówimy od dawna: Miasto ma prawo zasiedzenia i nie musi zwracać budynków komunalnych. Także inni postulują, aby nie oddawać budynków w naturze. To powinno być zupełnym minimum.

Dość niszczenia ludzkiego życia przez spekulantów!
Dość handlu roszczeniami!

Skomentuj Mieszkańcy ul. Zgoda 4 walczą o swoje mieszkania

Prasa a gentryfikacja

August 15, 2016 - 9:10 pm

W ostatnich miesiącach, pewna Gazeta wiele pisze o kulisach warszawskiej reprywatyzacji. Nawet chwali się tym, że odkryła wiele nieprawidłowości i odegrała istotną rolę w powstrzymaniu korupcji w postępowaniach zwrotowych.

Z jednej strony, bardzo dobrze że (wreszcie) się o tym pisze i że jest o tym głośno. Ale nas niepokoi co innego. Czyli to, o czym się nie pisze.

Od lat, ta sama gazeta uprawia najgłośniejszą propagandę i tworzy atmosferę poparcia dla gentryfikacji Pragi. Ta gentryfikacja może jest atrakcyjna dla pewnej klasy społecznej, ale wiąże się ze zniszczeniem tkanki społecznej naszej dzielnicy. Proces wysiedlania niezamożnych Prażan i Prażanek, aby utworzyć Lebensraum dla artystów oraz japiszonów już spowodował traumę dla setek mieszkańców dzielnicy.

Typowe dla prasy jest powtarzanie propagandy miasta, bez żadnej próby jej weryfikacji. W ten sposób, prasa staje się instrumentem gentryfikacji. Jednym z przykładów jest jest niedawny artykuł zatytułowany: Praga Północ. Rewitalizują kamienice. Będzie kuchnia i łazienka.

Byłoby bardzo dobrze, gdyby wreszcie każdy mieszkaniec Pragi miał odpowiedni standard w mieszkalnictwie komunalnym. Jednak prawda o tzw. rewitalizacji jest inna. W artykule podany jest przykład remontu kamienicy przy ul. Targowej 40. Jednak brak informacji o tym, że lokatorzy Targowej 40 już zostali wysiedleni i nie wrócą. To samo stało się z lokatorami ul. Targowej 14. Kamienicę wysiedlono już z okazji Euro i już od kilku lat stoi pusta.

Wiceprezydent miasta Michał Olszewski nie kryje wcale, że ta kamienica ma zostać przeznaczona na TBSy. Wiemy o tym, m.in. z artykułów tej samej Gazety.

To, że Gazeta nie chce powiązać rewitalizacji z gentryfikacją pokazuje komu w rzeczywistości kibicują. Co innego pisać o korupcji, a co innego pisać o losie ludzi, którzy będą przegranymi popieranego przez tę Gazetę procesu rewitalizacji.

Obecnie Dzielnica walczy, aby zostawić lokale na mieszkania, a nie dla organizacji pozarządowych. Przykładem ma być kamienica przy ul. Markowskiej 16. 3 lata temu, lokatorzy zostali wysiedleni z kamienicy i już nie wrócą do swoich dawnych mieszkań. O losie tych ludzi niestety nic się nie dowiemy od dziennikarzy.

Nie napiszą o tym, że w tej kamienicy – jakże dogodnie położonej naprzeciwko deweloperskiej inwestycji na terenie Konesera – inspektorzy budowlani dopatrzyli się katastrofy budowlanej, choć w tylu innych kamienicach, będących w o wiele gorszym stanie, katastrofy dopatrzeć się nie potrafili. Wygląda więc na to, że w tych innych kamienicach nie było potrzeby wysiedlać mieszkańców.

Miasto, czyli gentryfikator Olszewski i spółka, chcą aby w tej kamienicy powstało Centrum Aktywności Lokalnej. Choć jest jasne że na Pradze są potrzebne lokale użytkowe dla organizacji społecznych, każdy lokal przeznaczony dla organizacji pozarządowych, czy dla TBSów, to kolejne utracone domy dla lokatorów.

A gdzie są ci ludzie teraz?

Mamy nadzieję, że ktoś z prasy zainteresuje się ich losem, bo dotychczas panuje na ten temat zmowa milczenia.

Jednym z pierwszych i podstawowych postulatów naszego Komitetu, gdy został założony, było to, by kamienice w złym stanie technicznym były remontowane – ale z gwarancją powrotu dla lokatorów (jeśli tego chcą). Bardzo często mieszkańcy inwestowali swoje oszczędności w remont lokali, kiedy Miasto nic nie robiło, by poprawić warunki mieszkaniowe. Są związani ze swoją dzielnicą. I nagle mają wyprowadzić się, często do gorszych lokali. Gdy Miasto remontuje – po tylu latach – zrujnowane kamienice, to dawni mieszkańcy nie mają szans tam wrócić. Ale o tym problemie się nie mówi, bo jest on niewygodny.

Miasto rusza ze swoimi planami gentryfikacji. Będziemy ich rozliczać z ich działań i walczyć o prawa lokatorów.

Jeśli jesteś dotknięty rewitalizacją i wysiedleniem, prosimy o kontakt z nami na adres: obronalokatorow@gmail.com

Skomentuj Prasa a gentryfikacja

Biała księga reprywatyzacji – kpina z lokatorów

July 15, 2016 - 8:19 am

DLOWAGazeta_StolecznaW środę 13 lipca, Ratusz opublikował „Białą Księgę reprywatyzacji warszawskich nieruchomości”. Komitet Obrony Praw Lokatorów publikuje swoje pierwsze opinie na ten temat.

Jedna rzecz wydaje się jasna: dla Ratusza najważniejsza jest próba pokazania, że problem jest traktowany poważnie i że władze mają czyste intencje. Nasze doświadczenia z władzami Hanny Gronkiewicz-Waltz, Platformy Obywatelskiej i partii będących w koalicji samorządowej są jednak zupełnie odmienne. To Hanna Gronkiewicz-Waltz i te ugrupowania są naszym zdaniem odpowiedzialne za sposób wdrażania dzikiej reprywatyzacji i za wypracowanie pełnych nieprawidłowości praktyk, uzasadnianych pisanymi na zamówienie ekspertyzami prawnymi.

Chaos informacyjny

Mało wiadomo o metodologii użytej przez autorów raportu, ani kto go sporządził. Nie zaproszono do współpracy organizacji lokatorskich. Brak jest dostępu do wielu podstawowych dokumentów, które pozwoliłyby sprawdzić prawdziwość przytoczonych stwierdzeń. Jednak już teraz, po telefonach, które otrzymujemy od lokatorów, wiemy że zawarta w „Białej Księdze” lista nieruchomości objętych postępowaniami jest niekompletna i niewiarygodna. Brakuje na niej znanych adresów, które zostały zreprywatyzowane, a inne są zaznaczone jako będące w trakcie zwrotu, choć zwrot został już dawno dokonany.

Inne informacje w raporcie są niejasne lub podane w sposób bardzo wybiórczy. Np. od kilku lat podaje się informacje o 8000 postępowań zwrotowych – w tym postępowań administracyjnych. Liczby te były szeroko podawane w prasie. Jednak, jeśli wierzyć danym z raportu, toczyło się jedynie 2613 postępowań. W zeszłym roku opublikowano informacje o 60 budynkach wobec których toczą się postępowania. Rozbieżność tych liczb powoduje chaos informacyjny i nasuwa szereg wątpliwości. Może nie policzono wszystkich postępowań, a tylko pewne ich kategorie? Nie sposób zgadnąć, a lokatorzy budynków, którym grozi reprywatyzacja z pewnością nie będą dzięki temu fragmentarycznemu raportowi spokojniejsi.

Mówiąc krótko: raport powinna zweryfikować zewnętrzna grupa ekspertów, w tym z organizacji lokatorskich.

Kpina z lokatorów

Jesteśmy organizacją lokatorską, tak więc przede wszystkim interesuje nas to, co dzieje się z lokatorami reprywatyzowanych kamienic. Niestety widać, że celem raportu jest usprawiedliwienie dotychczasowych praktyk i przedstawienie Ratusza jako „ofiary” a nie sprawcy obecnej tragicznej sytuacji lokatorów. W raporcie możemy przeczytać jak bardzo miasto „pomogło” lokatorom. Jesteśmy przeciwnego zdania.

Z samych informacji podanych przez władze Miasta wynika, że jedynie około 2.5% lokatorów z zasobów reprywatyzowanych otrzymało nowe lokale.

I tak na stronie 430 raportu czytamy, że:

„Dotychczas Miasto pomogło ponad 3000 gospodarstw domowych zamieszkującym w budynkach dekretowych. W tym, w wyniku przyjętej od 2009 roku przez Miasto polityki adresowanej do tej grupy osób (tj. preferencyjne zasady wynajmowania lokali oraz szybka realizacja wyroków orzekających eksmisje z przyznanym prawem do lokalu socjalnego) udzielono pomocy mieszkaniowej blisko 2450 gospodarstwom domowym (od sierpnia 2009 r. do maja 2016). Pomoc ta jest udzielana w następujący sposób:

  • w ramach realizacji listy osób zakwalifikowanych do udzielenia pomocy mieszkaniowej;
  • poprzez dostarczenie lokali socjalnych w ramach realizacji wyroku;

Z tymi stwierdzeniami jest kilka problemów. W całym raporcie brakuje informacji na temat tego, ile mieszkań komunalnych i socjalnych Miasto straciło w wyniku reprywatyzacji. Brak też informacji ile mieszkań Miasto sprzedało w drodze sprzedaży udziałów miejskich w nieruchomościach. Operując znanym nam przykładem, znany kupiec roszczeń Marek Mossakowski odzyskał grunt do jednej działki na ul. Saskiej, a Miasto sprzedało mu 4 mieszkania komunalne wraz z lokatorami. O tym nie dowiemy się z raportu.

Nie znamy więc nadal prawdziwej skali reprywatyzacji, ponieważ raport podaje informacje o liczbie zwróconych nieruchomości, a nie liczbie mieszkań które zostały zwrócone, oraz liczbie mieszkań, które zostały sprzedane (czasem za symboliczne kwoty). Nie wspominając nawet o podpisaniu przez Hannę Gronkiewicz-Waltz Zarządzenia nr 1777/2008 z dnia 23 czerwca 2008 r., które pozwała oddawać administrację budynków należących do Miasta jeszcze przed zakończeniem postępowań zwrotowych!

W raporcie czytamy o zwrocie 2424 nieruchomości, jednak nie wiemy, ile gospodarstw domowych zostało dotkniętych. Z doświadczenia wiemy, że zwykle w typowej kamienicy mieszka od kilkunastu do kulkudziesięciu rodzin (rzadko mniej niż 10). Na tej podstawie możemy tylko szacować, jak mały procent osób dotkniętych reprywatyzacją dostało jakąkolwiek pomoc, może nawet nie 10 procent. Co gorsza, raport jako „pomoc lokatorom” traktuje eksmisję z pełnowartościowych lokali do lokali socjalnych! Nie wspominając nawet o tym, że prawnicy Miasta, jako interwenienci uboczni na procesach eksmisyjnych, regularnie wnoszą o nieprzyznawanie nawet lokali socjalnych w wyroku eksmisyjnym! Ładna „pomoc”!

A więc mamy do czynienia z sytuacją, gdy zamiast odmowy zwrotu kamienic z lokatorami, zamiast dostarczania lokali zamiennych jeśli już zwrot musi mieć miejsce, lokatorzy są oddawani wraz z dobrodziejstwem inwentarza, tracąc ochronę przed podwyżkami czynszów i wpadają w zadłużenie. Jeśli mają „szczęście” uzyskać „pomoc” Miasta, kończą w kilkunastometrowym, niepełnowartościowym lokalu, którego standardy nie są określone, a więc mogą być dowolnie niskie i to tylko na okres dwuletnich umów najmu. Nie wiadomo również, czy inne rodzaje „pomocy” (jak pomoc prawna) zostały policzone razem z „pomocą” lokalową.

Jeśli ktoś poważnie myśli, że eksmitowanie ludzi do lokalu niespełniającego standardów lokalu mieszkalnego, bez gwarancji utrzymania się w nim na czas dłuższy niż 2 lata, jest „pomocą”, za którą lokatorzy powinni być wdzięczni, to jest to bardzo ponury żart.

Jak można się spodziewać, inne rodzaje „pomocy” też nie sprawdzają się zbyt dobrze, jak „pomoc” w postaci Uchwały o lokatorach wrażliwych. Niestety regularnie odmawia się najmu komunalnego lokatorom, którzy płacą u prywatnego właściciela czynsz nawet o jeden grosz niższy, niż 3% stawki odtworzeniowej. Znamy wiele przykładów, gdzie czynsz jest wyższy niż dochody mieszkańców, ale nie kwalifikują się oni jako „lokatorzy wrażliwi”.

Taka „pomoc” została skonstruowana wyłącznie na potrzeby PRu – aby udawać, że problem jest traktowany poważnie, a jednocześnie pomóc jak najmniejszej liczbie osób. Wiele razy organizacje lokatorskie krytykowały plany miasta i proponowały lepsze rozwiązania, jednak nigdy nasz głos nie został potraktowany poważnie. W tej sytuacji chwalenie się przez Miasto „pomocą lokatorom” jest po prostu kpiną. Skala realnej pomocy była zupełnie nieadekwatna do potrzeb. Można śmiało stwierdzić, że żadnej pomocy nie otrzymało 90% lokatorów.

Na koniec niesmacznym żartem są wypowiedzi wiceprezydenta Jóźwiaka o tym, jak władze rzekomo same zaczęły tropić nieprawidłowości i walczyć z korupcją i zachęcają lokatorów do pisania do prokuratury! Tak jakby organizacje lokatorskie od lat nie pisały raportów wyszczególniających dokładnie wszystkie problemy reprywatyzacji i podając konkretne przykłady korupcyjnego i nielegalnego działania. Niestety, Miasto systematycznie zaprzeczało i tłumaczyło, że nie dzieje się nic niezgodnego z prawem. Setki lokatorów piszą cały czas do prokuratury, ale w końcu rozumieją że to nie przynosi żadnych rezultatów. Może Pan Jóźwiak mógłby zainteresować się dlaczego prokuratury przez tyle lat nie podejmowały żadnych działań? Mamy na ten temat swoją teorię.

Podsumowując, nie wiemy ile wydano publicznych pieniędzy na sporządzenie „Białej Księgi”, ale wolelibyśmy, żeby władze skoncentrowały się na udzielaniu prawdziwej pomocy, zamiast tworzenia pozorów i opartego na fałszu PRu i usprawiedliwiania tego, co usprawiedliwić się nie da.

2 komentarzy Biała księga reprywatyzacji – kpina z lokatorów

Oświadczenie Komitetu Obrony Praw Lokatorów w sprawie projektu nowelizacji Ustawy o Gospodarce Nieruchomościami

May 23, 2016 - 10:07 pm

W dniu dzisiejszym, w Muzeum Powstania Warszawskiego, odbyła się konferencja zatytułowana “Koniec dekretu Bieruta w Warszawie. Projekt ustawy o zwrocie nieruchomości warszawskich”. Konferencję zorganizowały środowiska zainteresowane zwrotami nieruchomości.

Komitet Obrony Praw Lokatorów jest przeciwny zwrotom nieruchomości w naturze, zwłaszcza jeśli są zamieszkane przez lokatorów.

Nasze stanowisko w tej sprawie jest bardzo klarowne i było przez nas wcześniej publikowane.

Jako organizacja zajmująca się obroną praw lokatorów, byliśmy zaproszeni na posiedzenie komisji sejmowej dotyczącej reprywatyzacji, gdzie zaprezentowaliśmy nasze stanowisko i nasze zastrzeżenia. Złożyliśmy także stanowisko o treści przytoczonej powyżej na ręce pani premier, Beaty Szydło. Zostaliśmy również zaproszeni na dzisiejszą konferencję prasową. Nie mogliśmy jednak tego zaproszenia przyjąć i żadna osoba działająca w Komitecie Obrony Praw Lokatorów nie była tam obecna. Stało się tak ze względów pryncypialnych: nie możemy firmować inicjatywy zmierzającej do przyspieszenia reprywatyzacji i zwiększenia liczby budynków przejmowanych przez prywatnych właścicieli. Inna organizacja lokatorska wzięła udział we wspólnej konferencji prasowej z organizacjami lobbującymi za reprywatyzacją, co naszym zdaniem jest błędem, gdyż w jakimś stopniu legitymizuje to ich inicjatywę w sposób, którego nie popiera wiele innych organizacji zajmujących się prawami lokatorów.

Niezależnie od powyższego, Komitet Obrony Praw Lokatorów od dawna postulował wprowadzenie różnych form pomocy dla lokatorów objętych reprywatyzacją. Postulowaliśmy m.in., by tam, gdzie ma miejsce reprywatyzacja zamieszkanych budynków, Gminy stosowały dopłaty, dzięki którym lokatorzy mogliby nadal płacić czynsz komunalny, a całą różnicę między czynszem komunalnym, a czynszem na poziomie komercyjnym pokrywała Gmina ze swoich środków. Jest to rozwiązanie sprawiedliwe, gdyż lokatorzy znaleźli się w takiej a nie innej sytuacji z winy państwa. Postulowaliśmy wprowadzenie takiego rozwiązania niezależnie od wszelkich innych uregulowań prawnych.

Kilka naszych postulatów zostało dołączonych do projektu który był przedmiotem dzisiejszej konferencji. Nie zmienia to w niczym naszego negatywnego stanowiska na temat reprywatyzacji jako takiej. Nadal uważamy, że nie powinno dochodzić do zwrotu budynków w naturze, zwłaszcza tych, gdzie nadal mieszkają lokatorzy.

Z tego też względu, zamiast uczestniczyć w konferencji prasowej organizowanej przez organizacje reprezentujące spadkobierców i właścicieli, zorganizowaliśmy kolejną demonstrację i okupację Urzędu Dzielnicy Praga Północ. Uważamy, że nadal potrzebny jest donośny protest lokatorów przeciw reprywatyzacji i przeciw pozostawianiu lokatorów bez pomocy. Ci, którzy związali całe swoje życie z mieszkaniem komunalnym i są u schyłku swojego życia, powinni mieć możliwość w nim pozostać!

Nie jest też prawdą, że proponowana nowelizacja Ustawy o gospodarce nieruchomościami doprowadzi do końca eksmisji. Stanie się coś przeciwnego. Nie ma też żadnej sprawiedliwości w oddawaniu budynków, które zostały odbudowane przez ich mieszkańców kosztem pracy ich własnych rąk. Lokatorów, którzy dziś są u schyłku swojego życia i mają być z tych lokali eksmitowani. Trudno dostrzec sprawiedliwość w działalności profesjonalnych handlarzy roszczeniami i procederze czyszczenia kamienic pod luksusowe inwestycje. Reprywatyzacja czyni tylko nowe krzywdy i nie stanowi zadośćuczynienia za stare.

Dopóki nie będzie zakrojonego na szeroką skalę programu budownictwa komunalnego i społecznego, reprywatyzacja zasobów komunalnych powinna zostać całkowicie wstrzymana!

Komitet Obrony Praw Lokatorów

Skomentuj Oświadczenie Komitetu Obrony Praw Lokatorów w sprawie projektu nowelizacji Ustawy o Gospodarce Nieruchomościami

Propaganda Miasta a rzeczywistość

March 23, 2016 - 11:23 pm

Propagandziści Miasta reklamują: jest oferta dla dłużnika! Możemy umorzyć część zadłużenia! Oferta wyjątkowo korzystna! Tylko jak to działa w rzeczywistości? Ile osób skorzystało z tej promocji?

Miastu jednak należy zadać inne pytanie. Co robicie, aby pomóc lokatorom, którzy mają małe zadłużenie? Jest na to prosty sposób: podpisanie umowy o spłacie zadłużenia na raty. Ponieważ jest bardzo wiele osób starszych, które nic nie wiedzą o takiej możliwościa lub wiedzą, ale spotkały się z odmową urzędników.

Chcę dowiedzieć się, dlaczego przychodzą do nas na dyżury lokatorskie ludzie niepełnosprawni, którzy będą eksmitowani za 800 złotych zadłużenia? W konkretnym przypadku o którym mówię, mogą spłacić to zadłużenie w całości – a wtedy miasto nie musiałoby już tracić publicznych pieniędzy na sprawy sądowe. Powiem wam wprost – ludzie nie mogą uzyskać od was pomocy, są tylko krzykliwe urzędasy i biurokratyczne decyzje – a nikomu nie przyszło do głowy by zadzwonić do rodziny i spytać się, co się dzieje, czy wszystko jest w porządku. Może się wtedy okazać, że ktoś miał problemy, ale teraz jest w stanie spłacić zadłużenie. Nikomu nie przyszło do głowy, aby nie traktować ludzi przychodzących do urzędu jak śmieci, tylko kogoś, komu trzeba pomóc rozwiązać jego problemy. To wielki wstyd dla naszego miasta, że chce eksmitować z mieszkania starszych ludzi i inwalidów, co będzie kosztować nas więcej niż całe ich zadłużenie.

Skomentuj Propaganda Miasta a rzeczywistość

Pożegnanie Adama Zapyłkina

March 4, 2016 - 8:41 am

zapylkinWczoraj na Cmentarzu Bródnowskim pożegnaliśmy Pana Adama Zapyłkina. Był najstarszy wśród nas, walczących z dziką reprywatyzacją, prawdziwy wojownik o prawo człowieka do godnego życia. Mało kto z nas wiedział, że swego czasu sam musiał stoczyć bój o mieszkanie, w którym przeżył większość życia. Nigdy o tym nie opowiadał. Bagatelizował swoje kłopoty, tak samo jak zdrowie. Nigdy jednak nie lekceważył ludzi, zwłaszcza tych wykluczanych lub już wyrzuconych na margines.

Kiedy po eksmisji wylądowałam w lesie ze swoimi zwierzakami, Pan Adam regularnie do mnie dzwonił. Wiedział, że po przeżytej traumie jestem poobijana i byle dotknięcie może boleśnie zranić. Jak o wiele osób, o mnie też się martwił, bo zamieszkałam w wiatrem podszytym letniskowym domku, a komornik zabierał mi 1/3 emerytury. Z właściwą sobie delikatnością pytał jednak: “A jak się czuje mój kochany Majorek?” Major był moim psem, uczestnikiem wielu naszych manifestacji, podczas których zawsze czule się witali. “Czy Majorek na pewno nie marznie i głodny nie chodzi?” W ten subtelny sposób badał nie tylko stan mojego portfela, ale i duszy.

Jeszcze rok temu, już mając kłopoty z chodzeniem, stawił się na blokadzie bezprawnej eksmisji na Mariensztacie. Kilkadziesiąt osób próbowało powstrzymać bezprawie. Do młodej dziewczyny przyjechał komornik, a z nim setka antyterrorystów. Mnie tam nie było, ale oczyma duszy widziałam Pana Adama, jak swoim chudym i niewysokim ciałkiem osłania naszych sojuszników, młodych anarchistów i skłotersów. Wiele razy to widziałam. Stawał zawsze w pierwszym rzędzie, naprzeciw rosłych policjantów, nakazując młodzieży wycofać się na tyły. Głowę zadzierał do góry i hardo patrzył w oczy mundurowym. Całą postawą mówił bezgłośnie: “No spróbuj, szczeniaku, podnieść na mnie rękę”. Nikt nigdy się nie odważył.

Z racji wieku, doświadczeń życiowych i kultury osobistej czuł się uprawniony do krytykowania błędów polityków. Kiedy w warszawskim ratuszu wymyślono osiedle kontenerowe, żeby było gdzie pakować gromadnie eksmitowane rodziny, pan Adam podczas sesji rady miasta wszedł na mównicę i przypomniał, że w Warszawie były już próby tworzenia gett. “Od getta do holocaustu jest jeden krok!” – grzmiał. Trudno powiedzieć, czy wystarczająco przestraszył władze miasta, ale fakt jest faktem, że do dzisiaj nic takiego nie powstało.

Chodził w naszych sprawach po urzędach, odgrzebywał stare znajomości z okresu swojej świetności zawodowej i upominał się o elementarne prawa dla nas. Pamiętam jak walczyłam z ministerstwem infrastruktury. Pisałam do Grabarczyka skargi na swojego przeciwnika procesowego, który podaje się za mecenasa, w czym pomaga mu licencja zarządcy nieruchomości, wydana w tym resorcie. Odpowiadały mi jakieś biurwy, że to nie jest ich sprawa, bo ten pan prowadzi prywatną praktykę. Pan Adam poprosił mnie, żeby jeszcze raz opisała sprawę, wziął pismo i poszedł na spotkanie z podsekretarzem stanu, swoim znajomym. Chwilę potem mecenas amator stanął przed komisją odpowiedzialności zawodowej, która uznała go winnym wszystkich zarzucanych mu przeze mnie czynów. W batalii sądowej niewiele mi to pomogło, ale po raz pierwszy podczas konfliktu z mafią odzyskującą nieruchomości urząd przyznał mi rację. Nigdy nie zapomnę swojej satysfakcji, ani sprawcy tego cudu.

Stojąc nad otwartym grobowcem rodzinnym Zapyłkinów, mistrz ceremonii przypomniał osiągnięcia zawodowe oraz działalność społeczną pana Adama i powołał się na sentencję Horacego “non omnis moriar”. Nie wszystek umrę. Ciało pożegnaliśmy, ale ciągle pamiętamy o czynach, ideach, wartościach, jakie za życia nam przekazywał. “To jest cenny depozyt złożony w waszych sercach i póki będziecie z niego korzystać non omnis morietur”. Tymi mądrymi słowami zakończył ceremonię.

Przez wiele ostatnich lat razem z Panem Adamem kurzyliśmy po kątach fajki, w ukryciu, jak w szkole. W oparach dymu pobierałam darmowe korepetycje z cywilnej odwagi, z przyzwoitości, z zasad moralnych, z wrażliwości i empatii. Dziękuję za te piękne lekcje życia.

Ewa Andruszkiewicz

2 komentarzy Pożegnanie Adama Zapyłkina

Pomóżmy dziś Kindze!

September 3, 2015 - 1:27 pm

Chcę o czymś głośno powiedzieć. O stygmatyzacji osób z zadłużeniem. Ja też jestem taką osobą… tylko moje zadłużenie jest wobec banku i mam pracę. Jak większość ludzi, mam długi, choć pracuję.

Siedzę w Komitecie Obrony Praw Lokatorów od 6 lat. Co chwila do nas trafiają ludzie z ogromnymi długami. Sytuacje naprawdę są różne. Wielu wpadło w długi, ponieważ kiedy mieli małe zadłużenie, władze miasta postanowiły nie tylko im nie pomóc, ale im zaszkodzić. Nałożyli na nich karę umowną i ich czynsz wzrósł o 100%.

Jest też inna grupa osób znajdujących się w sytuacji bez wyjścia. Często do nas trafiają osoby w wieku 18 lat, które dostały dług po rodzicach. Np, rodzice narobili długów, dziecko nic o tym nie wiedziało, ale w pewnym momencie miasto decyduje się egzekwować dług od dziecka. Nawet nie mogę powiedzieć co czuje, kiedy spotkam takich młodych ludzi z długami. Dla mnie to jest barbarzyństwo. Chory system feudalny. Coś takiego nawet nie istnieje w wielu krajach. Ale w Polsce tak.

W Polsce także ludzie mobbują inne osoby z zadłużeniem, nawet nie znając faktów. Tak się stało wczoraj z Kingą. Jak mi wiadomo, to jest osoba, która dostała dług po matce i starała się go spłacić. Co oznacza, że nie mogła odkładać kasy na czarny dzień. Jak wielu z nas. Kiedy mój partner stracił pracę, po prostu musieliśmy pożyczyć z karty kredytowej – i było bardzo trudno spłacić ten dług. To może sie zdarzyć.

Ja nie mam dzieci. Akurat tak się składa, że nie chcę ich mieć, ale wielu ludzi chce i nawet marzy o tym. Żyjemy w tym cholernym kraju gdzie co druga osoba myśli, że ma prawo dyktować kobietom, co mają robić ze swoim ciałem. Mówią nam wszystkim, że aborcja jest morderstwem. A potem, gdy kobiety, które mają trudną sytuację finansową chcą, mimo to, urodzić dziecko, założyć rodzinę, to państwo im nie pomaga.

Kobiety w tej sytuacji nie są traktowane jako bohaterki – którymi przeciez SĄ.

A powiem Wam jak to jest. Nasze cholerne państwo jest DO DUPY. Nasi politycy nakradli co tylko mogli i wydali kasę na swoje pensje. My, jako społeczeństwo, zostaliśmy zadłużeni – a kiedy przychodzą trudne czasy, rząd po cichu korzysta z kredytu z MFW. Właśnie tak.

Nie ma już kasy na nasze emerytury. W takiej sytuacji, czy będziemy mieć pieniądze na emerytury za 20 lat zależy od naszej demografii. Potrzebujemy, by więcej ludzi pracowało w Polsce aby zapłacić za nasze przyszłe emerytury, bo te bieżące są wypłacane z naszej kasy. Tak jest w wielu krajach – tak jest w Polsce.

Tylko od lat, liczba osób pracujących w Polsce nie rośnie. A jak ma właściwie rosnąć? W innych krajach jest wzrost osób pracujących dzięki imigrantom. Każda osoba, która zna się trochę na gospodarce wie o tym. Niestety w Polsce wielu ludzi myśli inaczej. Mówimy, że Kinga będzie eksmitowana, a niektórzy zaczynają oskarżać rząd, że nie ma mieszkań dla niej ale są dla imigrantów. HA HA HA.

Faktem jest, że nadal jest wiele pustych mieszkań w Warszawie, ale miasto sprzedaje je osobom prywatnym, albo teraz, jak na Pradze, robi z nich TBSy zamiast zostawić je dla osób niezamożnych. W każdym tygodniu spotykamy nowe sytuacje, gdzie miasto sprzedaje swoje mieszkania. Wczoraj znów trafili do nas tacy ludzie. ZGN Mokotów po prostu chce sprzedać ich mieszkania… Najprawdopodobniej już mają swoich ludzi, którzy chcą po prostu kupić je tanio.

Ten cały system jest CHORY, nasi politycy i urzędnicy są złodziejami i zamiast walczyć przeciw temu, ludzie dobijają i mobbują uchodźców, biednych itd. TROLLE, RASIŚCI, KORWINIŚCI… JAK JA WAS NIENAWIDZĘ!

Laure Akai

Skomentuj Pomóżmy dziś Kindze!

Błędna informacja w „Gazecie” o mieszkaniach komunalnych na Pradze

August 31, 2015 - 11:30 pm

W dniu 31 sierpnia 2015 r., „Gazeta Wyborcza” podała iż na ulicy Stalowej na Pradze powstaną nowe mieszkania komunalne w starej kamienicy. Ta informacja niestety nie jest prawdziwa.

Tytuł artykułu Michała Wojtczuka, „Praga-Północ. Tanie mieszkania komunalne powstaną w starej kamienicy” niestety może wprowadzić w błąd ludzi oczekujących na mieszkania komunalne. W kamienicy powstaną TBSy, w których czynsze będą wynosić 4% wartości odtworzeniowej. (Niektórzy urzędnicy dążą nawet do tego by był to poziom 5%.) Na dzień dzisiejszy, 4% stawki odtworzeniowej wynosi 19.64 zł, a 5% to 24.54 zł za metr.

W tym miejscu warto wytłumaczyć jakie są faktyczne plany miasta, które zamierza zrealizować w ramach tzw. „rewitalizacji”. Warto nie dać się zmanipulować przez język, którego używają urzędnicy miejscy i nie dać się wprowadzić w błąd przez pomyłki dziennikarzy Gazety. Miasto prezentuje TBSy jako „mieszkania społeczne” czy „tanie mieszkania”. Dla osób nie znających tematu, brzmi to podobnie: TBSy czy „mieszkania komunalne”. Jednak różnica jest ogromna.

Mieszkania komunalne, to mieszkania dla osób o niskim dochodzie. To osoby zarabiające np. nieco ponad 1800 zł na jedną osobę. W TBSach można zarabiać ok 3900 zł. Czyli ponad dwukrotnie więcej.

Komitet Obrony Praw Lokatorów zawsze chciał, aby powstały tanie mieszkania dla osób pracujących w stolicy, takie jak TBSy. Ale widzimy również, że nadal brakuje mieszkań komunalnych i socjalnych. Niestety, miasto kontynuuje zbywanie lokali komunalnych poprzez wyłączenie ich z eksploatacji, prywatyzację, sprzedaż (w tym sprzedaż ludziom skupującym roszczenia do gruntów, takim jak Marek Mossakowski). Teraz będą pozbywać się lokali komunalnych poprzez plan gentryfikacji (nazwany eufemistycznie „rewitalizacją”).

W kamienicy przy ul. Stalowej 29 były wcześniej mieszkania komunalne. Niektórzy mieszkańcy mieszkali w budynku przez całe życie. Jednak nie doczekali się nigdy remontu swojego domu. Teraz będzie on wyremontowany dla kogoś innego – dla tych bardziej zamożnych.

Taki będzie też los setek innych rodzin z Pragi. Nie wiadomo dokąd miasto chce wyprowadzić dotychczasowych mieszkańców zasobów komunalnych. Ale zasoby rewitalizowane nie są przeznaczone dla nich.

Przypominamy, że gdy miasto podwyższyło czynsze w 2009 roku, urzędnicy mówili, że to po to, aby zapłacić za remonty kamienic. Ale kamienic nie wyremontowano. Gdy w końcu dochodzi do remontów, budynki będą już jednak przeznaczone dla całkiem innej grupy społecznej. A mieszkańcy z zasobów komunalnych zostaną wypchnięci na margines.

Czynsze na poziomie 20-25 zł za metr są poza zasięgiem wielu Warszawiaków. W mieście mieszkają emeryci, inwalidzi i prekariusze zarabiający poniżej pensji minimalnej, ponieważ rząd nadał pozwala na istnienie pensji mniejszych niż minimalne na umowach śmieciowych (także w ramach publicznych kontraktów!). Tym ludziom władze miasta nie tylko nie pomagają, ale im szkodzą.

Skomentuj Błędna informacja w „Gazecie” o mieszkaniach komunalnych na Pradze

Dlaczego Warszawa sprzedaje mieszkania komunalne Mossakowskiemu?

July 16, 2015 - 9:58 pm

mossakowskiPolitycy i urzędnicy wciąż udają, że chcą rozwiązywać problemy mieszkaniowe, w tym te związane z prywatyzacją w Warszawie. Jednak to, co robią stanowi jedynie kontynuację procesu uszczuplania zasobów komunalnych poprzez ich sprzedaż lub wyłączenie z obiegu z powodu zaplanowanego przeniesienia do TBSów.

Przy ulicy Narbutta w Warszawie sprzedano całą kamienicę z mieszkaniami komunalnymi w czasie, gdy lokatorom czekającym na lokale wciąż mówi się, że mieszkań „nie ma”.

Teraz miasto sprzedało mieszkania na Saskiej Kępie kamienicznikowi Markowi Mossakowskiemu. To chyba najbardziej znany przykład prywaciarza, który bez cienia litości pozbywa się lokatorów z budynków, które na różne sposoby dostają się w jego ręce.

Sprawa wygląda tak: Mossakowski kupił roszczenie, dostał działkę. Na działce stoi dom, wybudowany po wojnie. Część lokatorów wykupiła mieszkania, część mieszkań należy do Miasta. Miasto postanowiło sprzedać Mossakowskiemu swoje udziały. DLACZEGO?

Lokatorom nie dano prawa pierwokupu, choć to wynika z ustawy. Zostali sprzedani razem z lokalami znanemu kamienicznikowi.

Wkrótce potem, Mossakowski pojawił się w drzwiach lokatorów i poinformował ich, nie okazując żadnych dokumentów, że jest nowym właścicielem i że lokatorzy mają się wyprowadzić w ciągu 3 miesięcy. Administracja komunalna oczywiście nie raczyła o niczym poinformować mieszkańców.

Żądanie wyprowadzki było rzecz jasna bezprawne. Jednak to typowy sposób zastraszania ludzi. Z takich metod słynny jest właśnie Mossakowski. Jednak na lokatorów to nie zadziałało. Nie dadzą się tak łatwo zastraszyć.

Wiemy skądinąd, że Mossakowski stara się zdobyć kolejne działki i mieszkania w sąsiadujących budynkach, też stanowiących własność publiczną. Musimy się temu stanowczo sprzeciwić.

Nasze zasoby mieszkaniowe są i tak niewystarczające i nie ma żadnego powodu, by władze miasta dalej wyprzedawały swoje zasoby. Zamiast prywatyzować, powinno się podnieść stan techniczny lokali, szczególnie, że mamy do czynienia z procederem nie mającym nic wspólnego z prawdziwym dziedziczeniem własności, tylko z biznesem i spekulacją nieruchomościami. Budynki wybudowane za publiczne pieniądze nie powinny być przekazywane spekulantom.

W prasie czytamy o tym, że „potrzeba ustawy reprywatyzacyjnej”. Sama ustawa nie jest kluczowa. Tak naprawdę potrzebujemy nowej polityki mieszkaniowej, bez mafijnych układów, potrzebujemy nowelizacji ustawy o ochronie praw lokatorów, aby lokatorzy mogli bardziej skutecznie walczyć przeciw bezprawiu właścicieli i potrzebujemy nowej politycznej świadomości. Ale przede wszystkim, potrzebujemy rewitalizacji ruchu lokatorskiego, aby ludzie solidarnie i do końca walczyli o swoje prawa.

3 komentarzy Dlaczego Warszawa sprzedaje mieszkania komunalne Mossakowskiemu?

Top