Publicystyka
Brwinów: Lokatorzy sprzedani z nieruchomością
Kontrowersyjna sprzedaż
W listopadzie ubiegłego roku zarząd starostwa powiatowego wystawił na sprzedaż trzy nieruchomości położone w Brwinowie przy ulicy Pszczelińskiej, należące do dawnego Zespołu Szkół Rolniczych. Są to dwa budynki szkolne i były internat z terenem około 3,5 hektara
Nie byłoby w tej sprawie nic dziwnego, ponieważ samorządy wciąż sprzedają swoje nieruchomości, gdyby nie fakt, że obiekty są zamieszkane a ich lokatorzy nie zostali poinformowani przez władze powiatu o planowanej sprzedaży
Co dalej z mieszkańcami?
Kiedy w 2005 roku władze powiatu zdecydowały o zamknięciu Zespołu Szkół Agroekonomicznych w Brwinowie już wtedy pojawiły się pytania co będzie dalej z mieszkańcami szkolnych budynków?
– Już w poprzedniej kadencji wystąpiliśmy jako zarząd i rada powiatu do burmistrza Brwinowa Andrzeja Guzika z zapytaniem, czy chce przejąć obiekty łącznie z mieszkańcami – mówi Elżbieta Smolińska, starosta powiatu pruszkowskiego.
– Wówczas nie było zainteresowania ze strony burmistrza.
W byłym internacie mieszka pięć rodzin, natomiast w szkole – trzy. Większość to nauczyciele, emeryci, byli pracownicy ZSA w Brwinowie.
– Przyszedłem tutaj do pracy w 1988 roku i dostałem mieszkanie służbowe w internacie z umową na czas nieoznaczony – mówi jeden z mieszkańców byłego internatu. – Cztery lata później za zgodą władz szkoły mieszkańcy-nauczyciele dostali zgodę na adaptacje pokoi internatowych na mieszkania. Warunkiem było opłacenie remontów wykonania łazienek, sanitariatów. Latami płacili czynsz do kasy szkolnej a potem na konto powiatu pruszkowskiego.
Mieszkańcy nic nie wiedzieli
Jednak władze powiatu nie zadały sobie trudu, aby poinformować mieszkańców o planowanej sprzedaży nieruchomości, którą zamieszkują.
Podczas wrześniowej sesji rady powiatu dwie uchwały przegłosowano szybko, bez informacji o mieszkańcach budynków. Także próżno jej szukać w wykazie nieruchomości należących do powiatu, a przeznaczonych do sprzedaży.
– Skierowaliśmy w tej sprawie wniosek do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, który rozstrzygnie kwestię zasadności podjętej przez radnych uchwały – mówi jeden z mieszkańców. – W moim odczuciu nieuwzględnianie naszych praw było niezgodne z prawem.
Pomimo protestu mieszkańców zaplanowany na 14 grudnia przetarg nie został odwołany, jednak pozostał nierozstrzygnięty, ponieważ nie zgłosił się żaden oferent. Na początku listopada mieszkańcy napisali do zarządu powiatu podania o możliwość wykupu zajmowanych dotąd mieszkań. Niestety, odpowiedź, była odmowna.
– Lokale mieszkalne zajmowane w szkole i internacie nie są lokalami mieszkalnymi w pojęciu ustawy o lokalach mieszkaniowych – mówi starosta pruszkowski. – W związku z tym nie podlegają sprzedaży w trybie lokali mieszkalnych zajmowanych przez najemców. Służą one oświacie i nie zostały wyodrębnione jako samodzielne lokale mieszkalne. To nie są lokatorzy tylko najemcy, więc im nie przysługuje prawo do wykupu tych mieszkań – argumentuje Smolińska.
Władze powiatu dodały, że sprzedaży podlega cała działka (grunt i nieruchomość) o powierzchni niespełna półtora hektara, więc nie przewidują wyodrębnienia lokalu z budynku internatu. W tej sytuacji mieszkańcy zgłosili się do zarządu powiatu z prośbą o wstrzymanie procedury przetargowej do czasu wyjaśnienia ich sytuacji prawnej.
Władze powiatu nie widzą jednak problemu.
– Właściciel, czyli powiat może sprzedać nieruchomość łącznie z takimi obciążeniami, jak najemcy, którzy tam funkcjonują – tłumaczy Elżbieta Smolińska. – Poinformowaliśmy w ofercie przetargowej, że taka sytuacja istnieje.
Co z mieszkańcami
budynków?
Swoje wątpliwości zgłosili opozycyjni radni podczas grudniowej sesji. – Co będzie z mieszkańcami tych budynków? – pytała radna Elżbieta Tomczak. – Ich los jest niepewny. Może pojawić się nowy właściciel, żądający wysokich czynszów.
– To nie jest lokal mieszkalny, a budynek typu hotelowego – odpowiadała starosta powiatu pruszkowskiego. – Chciałam zapewnić, że gdyby te osoby miały prawo pierwokupu, to na pewno byśmy ich nie ominęli.
– A co z ludźmi, emerytami, jak oni sobie poradzą w nowej sytuacji, która oznaczać może całkowitą zmianę ich życia? – pyta retorycznie jeden z mieszkańców. – Praktyka pokazuje przecież, że tego typu sprzedaże mają różny przebieg.
Casus Papierni
Niecały rok temu zakończył się konflikt mieszkańców pruszkowskiej Papierni, którzy jako lokatorzy zakładowych mieszkań dostali od nowego, prywatnego właściciela aneksy do umów z podwyższonymi czynszami. Dopiero zaangażowanie władz miejskich w konflikt między mieszkańcami a właścicielem przyniosło postęp w negocjacjach, skutkiem czego był wykup przez miasto pięciu budynków za kwotę niespełna dwóch milionów złotych.
Zarząd powiatu zna tę historię choć zdaje się, że nie dostrzega analogii.
– Jest wokół wiele takich sytuacji jak choćby w Piastowie czy niedawno w Pruszkowie, gdzie budynki sprzedano z mieszkańcami – tłumaczy starosta pruszkowski. – Prezydent Pruszkowa wykupił te lokale, ponieważ gmina ma w swoich zadaniach zabezpieczanie potrzeb mieszkaniowych swojej społeczności. Powiat takich zadań nie ma, więc nie mamy podstaw do tego, abyśmy je zabezpieczali.
Były internat i budynek szkolny dawnego ZSA w Brwinowie zamieszkuje osiem rodzin. Są to emeryci, byli nauczyciele. W 2005 roku władze powiatu pruszkowskiego pozbawiły ich miejsca pracy, likwidując szkołę. Dzisiaj szykują się do kolejnego przetargu, którego konsekwencją może być pozbawienie dachu nad głową. Szkoda, że władze powiatu nie pochyliły się nad problemem nieco niżej i oprócz przepisów prawno-administracyjnych i procedur nie dostrzegają… ludzi.
http://www.kurierpoludniowy.pl
1 komentarz na temat Brwinów: Lokatorzy sprzedani z nieruchomością
Samowola zarządów nie tylko na państwowym – przypadek Piotra M.
Na tych łamach dużo już pisaliśmy o samowoli urzędników państwowych. Pisaliśmy o tym, jak odmawiają udzielania podstawowych informacji powołując się na nieistniejące lub nie dotyczące sprawy przepisy, opisywaliśmy już jak organizują fikcyjne przetargi i realizują remonty, które zobaczyć można tylko na papierze. Jak się okazuje, arogancja i poczucie bezkarności nie jest wyłącznie specyfiką urzędników państwowych.
Ustawa o własności lokali z 1994 r. utworzyła możliwość wyłaniania przez właścicieli lokali zarządów powołanych do zarządzania nieruchomością wspólną. W praktyce, wystarczy by jeden lokal w nieruchomości należącej do miasta został wykupiony, by powstała w sposób zupełnie automatyczny wspólnota mieszkaniowa. Nie wykupione lokale w danej nieruchomości pozostają własnością Gminy i zachowuje ona głos przy wyborze Zarządu i na zebraniach właścicieli Wspólnoty. Najczęściej spotykana sytuacja to taka, gdy mieszkańcy (ci którzy mają akt własności swoich lokali) wybierają ze swojego grona przedstawicieli Zarządu, uchwalają plan gospodarczy i powierzają Zarządowi realizację zaplanowanych remontów i innych prac związanych z utrzymaniem nieruchomości.
W teorii, oddanie mieszkańcom władzy nad nieruchomością wydaje się dobrym pomysłem. Co w końcu może być gorszego, niż samowola zarządu państwowego? Okazuje się, że może być jeszcze gorzej, gdy do władzy w zarządzie Wspólnoty dostanie się nieuczciwa osoba.
Przykładem takiej sytuacji jest zarząd, który od kilku lat sprawuje władzę nad nieruchomością przy ul. Targowej 70 w Warszawie. Wszystkie wady, które powinny w teorii być związane tylko z zarządem państwowym, powtarzają się w skali zarządu Wspólnoty. W tym przypadku, do zarządu wspólnoty dostał się pan Piotr M. (według danych w rejestrze zarządców nieruchomości posiadający licencję zarządcy nr. 10150). Bardzo szybko okazało się, że mieszkańcy nie mogą liczyć na rzetelne rozliczenie kosztów przeprowadzanych remontów, pozbawiani są możliwości wglądu do dokumentacji finansowej wspólnoty i uniemożliwia się im kontakt z księgową wspólnoty.
Samowola zarządów nie tylko na państwowym – przypadek Piotra M. – czytaj dalej …
2 komentarzy Samowola zarządów nie tylko na państwowym - przypadek Piotra M.
Jak Jakubiak wprowadził wszystkich w błąd i miasto obniżyło kryterium dochodowe dla mieszkań komunalnych
Hańba Rady Warszawy
W zeszłym miesiącu opisaliśmy jak Rada Miasta przekonała publiczność, że przyjęła korzystną dla lokatorów zmianę w zasadach dotyczących maksymalnego dochodu osiąganego przez osoby, które mogą starać się o lokale komunalne lub socjalne. Dali wszystkim do rozumienia, że maksymalny dochód został podwyższony, gdy w rzeczywistości maksymalny dochód kwalifikujący lokatorów do najmu mieszkań komunalnych został obniżony.
Jak Jakubiak wprowadził wszystkich w błąd i miasto obniżyło kryterium dochodowe dla mieszkań komunalnych – czytaj dalej …
Wielkie oszustwo na Radzie Miasta
Dominika Olszewska w czwartkowej “Gazecie Stołecznej” rozpływa się w zachwytach nad polityką władz miasta wobec lokatorów mieszkań komunalnych w hurra-optymistycznym artykule „Ratusz lokatorom”.
Rzecz dotyczy zmian, które w zeszły czwartek przegłosowali radni Warszawy, które w żadnym wypadku nie rekompensują drastycznych podwyżek czynszów, które dotknęły mieszkańców Warszawy – zależnie od dzielnic – od maja do sierpnia b.r.
Wspominając jedynie przelotnie podwyżki (nazwane są eufemistycznie „urealnieniem czynszów”), autorka przesadnie eksponuje uchwalone zmiany, takie jak możliwość ubiegania się o mniejszy lokal komunalny w przypadku osób, którym przydzielono duże mieszkania komunalne i nie są już w stanie ich utrzymać w związku z podwyżkami czynszów. Oczywiście problem dotyczy też reprywatyzowanych kamienic, gdzie nowi właściciele bez skrupułów podwyższali czynsze. Do tej pory, aby możliwe było ubieganie się o mieszkanie komunalne, na każdą osobę w rodzinie musiało przypadać mniej niż 6 m kw. powierzchni mieszkalnej. Nowa uchwała ma to zmienić.