English | Deutsch
Zdjęcie pochodzi z blogu warszawa78.blox.pl

Urzędniczy system kontroli i represji mieszkańców Warszawy

Opublikowane 23/09/12 o godz.15:19 w kategorii Publicystyka, Strona społeczna.
Nie radzisz sobie z urzędnikami lub prywatnym właścicielem i potrzebujesz naszej pomocy? Skontaktuj się z nami!

Od 8 sierpnia, nasza koleżanka Ewa przebywa w szpitalu. Jej noga została amputowana po wypadku, który miał miejsce w ciągu zdarzeń będących bezpośrednim następstwem eksmisji brutalnej. Ewa stara się o lokal socjalny, aby mieć gdzie mieszkać po wypisaniu ze szpitala. Jak warszawscy urzędnicy zareagowali na tą sytuację? Czy wyjątkowo tragiczna sytuacja byłej lokatorki, która obecnie jest bezdomną, niezdolną do pracy inwalidką, obudziła w nich wreszcie sumienie i skłoniła ich do podjęcia działań zmierzających do zabezpieczenia jej lokalu socjalnego, do którego jest w pełni uprawniona? Odpowiedź jest niestety przecząca, a świadczy to jedynie o poziomie zwyrodnienia naszych władz.

W czasie poprzedzającym eksmisję, Ewa była świadoma, że czeka ją bezdomność i starała się uzyskać lokal socjalny od miasta, zgodnie ze wszystkimi obowiązującymi procedurami, ponieważ spełniała wszystkie kryteria przyznania lokalu socjalnego. Wówczas jednak odmówiono jej, pod pretekstem, że ma gdzie mieszkać i nie jest bezdomna. Ostatnia odpowiedź tej treści została nadesłana przez urząd na kilka dni przed planowaną eksmisją na bruk, o której urzędnicy doskonale wiedzieli. Obecnie Ewa jest faktycznie bezdomna. Gdyby nie komplikacje związane z przebiegiem operacji amputacji nogi, przez co musi pozostawać w szpitalu, nie wiadomo gdzie miałaby się podziać. Jak się okazuje, ta sytuacja jest kolejną wymówką, której chwytają się bezduszne urzędowe gryzipiórki, by odmówić przyznania lokalu.

Urzędnicy zażądali, by Ewa podała swoje aktualne miejsce zamieszkania. Gdyby nie przebywała akurat w szpitalu, ale u kogoś, kto udzielił jej pomocy, musiałaby podać nazwisko najemcy, czy właściciela mieszkania, oraz powierzchnię użytkową lokalu. Po co urzędnikom te informacje? Aby to zrozumieć, trzeba wyjaśnić nieco sposób funkcjonowania stołecznej lokalówki. Sposób funkcjonowania, który jest nakierowany na jak najpełniejsze upokorzenie lokatorów i ukaranie tych, którzy w odróżnieniu od urzędników, przejawiają jeszcze ludzkie odruchy solidarności.

Naczelną zasadą obecnej polityki lokalowej jest eksmitować tylu lokatorów komunalnych, ile się da. Celem jest jak najłatwiejsza prywatyzacja i komercjalizacja mieszkalnictwa publicznego. Aby tego dokonać, należy próbować zepchnąć obowiązek zapewnienia lokalu (który spoczywa na Gminie) na rodzinę lokatora. Gdy ktoś w rodzinie ma mieszkanie lub dom, osoba eksmitowana ma zdaniem urzędników tam właśnie zamieszkać. Nie liczy się zupełnie to, czy dany lokator kwalifikuje się do pomocy mieszkaniowej, nie ma żadnego znaczenia jakie są faktyczne relacje rodzinne i jaki to będzie miało efekt na dzieci.

W ten sposób lokalówka odmawia np. osobnych mieszkań osobom rozwiedzionym, skazując dzieci z takich rodzin na atmosferę konfliktu nie do zniesienia, w tragicznych nieraz warunkach mieszkaniowych. Być może to jest sposób na politykę „prorodzinną”, by zmuszać nienawidzące się osoby rozwiedzione do wspólnego zamieszkiwania. Z pewnością przyczynia się to do zdrowego wychowywania kolejnego pokolenia.

Z drugiej strony, co mogłoby się stać, gdyby ktoś należący do rodziny Ewy, zamieszkujący w zasobach miasta, zaprosił ją do wspólnego zamieszkiwania? Z jaką satysfakcją urzędnicze mierzwy wypowiedziałyby wtedy umowę najmu! Przyczyną byłoby wtedy „udostępnianie lokalu bez zgody właściciela”. W dodatku, lokator, który by w ten sposób okazał serce swojej rodzinie, zostałby dodatkowo ukarany bezprawnym naliczaniem kary za tzw. „bezumowne zajmowanie lokalu”. Tym sposobem, lokator szybko wpadłby w dług, którego nie byłby już w stanie nigdy spłacić, samemu narażając się na eksmisję. Nie jest to wcale przypadek teoretyczny. W tym miesiącu urzędnicy wypowiedzieli umowę najmu lokatorce, która zamieszkiwała z najbliższą rodziną, pod tym właśnie pozorem. Zakończyło się to doznaniem zawału przez lokatorkę i jej śmiercią.

Niestety, coraz częściej mamy do czynienia z przypadkami, gdy urzędnicy z lokalówki rozbijają rodziny w swojej pasji eksmitowania. Niedawno rozmawialiśmy z parą, która nie jest małżeństwem i ma dwójkę dzieci. Mieszkają razem, bo w pewnym momencie kobieta przeprowadziła się do swojego partnera, by mieszkać razem, co jest dość normalne. Mniej normalne jest to, że urzędnicy muszą na to wyrazić zgodę, oraz co gorsza takiej zgody odmawiają. Dlaczego? Bo obawiają się, że rodzina się powiększy i będą musieli przyznać kolejne lokale w sytuacji zbytniego zagęszczenia. Lokatorom nie mieści się w głowie, że nasze miasto może być do tego stopnia totalitarne, że na wspólne zamieszkiwanie pary młodych ludzi z dziećmi potrzebna jest zgoda urzędników. Ale tak właśnie jest.

Być może chodzi o to, by utrudnić lokatorom komunalnym zakładanie rodzin. Bo gdy mimo utrudnień, tę rodzinę założą, otrzymają odmowę wspólnego zamieszkiwania. A jeśli nie są dość zamożni, by wynajmować lokal na rynku komercyjnym (co jest o wiele droższe i oznacza brak pieniędzy na wychowanie dziecka w normalnych warunkach), może w ogóle powinno się zabronić ludziom niezamożnym posiadania dzieci. Czemu nie wprowadzić przymusowego programu sterylizacji biednych? Przecież są już precedensy, a ideologicznie obecna władza nie odbiega przecież tak bardzo od tych pierwowzorów? Chociaż wtedy trochę trudno by było pozorować przed społeczeństwem prowadzenie polityki pro-rodzinnej… Lepiej więc stworzyć politykę mieszkaniową najeżoną tysięcznymi pułapkami, ustalić kryteria praktycznie niemożliwe do spełnienia, by z tępą satysfakcją odmawiać przyznania lokali lokatorom, próbując ich przekonywać, że to jest ich wina. Ich winą ma być to, że mają „nielegalne” konkubiny, czy „nielegalnie” mieszkają z rodziną. Ich „winą” ma być to, że urzędnicy nie chcieli zalegalizować ich pobytu, oraz że jako osoby bezdomne nie mają stałego miejsca zamieszkania, itp. itd.

Gdy zastanowić się nad takimi przypadkami, widać że system przyznawania mieszkań jest w istocie systemem kontroli społecznej i nieustannej represji skierowanej w mieszkańców. Jak inaczej zrozumieć sytuację, gdy lokalówka rozbija szczęśliwą rodzinę nie dając zgody na wspólne zamieszkiwanie, lub zmusza osoby rozwiedzione do wspólnego zamieszkiwania, czy stawia absurdalne wymogi wobec osób bezdomnych.

Najwyższy czas powiedzieć NIE samowoli urzędniczej i antyspołecznej polityce rządu.

Jeśli ta historia Cię bulwersuje, zapraszamy na demonstrację w dniu 29.09 o godz. 12 pod Kolumną Zygmunta w Warszawie. Chcemy pokazać, że nie ma zgody lokatorów na taką politykę, że chcemy tworzyć społeczeństwo solidarne, a nie działające na korzyść tylko niektórych. Warszawa jest miastem dla wszystkich, a nie prywatnym folwarkiem urzędników i polityków, maszynką do zarabiania pieniędzy tylko dla niektórych.

Domagamy się mieszkalnictwa o przystępnych cenach, a także rozwoju usług publicznych, zamiast tworzenia gett biedy, czy coraz głębszych podziałów między bogatymi, a zwykłymi ludźmi pracującymi, abyśmy wszyscy mogli mieszkać w tym mieście, zamiast popadać w długi i pracować na trzy etaty, by w ogóle móc przeżyć. Nie o takie życie walczono, gdy obalany był poprzedni ustrój. Nie bądź obojętny na to, że sytuacja staje się coraz gorsza. Nie pomoże żadna cicha prośba o zmianę. Pomóc nam może tylko konkretne działanie, samoorganizacja i stanowcze wyrażenie protestu.

Jak możesz pomóc?

3 Komentarzy

Dodaj swój komentarz

  1. Komentarz napisany przez Monika dnia 24/09/2012 o godz. 08:54.

    Chryste Panie!!!takie sytuacje jednak nadają się do Strasburga.Miasto/Gmina-Praga Płd. ma bardzo dużo lokali socjalnych (wyremontowanych),które stoją puste,bez przydziału,jest tez jeszcze więcej pustostanów,bez roszczeń,wiec pytam…..co się dzieje z tymi nie zajmowanymi lokalami????one po prostu niszczeją i zanim kogoś tam wprowadzą,znowu trzeba zrobić remont.Kwadratura koła.Należy konkretne przypadki zgłaszać do Sądu,potem dalej,dalej.Skoro wydawane są lewe pieniądze na faceboka,i prawników,którzy mają etat w Urzędzie Miasta,to dlaczego HGW ma nie dopłacać do naszych mieszkań w wyniku wygranych spraw sądowych???

  2. Komentarz napisany przez Grzegorz dnia 13/10/2012 o godz. 16:46.

    W/w przykład stalinowskiego przestrzegania minimalnych standardów cywilizacyjnych zawarowanych Konstytucją prawami człowieka oraz ustawą, stanowi materialny dowód skutków poniechania jakiejkolwiek skutecznej karalności urzędników za rażące łamanie zakazu nieludzkiego traktowania człowieka i jego praw obywatelskich chronionych prawem.

    Obywatela za przekroczenie wymalowanego na jezdni znaku drogowego karze się mandatem bez względu na powody dla których naruszył prawo o ruchu drogowym, natomiast urzędnika, który naruszył prawo człowieka do ludzkiego traktowania, ściganego za to kodeksem karnym zostawia się w umacnianiu poczucia bezkraności tolerowaniem zła wyrządzaniem krzywdy.
    Zaiste, dość naiwna teza, iz polskie sądowictwo stanowi remedium dla nadużyć urzędników, skoro wystarczy samemu się przekonać o tym kierując odpowiednie zawiadomienie do prokuratury, które obigatoryjnie będzie umorzone z art 17 kpk pod byle pretekstem braku znamion czy niskiej szkodliwości społecznej, mimo, że atak urzędnika na obywatela będącego w niekorzystnej sytuacji nie tylkożyciowej ale i prawnej stanowi uruchomienie całego aparatu represji Państwa wobec bezradnego i bezsilnego obywatela względem instytucji korzystająej z monopolu wydawania decyzji ostatecznych.

  3. Komentarz napisany przez Marcin dnia 25/10/2012 o godz. 13:05.

    Mam prośbę do autorów o informacje na temat zdrowia Pani Ewy + ewentualną fotografie. Nic nie robi takiego wrazenia jak pokazanie osoby poszkodowanej w ten sposób. Wtedy staje się ona jeszcze bardziej realna i daje do myślenia. Cała historia jest mocna. Scenariusz na film.

Dodaj swój komentarz


Top