Dość gentryfikacji na Pradze!
W dni 17 czerwca w Teatrze Powszechnym odbyła się konferencja “Pracownia miast”. Podczas konferencji zaprezentowane zostało m.in. podsumowanie programu tzw. “rewitalizacji” na lata 2014-2022. Komitet Obrony Praw Lokatorów był tam ze swoimi ulotkami. Poniżej treść ulotki.
W ciągu ostatnich lat, proces gentryfikacji na Pradze przybierał na sile. Jego ofiarami stali się przede wszystkim ubodzy mieszkańcy, lokatorzy mieszkań komunalnych (lub zreprywatyzowanych mieszkań komunalnych). Właśnie ich tu dzisiaj brakuje. Nie pozwolimy jednak pomijać milczeniem faktu wysiedlania i łamania życia setkom, jeśli nie tysiącom, naszych sąsiadów.
Jednym z pierwszych przykładów gentryfikacji – jeszcze pod koniec lat 90’tych – były następstwa pożaru w kamienicy przy ul. Floriańskiej. Lokatorzy zostali wysiedleni „na czas remontu” – jednak nigdy nie powrócili do swoich lokali. Zamiast tego, po remoncie w kamienicy powstały luksusowe mieszkania. Wtedy stało się jasne, że dla władz miasta inwestycja w mieszkalnictwo jest dobra wtedy, gdy przynosi zysk, a nie wtedy gdy spełnia konstytucyjny obowiązek zapewnienia mieszkańcom dachu nad głową. Od tego czasu wydarzyło się wiele podobnych historii. Wzdłuż ulicy Targowej nie brakuje przykładów kamienic, które zostały wysiedlone na czas remontów, a ich mieszkańcom nie pozwolono powrócić do zajmowanych przez nich wcześniej lokali.
Obecnie słyszymy, że dzięki rewitalizacji mieszkańcy wreszcie otrzymają centralne ogrzewanie i toalety w mieszkaniach. Brak jednak wzmianki o tym, że zrewitalizowane zasoby zostaną wedle wszelkiego prawdopodobieństwa przeznaczone dla bardziej zamożnych mieszkańców.
Oczywiście nie jesteśmy przeciwni remontom. Pamiętamy jednak zbyt dobrze, że drastyczne podwyżki czynszów komunalnych wprowadzone 6 lat temu były uzasadniane koniecznością inwestycji na remonty i pamiętamy także, że tych remontów nie było. Mamy więc wszelkie podstawy, by nie ufać nowym zapewnieniom władz. Wiele pozwala sądzić, że mieszkańcy zostaną na zawsze wysiedleni. Ogólny kierunek polityki miasta nie pozostawia tu żadnych wątpliwości.
Mimo iż miasto dysponuje setkami pustostanów, władze wciąż znajdują nowe powody by odmawiać najmu osobom starającym się o przydział lokali – tak jakby celem było wygaszenie mieszkalnictwa komunalnego i socjalnego, a nie zaspokajanie potrzeb mieszkańców i realizowanie ich praw. Obecny dziś pan burmistrz Kucharski od lat ignoruje problemy lokatorów budynków reprywatyzowanych i doskonali się tylko w jednym rzemiośle: skutecznym odmawianiu pomocy. Ciężko zliczyć lokatorów wpędzonych w pułapkę sztucznego zadłużenia przez bezprawnie naliczane czynsze „odszkodowawcze” (ktoś wpadł na genialny pomysł, by lokatorów których nie stać na czynsz karać jeszcze wyższym czynszem).
O bezprawnej reprywatyzacji, o sfałszowanych testamentach, o władzach rozkładających bezradnie ręce i wylewających krokodyle łzy można by napisać całe tomy. Z pewnością trwająca grabież nieruchomości trafi do annałów najbardziej haniebnych zdarzeń w historii naszego miasta. A grabież ta nie mogłaby się dokonać bez przyzwolenia i parasola roztaczanego przez najwyższych urzędników z Ratusza. Zaplanowana przez władze stopniowa likwidacja mieszkalnictwa komunalnego ma za swoich sojuszników takich rekinów reprywatyzacji, jak Mossakowski i Stachura.
Komitet Obrony Praw Lokatorów stanowczo sprzeciwia się gentryfikacji Pragi i próbom lukrowania krzywd wyrządzanych lokatorom. Zostali oni całkowicie wykluczeni i pozbawieni głosu. W takich warunkach tzw. „dialog” jest czystą pijarową fikcją.
Błędem byłoby jednak sądzić, że jedynie lokatorzy komunalni są poszkodowani przez bezmyślną politykę władz miasta. Pan Olszewski wychwala projekt Portu Praskiego. Jednak nie będzie to przestrzeń o walorach rekreacyjnych dla mieszkańców, tylko kolejny przykład wspierania prywatnych inwestycji z publicznej kieszeni, z pominięciem interesów obywateli. Pan Michał Olszewski przyznał z rozbrajającą szczerością, że nie pomyślano o infrastrukturze, która będzie niezbędna dla nowych mieszkańców dzielnicy (przedszkola, łóżka szpitalne, sieć transportowa). Symbolem podejścia do mieszkańców był sposób w jaki urzędnicy „zapomnieli” o lokatorach mieszkających jeszcze w budynku przy ul. Sierakowskiego, gdy przekazywano go Elektrimowi.
Port Praski i inne lansowane projekty gentryfikacyjne przyniosą korzyści nielicznym, powodując jednak wzrost czynszów dla wszystkich. Wkrótce pojawi się mnóstwo knajp, gdzie rodowitych Prażan nie będzie nawet stać na filiżankę kawy, a małe sklepy pozostaną tylko wspomnieniem. Ze wszystkiego, co czyniło Pragę wyjątkową, pozostanie tylko makieta. A turyści, zwabieni podkoloryzowanymi prospektami reklamowymi, będą się błąkać bez celu szukając atmosfery, której już nie ma.
1 komentarz na temat Dość gentryfikacji na Pradze!
Dwa wyroki śmierci – historia lokatorska z ul. Dąbrowskiego 18
Ewa Andruszkiewicz, lokatorka eksmitowana z mieszkania przy ul. Dąbrowskiego 18 w Warszawie, od 2004 r. walczy ze znaną grupą odzyskiwaczy nieruchomości, Massalskim i Mossakowskim. Mimo iż dawno już nie mieszka w bezprawnie “wyczyszczonym” mieszkaniu, jej gehenna trwa nadal. Oto jej historia.
Sama lokatorka tak opisuje swoją historię:
“Eksmisja na bruk dla emeryta, a do tego komornicze zajęcie 1/3 emerytury z tytułu długów wygenerowanych przez oszustów oznacza dla starego człowieka wyrok śmierci. Bo jak tu żyć? Gdzie i za co? Dotknęło mnie to w 2010 r., ale udało mi się przeżyć, dzięki posiadaniu domku letniskowego, który przystosowałam do mieszkania przez cały rok.
Byłam trudną lokatorką. Po pierwsze: dlatego, że płaciłam czynsz, jakiego życzył sobie (poprzez swoich licznych pełnomocników) spadkobierca kamienicy, Jerzy Sułowski. Po drugie: przystąpiłam do ruchu lokatorskiego i razem z Jolą Brzeską oraz Bożenną i Januszem Barankami, którzy mieli na salach sądowych tych samych przeciwników procesowych usiłowaliśmy dociec jak to się stało, że faceci, udający arystokratów i mecenasów, wtargnęli do naszego życia. Pisaliśmy skargi na nich do prokuratur, do ministerstw, do kolejnych premierów i prezydentów. Trochę utrudniliśmy im życie. Od mecenasa Krzysztofa Ćwieka i księcia Massalskiego kilka razy słyszałam, że jeszcze zobaczę, że pożałuję, że mnie załatwią, że wszystko wygrywają i wszystko mogą. I nie kłamali.
W 2010 r. wytoczyli mi kolejny proces o odszkodowanie za bezumowne zajmowanie lokalu. Właściciel mieszkania, Jerzy Sułowski, nigdy nie rozwiązał ze mną umowy, ja z nim też nie, ale w pozwie zażądał ode mnie zapłaty 42 tys. zł. Umowę rozwiązał mój sąsiad, Piotr Porębski, któremu podobało się moje mieszkanie, ale nie mógł go kupić ze względów formalnych (brak udziałów w gruncie). Sąd uznał, że sąsiad, z którym żadnych umów nie miałam może rozwiązać cudzą umowę i zasądził na rzecz Jerzego Sułowskiego prawie 40 tys. zł wraz z odsetkami od 2008 r., kosztami procesowymi, w tym honorarium dla księcia mecenasa. W sumie u komornika mam w tej chwili ponad 100 tys. zł do zapłacenia, a ponieważ moja emerytura nie rokuje takich dochodów, więc pełnomocnicy zażądali wystawienia na licytację mojego małego domku. Czeka mnie druga eksmisja.”
7 Komentarzy na temat Dwa wyroki śmierci - historia lokatorska z ul. Dąbrowskiego 18