English | Deutsch
Zdjęcie pochodzi z blogu warszawa78.blox.pl

Pożegnanie Adama Zapyłkina

Opublikowane 04/03/16 o godz.08:41 w kategorii Publicystyka.
Nie radzisz sobie z urzędnikami lub prywatnym właścicielem i potrzebujesz naszej pomocy? Skontaktuj się z nami!

zapylkinWczoraj na Cmentarzu Bródnowskim pożegnaliśmy Pana Adama Zapyłkina. Był najstarszy wśród nas, walczących z dziką reprywatyzacją, prawdziwy wojownik o prawo człowieka do godnego życia. Mało kto z nas wiedział, że swego czasu sam musiał stoczyć bój o mieszkanie, w którym przeżył większość życia. Nigdy o tym nie opowiadał. Bagatelizował swoje kłopoty, tak samo jak zdrowie. Nigdy jednak nie lekceważył ludzi, zwłaszcza tych wykluczanych lub już wyrzuconych na margines.

Kiedy po eksmisji wylądowałam w lesie ze swoimi zwierzakami, Pan Adam regularnie do mnie dzwonił. Wiedział, że po przeżytej traumie jestem poobijana i byle dotknięcie może boleśnie zranić. Jak o wiele osób, o mnie też się martwił, bo zamieszkałam w wiatrem podszytym letniskowym domku, a komornik zabierał mi 1/3 emerytury. Z właściwą sobie delikatnością pytał jednak: “A jak się czuje mój kochany Majorek?” Major był moim psem, uczestnikiem wielu naszych manifestacji, podczas których zawsze czule się witali. “Czy Majorek na pewno nie marznie i głodny nie chodzi?” W ten subtelny sposób badał nie tylko stan mojego portfela, ale i duszy.

Jeszcze rok temu, już mając kłopoty z chodzeniem, stawił się na blokadzie bezprawnej eksmisji na Mariensztacie. Kilkadziesiąt osób próbowało powstrzymać bezprawie. Do młodej dziewczyny przyjechał komornik, a z nim setka antyterrorystów. Mnie tam nie było, ale oczyma duszy widziałam Pana Adama, jak swoim chudym i niewysokim ciałkiem osłania naszych sojuszników, młodych anarchistów i skłotersów. Wiele razy to widziałam. Stawał zawsze w pierwszym rzędzie, naprzeciw rosłych policjantów, nakazując młodzieży wycofać się na tyły. Głowę zadzierał do góry i hardo patrzył w oczy mundurowym. Całą postawą mówił bezgłośnie: “No spróbuj, szczeniaku, podnieść na mnie rękę”. Nikt nigdy się nie odważył.

Z racji wieku, doświadczeń życiowych i kultury osobistej czuł się uprawniony do krytykowania błędów polityków. Kiedy w warszawskim ratuszu wymyślono osiedle kontenerowe, żeby było gdzie pakować gromadnie eksmitowane rodziny, pan Adam podczas sesji rady miasta wszedł na mównicę i przypomniał, że w Warszawie były już próby tworzenia gett. “Od getta do holocaustu jest jeden krok!” – grzmiał. Trudno powiedzieć, czy wystarczająco przestraszył władze miasta, ale fakt jest faktem, że do dzisiaj nic takiego nie powstało.

Chodził w naszych sprawach po urzędach, odgrzebywał stare znajomości z okresu swojej świetności zawodowej i upominał się o elementarne prawa dla nas. Pamiętam jak walczyłam z ministerstwem infrastruktury. Pisałam do Grabarczyka skargi na swojego przeciwnika procesowego, który podaje się za mecenasa, w czym pomaga mu licencja zarządcy nieruchomości, wydana w tym resorcie. Odpowiadały mi jakieś biurwy, że to nie jest ich sprawa, bo ten pan prowadzi prywatną praktykę. Pan Adam poprosił mnie, żeby jeszcze raz opisała sprawę, wziął pismo i poszedł na spotkanie z podsekretarzem stanu, swoim znajomym. Chwilę potem mecenas amator stanął przed komisją odpowiedzialności zawodowej, która uznała go winnym wszystkich zarzucanych mu przeze mnie czynów. W batalii sądowej niewiele mi to pomogło, ale po raz pierwszy podczas konfliktu z mafią odzyskującą nieruchomości urząd przyznał mi rację. Nigdy nie zapomnę swojej satysfakcji, ani sprawcy tego cudu.

Stojąc nad otwartym grobowcem rodzinnym Zapyłkinów, mistrz ceremonii przypomniał osiągnięcia zawodowe oraz działalność społeczną pana Adama i powołał się na sentencję Horacego “non omnis moriar”. Nie wszystek umrę. Ciało pożegnaliśmy, ale ciągle pamiętamy o czynach, ideach, wartościach, jakie za życia nam przekazywał. “To jest cenny depozyt złożony w waszych sercach i póki będziecie z niego korzystać non omnis morietur”. Tymi mądrymi słowami zakończył ceremonię.

Przez wiele ostatnich lat razem z Panem Adamem kurzyliśmy po kątach fajki, w ukryciu, jak w szkole. W oparach dymu pobierałam darmowe korepetycje z cywilnej odwagi, z przyzwoitości, z zasad moralnych, z wrażliwości i empatii. Dziękuję za te piękne lekcje życia.

Ewa Andruszkiewicz

Jak możesz pomóc?

2 Komentarzy

Dodaj swój komentarz

  1. Komentarz napisany przez Anna dnia 28/03/2016 o godz. 18:09.

    Umarłych wieczność dotąd trwa,
    dokąd pamięcią im się płaci

    Wszystkim,którzy okazali życzliwość mojemu Ojcu Adamowi Zapyłkin w ostatnich chwilach,uczestniczyli w jego pożegnaniu i wspominali go w ciepłych słowach

    dziękuję
    córka wraz z rodziną

  2. Komentarz napisany przez admin dnia 31/03/2016 o godz. 23:19.

    To był dla nas zaszczyt z Nim współdziałać.

Dodaj swój komentarz


Top