Publicystyka
Kto dostanie deskę ratunkową? Czyli trudne tematy wokół Komisji
Już niedługo ma się rozpocząć praca Komisji Weryfikacyjnej. Wiele osób dotkniętych zarówno reprywatyzacją, jak i brakiem dobrej polityki mieszkaniowej (która mogłaby zapobiec choć części negatywnych skutków tego procederu), oczekuje z nadzieją efektów tych prac i spodziewa się choć odrobiny sprawiedliwości dla lokatorów. Jednak od początku aktywiści z Komitetu Obrony Praw Lokatorów mają zastrzeżenia co do efektów, które Komisja może osiągnąć i założeń, na których się opiera.
Pierwszą poważną wątpliwością jest tryb pracy Komisji. W założeniu ma się zajmować jedną sprawą w miesiącu. Doskonale sobie zdajemy sprawę z ogromu pracy, jaki czeka Komisję oraz członków Rady Społecznej. Jednak zachowując takie tempo, Komisja będzie w stanie się zająć 12 sprawami w ciągu roku, choć mocne podejrzenia dotyczące nieprawidłowości związanych z reprywatyzacją mogą dotyczyć około 200 nieruchomości warszawskich. Oznacza to, że wiele spraw będzie czekać latami, zanim trafi pod obrady Komisji.
Niestety, ta sytuacja jest dla nas nie do przyjęcia ze względu na presję czasu, pod którą znajduje się wielu mieszkańców kamienic. Ile osób ma jeszcze stracić swój skromny dorobek życia, zostać wypędzonych z ogromnym długiem, czy doznać upokorzenia eksmisji, zanim doczekają na swoją kolej przed Komisją? Przy założonym tempie pracy, większość ofiar bezprawnych reprywatyzacji będzie czekać w niepewności, a wielu z nich nie dożyje rozwiązania.
Nie ulega więc wątpliwości, że wybór kolejności procedowania spraw ma kluczowe znaczenie. Konieczna jest jednak także zmiana planowanego harmonogramu prac i zwiększenie zaangażowania ze strony rządu i innych instytucji.
Wybór, który stoi przed Komisją można porównać do sytuacji osoby starającej się uratować tonących, która może wyciągnąć na brzeg tylko niektórych i ma nadzieję, że gdy wróci, by uratować pozostałych, ci będą jeszcze pozostawać przy życiu.
Nie da się, niestety, uniknąć tego wyboru. Jednak założenia czasowe Komisji wydają się nie do zaakceptowania. Z braku określonych kryteriów wyboru spraw, zwrócono się m.in. do nas z prośbą o pomoc przy ich ustaleniu. Jest to wyjątkowo trudne zadanie, tym bardziej, że jesteśmy świadomi, że rządowa propozycja przewiduje odszkodowania tylko dla osób pokrzywdzonych w sprawach, gdzie doszło do złamania prawa, a nie dla wszystkich ofiar reprywatyzacji.
Założenia Komisji nie wystarczają, by zadośćuczynić za krzywdy wszystkich lokatorów dotkniętych zwrotami nieruchomości. Powstają różne kategorie ofiar: ci, którzy przypadkiem mieszkali w kamienicach, gdzie doszło do złamania prawa (ci zasługują na zadośćuczynienie), oraz ci, którym przez przypadek nie będzie przysługiwać nic (bo krzywdy zostały im wyrządzone zgodnie z prawem).
Choć komuś zależało na wykluczeniu nas z prac Rady Społecznej, jesteśmy w stanie zaproponować konkretne rozwiązania. W tym celu w zeszłym tygodniu przyjęliśmy zaproszenia na spotkania z różnymi członkami Komisji i Rady Społecznej, a także z prawnikami, innymi społecznikami i ekspertami, aby omówić wymienione tu kwestie.
Warto podkreślić, że nie możemy zgodnie z naszymi przekonaniami i z naszym sumieniem powiedzieć, że w jednym budynku ludzie byli bardziej pokrzywdzeni, niż w innym. Jednak ktoś (nie my) będzie wybierać tę kolejność i dlatego uważamy, że kryterium wyboru powinno być bardzo przejrzyste. Kryterium nie powinna być medialność sprawy, albo to, czy pozwoli ona nabić najwięcej punktów politycznych, czy też, że ktoś związany z Komisją lub Radą mieszka w danej nieruchomości. Ponieważ jedna z organizacji obecnych w Radzie Społecznej jest znana z tego, że bierze pieniądze za załatwianie spraw lokatorskich, istnieje niebezpieczeństwo, że dojdzie do przypadków korupcji.
W dyskusji o możliwych kryteriach najbliższy jest nam interes lokatorów. Rozumiemy, że inne kryteria, mniej istotne dla nas, mogą mieć sens z punktu widzenia budżetu, czy interesów finansowych. Komitet Obrony Praw Lokatorów niedługo podejmie ostateczne stanowisko w tej sprawie na użytek członków Komisji i Rady Społecznej i celem dalszej dyskusji. Jednak mogę wspomnieć o kilku naszych pomysłach dotyczących kryteriów, które mogą okazać się pomocne.
Ogólnie zgadzam się z pomysłem Tomasza Luterka, że ważne jest nie tylko ustalenie kryteriów, ale też opracowanie algorytmu, który pozwoli wyłonić najbardziej priorytetowe sprawy. Może to być bardzo prostu system punktów dla każdego kryterium. Pojawiły się głosy, że nowe okoliczności mogą spowodować konieczność wprowadzenia wyjątków, co z pewnością będzie konieczne. Dla mnie, wyjątkiem może być sytuacja, gdzie doszło do wielkiej krzywdy lokatorów. Warto jednak pamiętać, że są też takie sytuacje, gdzie doszło do wielkiej krzywdy lokatorów, ale które nigdy nie trafią pod obrady Komisji.
Przedstawiciele Komitetu wymienili kilka kryteriów, które – naszym zdaniem – powinny znaleźć się na liście. Oto one:
- aktualność sprawy – czy zajęcie się sprawą teraz może jeszcze uratować lokatorów i/lub budynek przed nieodwracalnymi skutkami?
- ilość pokrzywdzonych lokatorów (na dzień zwrotu nieruchomości) i rodzaj krzywd (straty finansowe, eksmisje, itd)
- etap postępowania, ewentualne terminy przedawnienia i inne problemy, które wymagają niezwłocznego rozwiązania
- sposób nabycia własności
- ilość zgromadzonych dowodów
Do tego inne osoby dodały kryteria takie, jak wartość nieruchomości.
Według nas, łatwiej i sensowniej wybrać w pierwszej kolejności te sprawy, które są już wystarczająco jasne. Dopiero później można się zająć sprawami, gdzie pozostaje jeszcze wiele do wyjaśnienia. Niezmiernie istotne jest też, czy nadal można uratować kogoś przed utratą dachu nad głową. Nie można też zapominać o ograniczeniach czasowych.
Jeśli pojawią się nowe pytania i wątpliwości dotyczące tych pomysłów, to tylko należy się z tego cieszyć. Uważam, że dotąd za mało było merytorycznych dyskusji wokół Komisji. Część społeczeństwa wykazuje się niemal ślepą wiarą w pomysłodawców i liderów Komisji, a z kolei inni posługują się skrajnymi określeniami, jak „sąd ludowy”. Za mało w tym wszystkim namysłu, co należy robić z faktem powstania Komisji i jak ona powinna funkcjonować.
A są przecież także inne działania, które mogłyby pomóc. Niech Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Ministerstwo Finansów zaczną wreszcie porządkować dostępne informacje o indemnizacjach, bo nadal panuje chaos w tej dziedzinie. Lokatorzy powinni wreszcie zacząć być traktowani jako strona, wraz z Miastem, czy innymi podmiotami w sprawach reprywatyzacyjnych, bo mają istotny interes prawny, (mieć dach nad głową) i mają prawo wiedzieć wszystko, co dotyczy okoliczności, w których powstały roszczenia. Gdyby nie czujność lokatorów, nigdy byśmy się nie dowiedzieli, że mienie publicznie zostało tak bezczelnie rozkradzione. Lokatorzy często bronili interesu publicznego lepiej, niż ludzie do tego powołani. Posiadając informacje, mogą alarmować, jeśli coś jest nie tak. A są przecież wciąż nowe decyzje zwrotowe do zbadania pod kątem nieprawidłowości.
Niezależnie od tego, czy reprywatyzacja odbyła się z przekrętami czy bez, lokatorzy mogą być poważnie pokrzywdzeni tym procesem. Miasto przekazuje lokatorów jak meble, nie zapewniając im innego lokalu i stara się szukać powodów, aby ograniczyć liczbę lokali przeznaczonych dla byłych mieszkańców reprywatyzowanych zasobów. Znamy sytuację, gdzie lokatorzy nie mogą wnioskować o nowy lokal komunalny, bo nie mają wypowiedzenia umowy najmu, a nawet jeśli mają, to Gmina każe im czekać na koniec okresu wypowiedzenia, bo rzekomo do tego czasu ich potrzeby są zaspokojone. To oczywiście powoduje, że zamiast figurować na liście i mieć szansę na lokal po zakończeniu okresu wypowiedzenia, oczekiwanie na lokal przedłuża się na czas, gdy już nie mają tytułu prawnego.
Nie mogę uniknąć tego tematu, bo przykre fakty są takie, że zamiast zajmować się prawdziwą zmianą prospołeczną w polityce mieszkaniowej, zamiast zajmować się ostatecznym załatwieniem kwestii reprywatyzacji i zwrotów nieruchomości w naturze, mamy do czynienia z Komisją, która będzie szukać sprawiedliwość dla niektórych, zostawiając większość ofiar na lodzie.
Kto pomoże lokatorom z ulicy Ziemowita, gdzie właściciel domaga się 50 zł. za metr za mieszkanie w ruderze? Nie dzielnica Targówek. Nie Mieszkanie Plus. Także nie Komisja. Potrzebne są inne mieszkania już teraz, a nie za pięć lat. Polityka mieszkaniowa nastawiona na prywatyzację była błędna od samego początku. Miało być tak, że gdy przyjdzie właściciel, lokatorzy zaspokoją swoje potrzeby mieszkaniowe na tzw. wolnym rynku i wezmą kredyt na 30 lat. Ale to nigdy nie było realne. Mówiliśmy o tym już wiele lat temu, gdy dowiedzieliśmy się o istnieniu planu drastycznego zmniejszenia liczby mieszkań komunalnych. Neoliberalne dogmaty okazały się fałszywe i obiecywane cuda gospodarcze nigdy się nie zmaterializowały.
Zamiast pomagać lokatorom, obecna praktyka Dzielnic i Miasta ułatwia proces przekazywania nieruchomości czyścicielom kamienic, a to musi się skończyć. Kto pomoże lokatorom z ulicy Saskiej, gdzie Gmina sprzedała mieszkania z lokatorami Markowi Mossakowskiemu, który kupił roszczenie do gruntu? Czy lokatorom z ulicy Marcinkowskiego, sprzedanych Michałowi Owsiewskiemu, innemu znanemu czyścicielowi? Podejrzewam, że w przypadku Saskiej być może nigdy nie dojdziemy, gdzie naruszono prawo, bo to prawo i rozporządzenia Prezydent Miasta były absurdalne i sprzyjały procesowi sprzedawania budynków z lokatorami. W przypadku ul. Marcinkowskiego może uda się udowodnić korupcję urzędniczą sprzed lat. Ale kto będzie odpowiedzialny za zaistniałe skutki?
Politycy mówią teraz wiele o lokatorach, ale polityka mieszkaniowa tylko powoduje dalsze nawarstwianie krzywd. Widać, że nie ma woli, by to zmienić i ostatecznie rozwiązać problem. Nasza działalność na rzecz poprawy sytuacji lokatorów, to długa walka, która staje się coraz bardziej pilna. Wydaje mi się, że pomimo wszystkich deklaracji dobrych intencji, rzeczywista sytuacja lokatorów może się stać nawet gorsza, niż kilka lat temu. Ciągle widać tylko kolejne wysiedlenia, eksmisje, rosnące zadłużenie i odmowy ze strony Gmin pod byle pozorem, czasem zupełnie absurdalne.
Życzymy powodzenia lokatorom, którzy mają nadzieje związane z Komisją. Życzymy im, żeby byli wśród tych nielicznych szczęśliwców, którzy dostaną w końcu zadośćuczynienie za swoje krzywdy i może nawet będą mogli nadal mieszkać w domach, gdzie spędzili całe swoje życie. Trzeba jednak mówić, że sprawa reprywatyzacji nie zostanie rozwiązana przez Komisję i nadal będziemy musieli walczyć w obronie lokatorów, o dobrą politykę mieszkaniową.
Laure Akai
1 komentarz na temat Kto dostanie deskę ratunkową? Czyli trudne tematy wokół Komisji
Oświadczenie Komitetu w sprawie Komisji Weryfikacyjnej
Komitet Obrony Praw Lokatorów krytycznie przyjął wybór Rady Społecznej przy Komisji Weryfikacyjnej i wykluczenie naszej organizacji z jej prac. Dziwi to tym bardziej, że Komitet Obrony Praw Lokatorów zetknął się z tysiącami lokatorów poszkodowanych przez reprywatyzację i ma dogłębną wiedzę na ten temat. Komitet funkcjonuje od 2009 roku – w tym czasie udzieliliśmy nieodpłatnie porad prawnych tysiącom lokatorów i lokatorek, aktywnie walczyliśmy o ich prawa w urzędach i przed sądami, zorganizowaliśmy dziesiątki demonstracji i spotkań informacyjnych, aktywnie opiniowaliśmy zmiany do ustaw i uchwał dotyczących praw lokatorów, a także ujawniliśmy wiele skandali reprywatyzacyjnych i prowadziliśmy konferencje o czyścicielach kamienic.
Wybór członków Rady wskazuje na jej upartyjnienie (w komisji zasiada dwóch radnych Prawa i Sprawiedliwości), a także na brak osób, które były najbardziej aktywne w ostatnich latach w działalności na rzecz ochrony lokatorów przed eksmisjami, bezdomnością i nadmiernymi czynszami i posiadają największą wiedzę w dziedzinie reprywatyzacji. Nie ma też osób, które najbardziej przyczyniły się do wykrycia afer reprywatyzacyjnych. Natomiast niektóre z zasiadających w Radzie osób wykazywały się dość marginalnym zaangażowaniem w sprawę reprywatyzacji. Są nieliczne chlubne wyjątki, jednak to zdecydowanie za mało. Dodatkowym skandalem jest obecność osoby, której stowarzyszenie splamiło się wyłudzaniem wysokich honorariów od zdesperowanych lokatorów.
Rada Społeczna w obecnym składzie nie będzie w stanie wykorzystać kompetencji i wiedzy, które zdobyły ruchy lokatorskie w ostatnich latach. Ponadto zasiadają w niej osoby, które nie angażują się w walkę ze skandalami reprywatyzacyjnymi, czy też czerpią z nich korzyści finansowe.
Niezależnie od powyższego, Komitet Obrony Praw Lokatorów nie będzie ustawać w nagłaśnianiu zgłaszanych do nas skandali reprywatyzacyjnych i będzie uważnie monitorować działania Komisji.
Komitet Obrony Praw Lokatorów
Skomentuj Oświadczenie Komitetu w sprawie Komisji Weryfikacyjnej
Analiza problemów dotyczących zadłużenia lokatorów
Komitet Obrony Praw Lokatorów dokonał analizy wybranych problemów dotyczących zadłużenia lokatorów i antylokatorskiej polityki miejskiej.
Dokument powstał w związku z debatą “Czynsze mieszkaniowe – przerwać spiralę zadłużenia” z cyklu Mieszkania 2030 organizowaną przez Urząd m.st. Warszawy.
Niestety problemy poruszone w analizie nie tylko nie znalazły zrozumienia u przedstawicieli Biura Polityki Lokalowej, ale urzędnicy zaprzeczają nawet ich istnieniu.
Poniżej prezentujemy dokument autorstwa Beaty Siemieniako i Mikołaja Paja z Komitetu Obrony Praw Lokatorów.
1 komentarz na temat Analiza problemów dotyczących zadłużenia lokatorów
Nowelizacja ustawy: Zabiorą nam wszystko
Nowelizacja Ustawy o ochronie praw lokatorów może znacznie pogorszyć i tak już złą sytuację lokatorów z niskimi dochodami. Komitet Obrony Praw Lokatorów ostro krytykuje założenia projektu nowelizacji.
Proponowana przez Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa nowelizacja ustawy o ochronie praw lokatorów jest z wielu powodów niekorzystna dla lokatorów i interesu społecznego. Szczególnie jeden punkt projektu pozwala na dość skandaliczne nadużycia wobec lokatorów i jest zdecydowanie antyspołeczny.
Art. 21b ust. 3 projektu zakłada, że:
jeżeli średni miesięczny dochód gospodarstwa domowego najemcy w okresie 3 miesięcy poprzedzających złożenie deklaracji w przeliczeniu na członka gospodarstwa domowego jest wyższy niż kryteria zawarte w uchwale rady gminy […] czynsz podwyższa się o kwotę tej nadwyżki wypowiadając jego dotychczasową wysokość, najpóźniej na koniec miesiąca kalendarzowego. Czynsz po podwyższeniu o kwotę nadwyżki nie może przekroczyć czynszu, jaki mógłby otrzymać z tytułu najmu właściciel takiego lokalu, gdyby lokal ten nie wchodził w skład mieszkaniowego zasobu gminy.
Natomiast ust. 5 w/w artykułu stanowi, że:
w przypadku, gdy podwyżka czynszu, o której mowa w ust. 3 przekracza 50% dotychczasowego czynszu, najemca wnosi przez pierwsze 6 miesięcy obowiązywania podwyżki czynsz w wysokości odpowiadającej 150% dotychczasowego czynszu.
Te przepisy są fatalnie sformułowane. Po 6 miesiącach lokator, który przekracza kryterium dochodowe o 200 zł będzie musiał zapłacić czynsz podwyższony o całą kwotę o którą przekroczył kryterium. Jeśli przykładowo poprzedni czynsz wynosił 200 zł, podwyżka będzie opiewać na 100%. Osoba zamieszkująca 24-metrowe mieszkanie komunalne przekraczająca kryterium dochodowe o 400 zł zapłaci za metr stawkę wyższą od stawek obowiązujących w TBSie, gdzie kryterium dochodowe jest przecież o wiele razy wyższe.
Przykładowo:
- TBS, stawka czynszowa 25 zł za metr x 20 metrów = 500 zł.
- Mieszkanie komunalne, stawka czynszowa 8 zł za metr = 200 zł.
- Przy kryterium dochodowym na poziomie 2000 zł, osoba zarabiająca 2500 zł zapłaci 700 zł za mieszkanie komunalne.
Takie podwyżki są zupełnie nieuzasadnione i sprzeczne z interesem niezamożnych pracujących.
Nie powinno się wypowiadać umów najmu mieszkańcom przekraczającym kryterium (które zresztą powinno być wyższe!), ale dopłaty do czynszu nie mogą wynosić całej kwoty przekroczenia kryterium. Proponowane przepisy w żaden sposób nie ograniczają też możliwości dysponowania zasobem przez Gminę, gdyż i tak dają możliwość wypowiedzenia umowy w przypadku jakiegokolwiek przekroczenia kryterium dochodowego.
Zamiast tak tragicznie błędnych założeń, Komitet Obrony Praw Lokatorów zaproponuje inne rozwiązanie, biorące pod uwagę sytuację lokatorów niezamożnych. Ci, którzy przekraczają kryterium dochodowe o 1-2% nie powinni przenosić w ogóle żadnych konsekwencji. (W zasadzie, mówimy tu o kwotach rzędu 10-30 zł!) Ewentualne podwyżki powinny być liczone w progresywnej skali i nie powinny nigdy przekroczyć 150% dotychczasowego czynszu. Konkretne propozycje zostaną przez nas wysłane w ramach konsultacji Ustawy prowadzonych przez Resort.
Rozwiązania zakładające progresywnie rosnącą skalę podwyżek są stosowane na świecie i dobrze się sprawdzają. Zazwyczaj, takie skale dopuszczają podwyżki czynszu w zakresie od 5 do 50%.
Bezduszne działania władz Warszawy wobec bezdomnych i ich rodzin
Niestety do Komitetu trafia coraz więcej osób, które mają problemy z wnioskami o mieszkanie komunalne lub socjalne. Są też tacy, którzy otrzymali odmowę ponieważ Gmina uważa, że mają gdzie mieszkać. Choć ta sytuacja nie jest niczym nowym, większa ostatnio liczba takich odmów pokazuje, że Miasto zupełnie nie radzi sobie z problemem bezdomności.
Ostatnio nagłaśnialiśmy sprawę rodziny z Woli mieszkającej tymczasowo u znajomych. Tak się czasami zdarza, że gdy ktoś się dowie o trudnej sytuacji znajomych, oferuje im nocleg, dopóki Gmina nie przydzieli mieszkania.
Jak ktoś chce złożyć taki wniosek, zwykle spotyka się z Panią z Okienka. Pani z Okienka to znana postać, którą można spotkać w różnych urzędach, która odmawia przyjęcia wniosków lub daje porady, które potem okazują się fatalne w skutkach. Pani z Okienka zawsze pyta, gdzie obecnie mieszka osoba składająca wniosek, a gdy ta powie, że jest bezdomna, czy też że mieszka chwilowo pod różnymi adresami, odmawia przyjęcia wniosku. Wniosku nie da się praktycznie złożyć nie podając jakiegokolwiek adresu.
Ale jak ktoś poda adres, to Gmina już sprawdzi jakie są tam warunki. Nawet gdy to mieszkanie nie należy do osoby wnioskującej. Tak się stało w przypadku rodziny z Woli. Choć nie ma tam warunków, a mieszkanie nie należy do wnioskodawców, już sam fakt, że właściciel powiedział ustnie, że mogą tam chwilowo zamieszkać spowodował odmowę przyznania lokalu przez Gminę.
Jeśli to brzmi absurdalnie, to dlatego że tak jest. Niestety znamy wiele takich przypadków. Szczególnie, jeśli zostanie podany adres kogoś z rodziny.
Okazuje się więc, że Gminy chcą dyktować, kto ma z kim mieszkać. Jak siostra ma 3 osoby w 20 m2, Gmina uważa, że ona musi brać bezdomnego brata do siebie. Tak wprost mówią politycy, tacy jak Tomasz Kucharski z Pragi Południe. Byliśmy u nich ponieważ bezdomna kobieta dała adres swojej ciotki, aby złożyć wniosek, ale ciocia ma swoje problemy i nie chce, aby mieć jeszcze jednej osoby w domu.
Polityka miasta pod tym względem jest po prostu potworna. Osoby bezdomne nie mogą liczyć na wsparcie, bo Miasto za bezdomnych uważa tylko tych, którzy są zarejestrowani w noclegowni. Jak ktoś mieszka pod mostem, nie może składać wniosku, bo nie wykazuje adresu. Jak ktoś śpi na kanapie u znajomego, jest poważne ryzyko, że dostaną odmowę. A jak ktoś śpi na kanapie u kogoś w lokalu komunalnym, najemca może stracić tytułu do lokalu za udostępnienie lokalu bez zgody właściciela.
Ta praktyka musi się skończyć, bo Miasto po prostu krzywdzi ludzi potrzebujących, aby poprawić swoje statystyki. Gminy powinny wskazać lokale wszystkim osobom pozbawionym tytułu prawnego do lokalu komunalnego lub socjalnego jeśli kwalifikują się pod względem dochodowym. Nie powinno być sytuacji, że Gmina chce decydować za kogoś, kogo ma przyjąć kogoś do mieszkania. Zabezpieczenie mieszkania jest konstytucyjnym obowiązkiem Gminy, który Gmina stara się cały czas przerzucać na innych, udając, że nie ma ludzi w potrzebie. A jednak są i zła polityka mieszkaniowa Miasta tylko pogarsza ich sytuację. Nie zmieni tego propaganda Ratusza i jego sprzedajnych marionetek.
Skomentuj Bezduszne działania władz Warszawy wobec bezdomnych i ich rodzin
Koniec wysiedlania lokatorów – czy dopiero początek?
Przez ostatnie 7 lat pisaliśmy o problemach związanych z wysiedlaniem lokatorów z warszawskiej Pragi. Jednym z pierwszych postulatów Komitetu było i pozostaje nadal żądanie możliwości powrotu do wyremontowanego lokalu, zgodnie z intencją Ustawy o ochronie praw lokatorów, która przewiduje, że remont ma się zakończyć w ciągu roku, a po jego zakończeniu lokatorzy wracają do wyremontowanego lokalu. Pobyt w lokalu zamiennym z założenia miał być ograniczony do czasu trwania remontu.
O tym, że mieszkańcy są najczęściej definitywnie wysiedlani podczas remontu pisaliśmy już wiele razy. Występowaliśmy przeciw temu w komisji sejmowej poświęconej Ustawie o rewitalizacji. W ostatnich miesiącach kilka razy protestowaliśmy przeciw gentryfikacji prawej strony Warszawy, m.in. podczas publicznych występów wiceprezydenta Warszawy, Michała Olszewskiego.
Kilka dni temu pan Olszewski opublikował instrukcję przekazaną władzom Dzielnic odnoszącą się do problemu gentryfikacji. Gdyby Miasto nareszcie zaczęło słuchać głosu lokatorów, to byłoby się z czego cieszyć. Od 7 lat nasze postulaty są wciąż aktualne i w tym czasie były wielokrotnie prezentowane panu Olszewskiemu. Bez skutku. Chciałoby się powiedzieć „lepiej późno, niż wcale”, gdyby nie liczne tragedie już wysiedlonych lokatorów.
Jednak czytając list wiceprezydenta Olszewskiego do Dzielnic mamy więcej pytań, niż odpowiedzi. Z naszego doświadczenie wynika niestety to, że często działania Miasta i Dzielnic w sprawach lokatorskich nie przynoszą oczekiwanych rezultatów. Np. program „oddłużania” lokatorów, który z założenia wykluczał większość dłużników w Warszawie i który został wykorzystany przez bardzo mały odsetek lokatorów i bynajmniej nie tych, którzy mieli największe problemy finansowe. Podobnym rozczarowaniem była ustawa przeciw nękaniu lokatorów, która jest tak wadliwie skonstruowana, że nękanie ma cały czas miejsce (może nawet z większą intensywnością, niż dotychczas). Władze nadal nie chcą rozwiązać problemów u ich źródła, nadal szukając pozornych rozwiązań „po taniości”.
Mamy więc konkretne pytania i uwagi dotyczące listu pana Olszewskiego:
1) Pan Olszewski pisze, że ważne jest, aby umożliwić „powrót do zajmowanych poprzednio lokalizacji”. Jak chyba wszyscy wiemy, słowo „lokalizacja” nie oznacza tego samego, co „lokal”. Dlaczego Pan nie napisał, że mieszkańcy mają prawo wrócić do starego lokalu? Czy mamy przez to rozumieć, że nie będzie gwarantowane prawo do powrotu do wyremontowanego lokalu?
Przypominamy o art. 10 ust 4 Ustawy o ochronie praw lokatorów, który brzmi:
Jeżeli rodzaj koniecznej naprawy tego wymaga, lokator jest obowiązany opróżnić lokal i przenieść się na koszt właściciela do lokalu zamiennego, jednak na czas nie dłuższy niż rok. Po upływie tego terminu właściciel jest obowiązany udostępnić lokatorowi w ramach istniejącego stosunku prawnego naprawiony lokal. Czynsz za lokal zamienny, bez względu na jego wyposażenie techniczne, nie może być wyższy niż czynsz za lokal dotychczasowy.
Intencja Ustawy jest jasna – nie powinno się wysiedlać mieszkańców do innych lokali po zakończeniu remontu i powinni oni zostać przywróceni do tego samego, wyremontowanego lokalu.
Jest też pewne, że remonty są też celowo przedłużane, aby utrudnić powroty. Co do zasady, wszyscy lokatorzy powinni mieć gwarantowany powrót do lokalu w ramach istniejącego stosunku najmu.
2) Urzędnicy uwielbiają wprost wypowiadać umowy najmu i wciąż żądać podpisywania nowych wniosków i przechodzenia nowych weryfikacji, nawet wtedy, gdy nie ma dla tego uzasadnienia. Musimy tu zadać konkretne pytanie: czy osoby wysiedlone na czas wykonanie remontu będą mogły wrócić do starego lokalu na takich samych warunkach, w ramach istniejącej umowy i z takim czynszem?
3) Warto pamiętać, że eksperci są zdania, że instalacja centralnego ogrzewania w większości przypadków nie wymaga wysiedlania lokatorów. Miasto już przeprowadzało takie remonty bez wysiedlenia lokatorów. Oprócz tego, wiemy, że czasami Dzielnice próbowały wysiedlić mieszkańców bez potrzeby. Ci, którzy się nie zgodzili, nadal mieszkają bez większego problemu w tych budynkach mimo trwającego remontu. Czy powstanie naprawdę niezależne ciało, które będzie w stanie zweryfikować decyzje o wysiedleniu na czas remontów i sprawdzić, czy rzeczywiście było konieczne? Oczywiście nie mamy na myśli lewych ekspertów wynajętych przez Miasto.
To tylko niektóre z nasuwających się pytań.
Chcielibyśmy się też dowiedzieć, co z lokatorami z ul. Lubelskiej 30/32. Miasto planuje przekształcenie ich lokali i z tego względu chce ich wysiedlić. Czy władze mają dalej zamiar „przekształcać” lokale komunalne w coś innego? Czy lokatorzy z Lubelskiej będą mieli możliwość powrotu do swoich mieszkań, czy też zostaną zastąpieni przez artystów?
Ostatnie pytanie dotyczy naszego lokalu. Jak Pan wie, bo pan odpowiada za ten plan, zamierzacie nas wygonić i wprowadzić na nasze miejsce OPS po remoncie budynku, choć sam OPS tego nie chce. Czy my też możemy wrócić do naszego lokalu po remoncie? Co z naszymi sąsiadami z budynku?
Regularnie płacimy czynsz, a Miasto – naszym zdaniem bezprawnie – nalicza nam podatek od nieruchomości, choć nie jesteśmy właścicielami. Okazuje się, że choć płacimy jakbyśmy byli właścicielami, nawet nie będziemy mieli prawa zachować lokalu po remoncie. Co to za sprawiedliwość? Zainwestowaliśmy w remont zaniedbanego przez Miasto lokalu, tak jak wielu innych lokatorów, a teraz, gdy nareszcie będą obiecywane remonty, nie będziemy mogli z nich skorzystać?
Prosimy o szczere odpowiedzi, bo nieprawdy nasłuchaliśmy się już dość.
Skomentuj Koniec wysiedlania lokatorów – czy dopiero początek?
Targowa 56: Kłujący w oczy przykład gentryfikacji
Władze miasta od dawna używały terminu „rewitalizacja dzielnicy”, tak jakby była ona martwym obszarem, zamieszkałym tylko przez duchy, które muszą być przywrócone do życia za pomocą inżynierii społecznej.
Bardziej odpowiada prawdzie termin „gentryfikacja”, czyli proces wysiedlania i ekonomicznego wypierania dotychczasowych mieszkańców, na korzyść lepiej usytuowanych warstw społecznych. Budynek przy Targowej 56 i wiele innych na Pradze opowiada podobną historię.
Ten obszar był zaniedbywany całymi latami. Władze nie remontowały domów komunalnych i pozwoliły im popaść w ruinę. Niektóre domy są w tak złym stanie, że już nikt nie powinien w nich mieszkać. Wielu domom pozwala się dalej popadać w ruinę, a te, które zostaną wyremontowane, w większości zostaną przeznaczone na zasób mieszkaniowy dla klasy średniej lub na projekty, takie jak „Centrum Kreatywności” przy ul. Targowej 56.
Prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz stwierdziła, że Centrum będzie służyć wzmocnieniu biznesu w dzielnicy. Cały projekt rewitalizacji opiera się na takim podejściu. Gdy poważne fundusze są przeznaczane na stymulowanie biznesu (innymi słowy, publiczne pieniądze są przeznaczane na wspieranie prywatnego biznesu), znacznie mniej środków jest przeznaczanych na poprawę warunków życia mieszkańców dzielnicy osiągających niskie dochody. W wizjach rozwojowych dzielnicy jest coraz mniej miejsca dla takich ludzi.
Ta polityka jest wspierana bardzo konkretnie przez europejskie instytucje, które zapewniają finansowanie tych projektów. W drodze wyjątku, czasami usłyszymy ostrzeżenie jakiegoś eksperta na temat wykluczenia społecznego. Jednak nawet wtedy nie jest to zaadresowane do tych ludzi, którzy faktycznie mieszkają na danym obszarze, ale do grona badaczy i decydentów, którzy chcą narzucić swoją inżynierię społeczną dzielnicy. Te „dobre intencje” prowadzą do piekła tych, którzy nie są w stanie znaleźć mieszkań o przystępnej cenie i którzy są wysiedlani w wyniku likwidacji publicznego zasobu mieszkaniowego z niskimi czynszami.
Przerobienie Targowej 56 na centrum dla przyszłych biznesmenów i „kreatywnych” kosztowało 30 milionów złotych. Dla porównania, projekt nowego osiedla na Targówku, w którym powstanie 156 mieszkań, wraz z infrastrukturą społeczną, taką jak żłobki i przychodnie, będzie kosztować 40 milionów złotych.
Z pewnością pieniądze wydane na Centrum Kreatywności mogły posłużyć do wyremontowania 2-3 starych budynków i zapewnienia mieszkań komunalnych i socjalnych dla dziesiątek rodzin.
Dlaczego protestujemy?
W dniu 14 listopada będziemy protestować przed budynkiem na ul. Targowej 56 w czasie trwania konferencji, w której weźmie udział wielu aktorów procesu gentryfikacji. Wśród nich będzie teflonowy wiceprezydent Michał Olszewski (ten którego nie zwolnili po skandalu reprywatyzacyjnym). Olszewskie próbuje zamienić wiele budynków w dzielnicy na pracownie artystyczne i biura organizacji pozarządowych, zamiast starać się zachować tak wiele budynków komunalnych, jak to tylko możliwe.
Jednak organizacje takie, jak Komitet Obrony Praw Lokatorów mogą również zostać usunięte w trakcie tego procesu. Budynek, w którym mieści się nasze biuro również zostanie poddany rewitalizacji. Choć Miasto mogłoby oddać wyremontowane budynki dotychczasowym najemcom, dzieje się inaczej i już powstały plany, kto ma mieć swoją siedzibę w tym miejscu zamiast Komitetu.
Proces wysiedlania jest czymś haniebnym. Tysiące lokatorów w całej dzielnicy uiszczały opłaty czynszowe i inwestowały własny czas i pieniądze w doprowadzenie swoich mieszkań do stanu umożliwiającego zamieszkanie, podczas gdy władze Miasta ograniczały się do pobierania opłat. Po dziesięcioleciach oczekiwania na remonty, lokatorzy z nich nie skorzystają.
W ciągu ostatnich miesięcy, przedstawiciele Miasta zaczęli udawać, że „zależy im” na lokatorach. Jednocześnie realizują politykę, która najbardziej ich krzywdzi. Nie chodzi nawet tylko o gentryfikację. Wiele organizacji lokatorskich całymi miesiącami spotykało się z panem Olszewskim i innymi przedstawicielami Miasta na temat problemów mieszkaniowych i problemów z nieprawidłowościami w reprywatyzacji i rabunku własności publicznej wartości setek milionów złotych. Jednak nasze wątpliwości były zbywane i udawano, że nic się nie stało. Nie akceptujemy faktu, że ludzie, którzy celowo ignorowali korupcję na tak gigantyczną skalę wciąż odgrywają kluczową rolę w kształtowaniu przyszłości tego miasta.
Gentryfikatorzy i „eksperci” – mamy już was dość! Praga jest dla jej mieszkańców i nie tylko tych, których akceptujecie!
1 komentarz na temat Targowa 56: Kłujący w oczy przykład gentryfikacji
Odszkodowania dla lokatorów i konieczna zmiana polityki mieszkaniowej
Komitet Obrony Praw Lokatorów od lat podnosi, że lokatorom budynków reprywatyzowanych należą się odszkodowania za doznane przez nich krzywdy. Zależy nam jednak także na tym, by powstrzymać dalsze występowanie tych krzywd i naprawić błędy systemowe, które na nie pozwalają.
Najbardziej oczywistym problemem są podwyżki czynszów w sytuacji, w której umowa jest przekazywana nowym właścicielom. Umowa najmu traci w takich okolicznościach swoje cechy umowy najmu lokalu komunalnego. Lokatorzy tracą w ten sposób prawa nabyte, gwarantowane im przez Państwo w ramach pomocy mieszkaniowej. Pozbawienie prawa najmu lokalu komunalnego powoduje konkretną wyliczalną szkodę, uszczerbek majątkowy lokatora. Sąd Najwyższy w swojej Uchwale z dnia 24 maja 2002 r. (sygn. akt III CZP 28/02) uznał, że wartość prawa najmu lokalu komunalnego stanowi różnica między czynszem wolnym a czynszem regulowanym z uwzględnieniem, w konkretnych okolicznościach sprawy, okresu prawdopodobnego czasu trwania najmu.
Ale to nie jest jedyna szkoda, którą ponoszą lokatorzy. Właściwie należałoby utworzyć cały katalog krzywd, które stają się ich udziałem.
Jak wiemy, kupcy roszczeń już wielokrotnie występowali do sądów o odszkodowania za utracone zyski. Marzena Kruk dostała już 38 mln. z publicznych środków. Ale lokatorzy nie mają takich samych możliwości, jak dobrze ustosunkowani inwestorzy i elity prawnicze związane z warszawską reprywatyzacją. Często nie mają nawet sił, by borykać się z sądami widząc, że są wrogo do nich nastawione. Z każdym dniem staje się coraz bardziej jasne, że sądy i prokuratury rutynowo po prostu ignorowały wszelkie nieprawidłowości związane z reprywatyzacją.
Aby sprawiedliwości stało się zadość, trzeba przeznaczyć środki na wypłatę odszkodowań dla lokatorów. Znamy wielu lokatorów, którzy wpadli w spiralę zadłużenia z powodu braku pomocy ze strony Miasta. Skoro władze postanowiły po prostu oddać mieszkańców w prywatne ręce, jak dodatek do nieruchomości, przekreślając swoje zobowiązania wobec nich, powinny teraz ponieść konsekwencje takiego postępowania.
Szczegółowe propozycje nie zostały, póki co, wypracowane. Mamy jednak kilka dość istotnych uwag:
1. Najpierw należy zlikwidować źródło problemu. W żadnych okolicznościach nie powinno dochodzić do oddawania kamienic z lokatorami. Jeśli jednak już zostały oddane, Miasto powinno NATYCHMIAST zaproponować lokale zamienne lub płacić różnicę pomiędzy czynszem komunalnym, a czynszem wyznaczanym przez nowego właściciela.
Ofiary reprywatyzacji muszą czekać bardzo długo na propozycje najmu lokalu z zasobów Miasta, a czasem w ogóle ich nie otrzymują. Warunkiem koniecznym jest posiadanie wypowiedzenia umowy najmu albo czynsz przekraczający tzw. stawkę odtworzeniową. Czynsz nawet o 100% wyższy niż dotychczas nie gwarantuje, że wniosek o lokal będzie pozytywnie rozpatrzony. Gminy regularnie odmawiają umieszczania mieszkańców na listach osób oczekujących na lokale, nawet jeśli nie stać ich na nowy czynsz lub znajdują się już w okresie wypowiedzenia umowy najmu. Takim lokatorom każe się czekać aż do samego końca okresu wypowiedzenia, czyli do momentu, gdy zaczyna im grozić bezdomność.
Tego typu praktyki muszą się zmienić. W innym przypadku, szkody ponoszone przez lokatorów będą tylko wzrastać.
2. Nie możemy przyjąć żadnego scenariusza jednorazowej wypłaty zryczałtowanych odszkodowań, które nie byłyby powiązane z realnymi szkodami poniesionymi przez lokatorów.
Niestety, nie brakuje przykładów prób wygaszenia roszczeń przez jednorazową wypłatę odszkodowań o wiele niższych, niż poniesione szkody. Co gorsza, wiąże się to często ze zrzeczeniem się prawa do innych roszczeń. Są lokatorzy, którzy wskutek reprywatyzacji wpadli w długi rzędu 20 tys. lub nawet 200 tys., a są tacy, którzy w ogóle nie mieli drastycznych podwyżek czynszu. Nie byłoby zatem sprawiedliwe wypłacenie takiej samej kwoty odszkodowania w ramach jednorazowej rekompensaty. Odszkodowanie powinno pokryć przynajmniej zadłużenie wynikające z podwyżek czynszów przez prywatnego właściciela. To oznacza, że wszystkie sprawy muszą zostać rozpatrzone indywidualnie.
Forma rozpatrywania wniosków o odszkodowanie wymaga dopracowania. Ale jedno jest jasne – jeśli sądy będą działać tak, jak dotychczas, problem nie zostanie nigdy rozwiązany. Wszystkie bariery prawne stojące na drodze do dochodzenia roszczeń przez lokatorów powinny zostać zlikwidowane.
3. Miasto powinno ponieść odpowiedzialność za uchylanie się od przyznawania lokali komunalnych dla lokatorów, którzy zostali już zreprywatyzowani.
Chcemy zwrócić uwagę na dokument stanowiący część tzw. „Białej Księgi” zatytułowany „Obowiązek wydawania decyzji dekretowych”.
Ten dokument opisuje konsekwencje dyscyplinarne (a nawet majątkowe), które mogą zostać poniesione przez urzędników, którzy nie dość szybko realizują zwroty nieruchomości. Opieszałość urzędniczą narażająca lokatorów na brak lokali zamiennych lub powstawanie zadłużenia czynszowego należałoby potraktować w taki sam sposób i obarczyć urzędników osobistą odpowiedzialnością w razie nie zapewnienia lokali zamiennych.
Skoro administracja dąży do jak najszybszego przekazania nieruchomości, powinna także dążyć do jak najszybszego przyznania nowego lokalu lub pokrycia wyższego czynszu lokatora. Urzędnicy odpowiedzialni za utratę lokalu lub wystąpienie zadłużenia powinni ponieść konsekwencje, w tym majątkowe, za odmowę udzielenia pomocy lokatorom.
W sprawie odszkodowań dla lokatorów jest jeszcze wiele do przedyskutowania. Odszkodowania mogą się należeć również lokatorom, którzy nie byli poszkodowani przez reprywatyzację.
Komitet Obrony Praw Lokatorów stoi na stanowisku, że potrzebne są zarówno zmiany legislacyjne, jak i zmiany w polityce przyznawania lokali. Koniecznością jest też natychmiastowe powstrzymanie zwrotów nieruchomości z lokatorami. Komitet wyraża chęć uczestniczenia w ewentualnych zespołach lub komisjach, które będą dążyć do rozwiązania tych problemów, jednak inicjatywy w tym zakresie nie powinny wypływać ze strony obecnych władz Warszawy, ze względu na ich zupełny brak wiarygodności.
Komitet Obrony Praw Lokatorów
Warszawa, dnia 16 października 2016 r.
Skomentuj Odszkodowania dla lokatorów i konieczna zmiana polityki mieszkaniowej
Gentryfikacja przez zaniechanie
O planach dotyczących kamienicy położonej przy ul. Stalowej 29 i o spotkaniu, które odbyło się w dniu 27 września pisaliśmy już tutaj. Na spotkaniu wystąpił m.in. wiceprezydent Miasta Michał Olszewski.
Przedstawiciele Komitetu Obrony Praw Lokatorów zadawali szereg pytań dotyczących remontów kamienic i wysiedlania lokatorów komunalnych. W szczególności pytano o to, dlaczego podwyżki czynszów wprowadzone w 2009 r. nie zostały wykorzystane po to, by wyremontować zasoby miasta i dlaczego tyle lat czekano z remontami, by w końcu przekazać kamienice Towarzystwom Budownictwa Społecznego, które rządzą się zupełnie innymi zasadami i przeznaczone są dla osób zamożniejszych, niż większość lokatorów komunalnych.
Podwyżki z 2009 r. były jednym z katalizatorów powstania naszego komitetu lokatorów. Organizowaliśmy wtedy protesty przeciw podwyżkom. Mówiliśmy też już wtedy, że uważna lektura Wieloletniego planu gospodarowania zasobem mieszkaniowym wskazuje, że jedynie 70 groszy za metr z 3-złotowej podwyżki czynszu zostanie wykorzystane na remonty kamienic. Reszta trafi do kasy miasta i nie zostanie przeznaczona na utrzymanie rozsypujących się nieruchomości.
Już wtedy było jasne, że Miasto nie zamierza naprawdę remontować kamienic komunalnych. Mimo to, dyrektor miejskiego Biura Polityki Lokalowej Beata Freudenheim-Wrońska mówiła: “W tym roku spodziewamy się ok. 35 mln dodatkowych wpływów z podwyższonych czynszów. W przyszłym roku będzie to ok. 70 mln zł. Pieniądze przeznaczymy na remonty budynków.”
Czy dziwi więc, że po tylu latach obłudy i wprowadzania lokatorów w błąd, nie mamy ochoty rozmawiać z tymi samymi osobami w ramach tzw. Komisji Dialogu Społecznego?
Ekipa rządząca miastem już nas przyzwyczaiła do dyskretnego mijania się z faktami. Nie budzi więc zaufania kolejna “pomyłka” wiceprezydenta Michała Olszewskiego, popełniona na spotkaniu poświęconym Stalowej 29. Stwierdził on, że podwyżki czynszów z 2009 r. nie mogły zostać przeznaczone na remont tego budynku, gdyż już wtedy istniała decyzja Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego o wysiedleniu budynku. Jednak Komitet Obrony Praw Lokatorów dysponuje kopią decyzji Nr. IIIOT/210/2011 z 1 czerwca 2011 r., która dopiero w 2011 r. nakazywała opróżnienie budynku. Generalny remont budynku, gdy był on częścią zasobów mieszkaniowych Gminy, tak by mógł służyć lokatorom komunalnym, nie był nigdy planowany. Po prostu czekano aż do momentu, gdy budynek będzie w tak złym stanie, że nie będzie innego wyjścia oprócz wysiedlenia lokatorów. Tym sposobem otworzyła się możliwość zasiedlenia go zamożniejszymi mieszkańcami po wykonaniu remontu przez TBS, w ramach gentryfikacji dzielnicy.
Przedstawiamy zapis audio fragmentu spotkania, gdzie padły wspomniane wypowiedzi.
Nowi biedni – czyli dla kogo będzie mieszkalnictwo „społeczne”
W dniu 27 września odbyła się prezentacja projektu remontowanej kamienicy przy ul. Stalowej 29. Na prezentacji wystąpili wiceprezydent Miasta Michał Olszewski, Joanna Erbel z Fundacji Blisko oraz Adam Godusławski, Prezes TBS Warszawa Południe. Komitet Obrony Praw Lokatorów odwiedził spotkanie, aby skonfrontować machinę propagandową Miasta z rzeczywistością.
Następnego dnia pojawiła się informacja prasowa, że Miasto remontuje 23 budynków dla ludzi o niskich dochodach. Niestety ich definicja „niskich dochodów” jest dość zaskakująca. Te budynki będą należeć do TBSów i w związku z tym kryterium dochodowe dla 1 osoby będzie wynosić 7265,03 zł i 10897,54 zł dla 2 osób. Czyli dla singla kryterium będzie około 350% wyższe niż w przypadku lokalu komunalnego.
Włodarzom Miasta zależy, aby promować swój wizerunek i mówić o tym, jak to rzekomo „pomagają” ludziom o niskich dochodach. Z tym, że traktują osoby zarabiające 7 tysięcy jak osoby z niskim dochodem (zgodnie z mottem Elżbiety Bieńkowskiej: „za mniej niż 6 tysięcy pracuje tylko idiota”).
Sprawdziliśmy oświadczenie majątkowe wiceprezydenta. Ostatnie, które znaleźliśmy (nieaktualne, ale nowszych nie da się znaleźć) pokazuje, że tylko z tytułu pracy jako wiceprezydent, Olszewski otrzymuje ponad 20 tys. zł miesięcznie. Jeszcze ma ciepłą posadę w Radzie Nadzorczej spółki Metro Warszawskie – czyli 24-25 tys. co miesiąc. Tak, dla takich panów, 7 tys. to jest prawdziwa bieda.
Olszewski i Prezes Godusławski publicznie nie chcieli mówić o tych kryteriach. Pytaliśmy ich wprost, ale unikali odpowiedzi. Godusławski tłumaczył jedynie, że to jest ustalone w ustawie i dopiero jak podaliśmy konkretne liczby z ustawy, przyznał rację. Godusławskiego także pytano, ile będą kosztować te remonty i jak to wygląda w porównaniu do wydatków na budownictwo komunalne i socjalne dla osób o naprawdę niskich dochodach. Nie był w stanie podać konkretnych liczb i kosztów danej inwestycji i stwierdził, że jeszcze nie wie ile to ma kosztować.
Skandalicznym faktem jest to, że osoby naprawdę potrzebujące pomocy Miasta pozostają w beznadziejnej sytuacji. Lokatorzy reprywatyzowanej kamienicy przy ul. Brzeskiej, którzy mają niskie dochody, nie mogą nawet trafić na listę oczekujących na lokale, mimo że nie są w stanie płacić narzuconych im czynszów. Tak więc zadłużają się. Lokatorzy reprywatyzowanych kamienic, należących do spółki czyścicieli Feniks, mają czynsze na poziomie 30 lub 40 zł za metr. Teraz chcą im narzucić 60 zł za metr. Więc są ludzie, którzy mają czynsz w wysokości 3000 zł, przekraczający ich dochód i nie dostają pomocy lub czekają w kolejce. Z drugiej strony, niektórzy szczęśliwi „nowi biedni” z zarobkami rzędu 7 tys. mogą wynająć kawalerkę za mniej więcej 500 zł za miesiąc.
Gdzie się podziała jakakolwiek zasada pomocy najbardziej potrzebującym? To nie jest tak, że jesteśmy przeciw mieszkalnictwu dla ludzi o średnich dochodach. Oni też potrzebują sensownych ofert najmu, których wolny rynek im nie dostarcza. Ale w pierwszej kolejności powinno się zadbać o ludzi będących w większej potrzebie, mających bardzo niskie dochody, m.in reprywatyzowanych lokatorów. Dopiero jak ich potrzeby zostaną zaspokojone, możemy pomyśleć o tych, którzy zarabiają 5 tys. lub więcej. Bo prawdę mówiąc, dla tych najuboższych każdy dzień bez pomocy, to zagrożenie bezdomnością i narastanie ogromnego zadłużenia. Oni po prostu nie mogą czekać. Natomiast, osoba zarabiająca 7 tys. zł może sobie wynająć mieszkanie na wolnym rynku. Frazę „proszę sobie wynająć mieszkanie na wolnym rynku” słyszeliśmy już setki razy z ust urzędników i polityków w odniesieniu do lokatorów, którzy o 100 zł przekraczali kryterium dochodowe dla lokali komunalnych. Drodzy urzędnicy, jeśli ktoś kto zarabia odrobinę więcej niż pensja minimalna jest waszym zdaniem w stanie wynająć mieszkanie na wolnym rynku, to tym bardziej osoba zarabiająca 7 tys. będzie w stanie to zrobić.
Lokatorów starał się uspokoić specjalista od PR-u, wiceprezydent Olszewski. W odniesieniu do puli lokali komunalnych, Olszewski zdradził, że Miasto może podnajmować lokale z TBS-ów lokatorom komunalnym. To też sposób, by uniknąć budowy nowych domów komunalnych. Nie podano żadnych szczegółów (ile będzie takich lokali?) więc trudno powiedzieć czy jest w ogóle o czym rozmawiać.
Ukraść biednym, aby dać bogatym – tak wygląda polityka gentryfikacji w Warszawie.
Skomentuj Nowi biedni – czyli dla kogo będzie mieszkalnictwo „społeczne”