English | Deutsch
Zdjęcie pochodzi z blogu warszawa78.blox.pl

Rembertów: Wojciech Radoszewski – kolejny kamienicznik bez sumienia nęka lokatorów

Opublikowane 06/01/11 o godz.10:04 w kategorii Media, Strona społeczna, Wiadomości.
Nie radzisz sobie z urzędnikami lub prywatnym właścicielem i potrzebujesz naszej pomocy? Skontaktuj się z nami!

Przedsiębiorca z Torunia Wojciech Radoszewski kupił kamienicę w warszawskim Rembertowie i odciął wodę i gaz lokatorom. Dodatkowo, wynajął firmę ochroniarską, by pilnowała zaworów, by uniemożliwić ponowne podłączenie mediów. Urzędnicy, jak zwykle, nie pomagają w takich sytuacjach lokatorom, mimo, że lokatorzy otrzymali skierowania kwaterunkowe do tych lokali od gminy. W przypadku sprzedaży miejskiej kamienicy, gmina jest zobowiązana do zapewnienia lokali zamiennych. Tak się jednak nie stało.

– Nie przypuszczałam, że na stare lata będę przechodzić przez coś takiego – mówi Krystyna Galon. Ma 75 lat, porusza się o kulach, cierpi na przewlekłe choroby. Nie ma wody i gazu. – Właściciel chce się nas w ten sposób pozbyć, ale dokąd mamy iść? – pyta.

Mieszka z mężem, córką i trójką wnucząt w starym domu przy ul. Kacpury w Rembertowie. To dwa pokoje. Rodzina wprowadziła się tam 35 lat temu. Wtedy było to mieszkanie kwaterunkowe. W 1999 r. kamienicę kupił Wojciech Radoszewski, przedsiębiorca z Torunia. Mieszka w niej jeszcze samotna matka z dzieckiem i syn właściciela.

– Chodzę po sądach, na policję, do urzędu dzielnicy, ale nic z tego nie wynika – pani Krystyna pokazuje plik dokumentów.

Wodę Radoszewski zakręcił dwa lata temu. Rodzina wezwała wtedy policję. Od tamtej pory odbyło się kilka rozpraw. W lutym 2010 r. sąd nakazał natychmiastowe podłączenie wody. – Do dziś chodzimy z wiaderkami kilkaset metrów do pompy miejskiej. Pranie wozimy do rodziny. Kąpiel jest raz w tygodniu – wymienia Krystyna Galon. – Ale to nie wszystko. W listopadzie 2009 r. właściciel odłączył nam też gaz. Podobno instalacja była nieszczelna i groziło wybuchem.

Jednak lokatorka ma wątpliwości. Jak się okazało, ekspertyzę w tej sprawie sporządził inżynier z Torunia. – Dlaczego aż stamtąd? To w Warszawie nie ma nikogo, kto się na tym zna? – pyta. – Fachowiec stwierdził ogromne stężenie gazu. Niby takie wielkie zagrożenie, a właściciel dopiero dzień później zadzwonił do gazowni, by zakręcili gaz?

Lokatorzy wskazywali w ekspertyzie na nieścisłości, ale sąd uznał ją za wiarygodną. – Czytam, że przewody gazowe w piwnicy są w bardzo złym stanie, pokryte rdzą, ale przecież tam nie ma instalacji gazowej – dziwi się Zbigniew Galon, mąż pani Krystyny. Ona dodaje: – Właściciel chciał nam odciąć jeszcze prąd. Powód ten sam: instalacja w złym stanie. Elektrycy jednak tego nie potwierdzili.

Mimo że jest wyrok w sprawie wody, lokatorzy sami nie mogą jej podłączyć. Zawór znajduje się w piwnicy, a właściciel zmienił zamki i zainstalował alarm. – Wynajął też firmę ochroniarską. Dzielnicowy przestrzegł mnie, że jeśli spróbuję dostać się do zaworów, będzie to włamanie – mówi Zbigniew Galon.

Na kamienicy oprócz informacji o firmie ochroniarskiej wiszą ostrzeżenia, że budynek grozi zawaleniem. – I co? Właściciel nie boi się o syna? – pyta Krystyna Galon. – Sąsiedzi, jak te tabliczki zobaczyli, nie mogli się nadziwić. Bo właściciel zdążył ocieplić kamienicę i nagle okazało się, że wszystko się wali.

Rembertowscy urzędnicy znają problem, ale rozkładają ręce. – To prywatna własność. Sprawa między właścicielem a najemcami – stwierdza Katarzyna Sobczak, naczelniczka wydziału zasobów lokalowych. – Możemy wpływać na właściciela, ale kontakt z nim jest trudny. Nie ma współpracy.

Wojciech Radoszewski, właściciel domu, mówi, że wodę zakręcił, bo rodzina Galonów nie płaci ustalonego czynszu. Zamiast 450 zł dostaje od niej 250 zł. – Zresztą to moja woda, mam prywatną studnię.

Krystyna Galon: – Czynsz płaciłam całe życie. Umówiliśmy się, że za własne pieniądze mam opróżniać szambo i wywozić śmieci. I te kwotę potrącam z czynszu. Zresztą, tu nie o pieniądze chodzi.

Właściciel kamienicy mówi bowiem, że wody wcale nie musi podłączać. Wyrok jest wydany na niego, a on nie jest stroną postępowania. Kto nim więc jest? – Moja firma. Ja tam nawet nie mieszkam – rzuca.

Pytany, czy nie boi się o bezpieczeństwo syna, odpowiada. – Syn mieszka na parterze, a zagrożony jest strych. Jak się zawali, to poleci na lokatorkę na piętrze.

Krystyna Galon: – Lokatorzy z kwaterunku są właścicielowi nie na rękę, ale jak kupował dom, to wiedział, że bierze go z nami. Myślał, że szybko nas się pozbędzie, ale ja tak łatwo się nie dam, bo nie mam dokąd pójść z rodziną.

Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna

Jak możesz pomóc?

2 Komentarzy

Dodaj swój komentarz

  1. Komentarz napisany przez Wanda Pradzioch WSL dnia 06/01/2011 o godz. 16:43.

    Zaczyna przybywać najemców, którzy nie mają możliwości obrony, bo nie ma takiej władzy,która zainteresuje się naszymi sprawami. Odbijani jesteśmy jak piłeczki,
    władza – właściciel i odwrotnie. Kto z tych milionerów
    mających po kilka domów i mieszkań, być może nawet komunalnych, kupionych za kilka procent,zrozumie nas, których konto zasila kilkaset zł.Nie ma znaczenia jaka władza stara, nowa nie ma znaczenia, problem ten sam.
    WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO W NOWYM ROKU.
    Wanda Pradzioch WSL

  2. Komentarz napisany przez miki dnia 28/12/2011 o godz. 07:13.

    kolejny pusty bufon…

Dodaj swój komentarz


Top